„Umiera się na wile
sposobów : z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenie, z nudów, ze
strachu… Umiera się nie dlatego, aby przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej.
Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki , śmierć zdaje się być jedynie ratunkiem,
ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie.” – Paulo Coelho
Frigg. Dlaczego
ona? Dlaczego to nie mógł być Odyn? Ten stary idiota zasługiwał na śmierć. Nie
ona. Ona była zbyt dobra. Loki nie był w stanie nic przełknąć. Przesiadywał na drzewie.
Przed sobą miął las a pod sobą strumień. Był sam. Nagle usłyszał głos.
- Bracie? – Loki spojrzał w dół.
- Jak mnie znalazłeś? – szepną. Nie miał siły się kłócić.
- Poprosiłem Heimdala.
- Aha… - Kłamca nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę,
szczególnie z Thorem.
- Bracie zejdź, porozmawiajmy
- Zostaw mnie chcę być sam – nagle poczuł jak coś leci w
jego stronę. Nie poruszył się, wiedział że Thor nic mu nie zrobi. Mjolnir
zawrócił kilka centymetrów przed jego twarzą. – Ta sztuczka już na mnie nie
działa. – mimo to Loki zeskoczył z drzewa i staną przed Thorm – czego chcesz?
- Porozmawiać, Loki nic nie jesz nie wracasz do pałacu, przesiadujesz na tym drzewie wracaj. Proszę,
chcę odzyskać brata. – szepnął
- To masz pech, bo tak się składa że nim nie jestem! – Po
policzkach zaczęły mu płynąć łzy – zostaw mnie. Już mówiłem, że chcę być sam. –
Kłamca z powrotem zaczął wdrapywać się na drzewo, ale Thor chwycił go za rękę i
przyciągną do siebie, trochę za blisko. Lokiemu serce przyśpieszyło, próbował uwolnić
się z uścisku Thora. Ten tylko przyciągnął go bliżej
- Thor…? - jego usta
zostały zamknięte pocałunkiem. Oddał pocałunek, Thor przycisnął go do drzewa.
To chyba zaszło za daleko ale ku swojemu zdziwieni Loki nie miał nic przeciwko
temu. Gromowładny zaczął go całować.
Kłamca odchylił głowę do tyłu i całkowicie oddał się przyjemności.
*******
Loki opadł na trawę obok Thora. Ich zbroje były… mocno
niekompletne. Kłamca westchnął i wtulił
się w brata. Gromowładny zaśmiał się
- Nie sądzisz, że to lepsze od samotności
- Jeszcze nie zdecydowałem – Thor zmrużył oczy
- Widać będę musiał cię nieco pomóc w decyzji – po chwili
ręce Lokiego zostały unieruchomione, a sam Kłamca leżał na ziemi przygwożdżony
przez Thor
- I co teraz zrobisz? – Loki wyszczerzył usta w złośliwy
uśmiech
- Nie wiem, ale na pewno coś wymyślę… nie martw się –
wymruczał, ale nie spodziewał się, że Loki wykona gwałtowny ruch do przodu i po
chwili sytuacja się odwróciła. Po pół godziny obaj położyli się obok drzewa
- Powinieneś wracać
do pałacu – szepną Loki
- Bez ciebie nigdzie nie idę. Loki…?
- Tak?
- Kocham cię – Thor poczuł na sobie uważne spojrzenie
brata
- Ja ciebie też. - Kłamca położył głowę na piersi Thora i
przymkną oczy.
Ale Loki nie mógł zasnąć, przyglądał się Thorowi, ale w
końcu się poddał – zasnął, niestety szybko tego pożałował. Obudził się z
krzykiem. Koszmary. Znów miał jeden z tych okropnych snów, po których szczerze
się nienawidził. Gromowładny nadal spał. Loki wyślizgną się z jego żelaznego
uścisku i odszedł kilka metrów dalej, usiadł na rzeką. Po twarzy płynęły mu
łzy. Miał ochotę wrzeszczeć, ale to wiązałoby się z obudzenie Thora a tego nie
chciał. Cierpiał w ciszy. Skulił się na trawie, zaczynały wracać do niego
wszystkie wspomnienia, których tak bardzo nie chciał pamiętać. To bolało.
Bolało bardziej niż jakakolwiek rana zadana nożem lub mieczem. Najgorsze było
to, że to wszystko była jego wina. Jego wina zawsze i tylko jego. Nie chciał
tak dalej żyć, starał się coś zmienić, ale nie potrafił, nie umiał uciec od
swojego przeznaczenia. Było jedno wyjście, ale… czy… czy miał tyle odwagi aby
to zrobić, czy może tak po prostu… po prostu się zabić?
A więc to będą jego ostatnie wspomnienia: pętla i wielki,
srebrny księżyc wiszący mu nad głową.
*****
Thor obudził się rano, pierwszą rzeczą jaką zauważył była
nieobecność Lokiego. Przeciągną się i rozejrzał dookoła. Nigdzie ani śladu
Lokiego. Spojrzał w stronę rzeki i zamarł. Na drzewie obok wisiał… Thor zaczął
biec przed siebie. Ale kiedy dotarł do drzewa opadł na kolana, a z jego gardła
wydobył się krzyk rozpaczy i płacz. Na gałęzi wisiał Loki. Nie żył. Jego skóra
przybrała odcień błękitu, a oczy szkarłatu. Mijały minuty, godziny, a Thor płakał. Wczoraj wyznał Lokiemu coś
czego coś czego nie odważył się mu powiedzieć przez te wszystkie lata. Spojrzał
na ciało brata oświetlone promieniami księżyca i wzdrygnął się. Loki miał
otwarte oczy. Był wpatrzony przed siebie. Był… był spokojny. Thor znów
wybuchnął płaczem. Co zrobił źle? Dlaczego to się stało? Jeszcze wczoraj
widział na twarzy brata uśmiech. Minęło jeszcze kilka godzin zanim Thor był w
stanie zdjąć ciało z gałęzi.
Tak Loki był
spokojny i na swój sposób… szczęśliwy. Wybrał taki los. Śmierć była dla niego uwolnieniem.
Ucieczką od wszystkiego co już było i od tego co miało być. Jedno było pewne Loki
, spłatał Nornom największego figla do jakiego rzadko kto byłby zdolny. Oszukał
swoje przeznaczenie.
Alternatywne
zakończenie :
Bracie... - gromowaldny złapał Lokiego za
ramię ale ten zaczął z powrotem wdrapywać się na drzewo.
-
Zostaw mnie, ja... - nie dokończył bo został szybkim szrpnieciem ściągnięty z
drzewa - mówiłem zost... - jego usta zostały zamknięte pocałunkiem. Ku swojemu
zdziwieniu nie miał nic przeciwko temu że Thor go pocałował. Co dziwniejsze sam
oddał pocałunek, ale to chyba było dla niego za wiele próbował wyrwać się z
uścisku zyskał tylko tyle że Thor przyciągną go jeszcze bliżej do siebie.
- Loki, - szepnął gromowładny - proszę
przestań się izolować, przestań ciągle przesiadywać na tym drzewie ja... -
urwał tak jakby nie był pewien czy może to powiedzieć, ale brunet bardzo dobrze
wiedział co Thor chciał powiedzieć i znów z niemałym zdziwieniem odkrył że nie
ma nic przeciwko temu. - Loki ja,... ja... kocham cię - Kłamca spojrzał w jego
niebieskie oczy, nie dostrzegł tam cienia nieszczerości. Przecież potrafił
zwykle bezbłędnie ocenić czy ktoś kłamie. Ale to co powiedział Thor nie to nie
mogła być prawda. Po policzkach zaczęły mu płynąć łzy.To nie mogła być prawda.
Loki wpatrywał się w jasne teczówki Thora. Czuł jak po twarzy spływają mu łzy.
A jeśli to prawda? Blondyn otarł łzy z twarzy Kłamcy, złożył na jego ustach
krótki pocałunek i przytulił go.
- Nie
płacz... nawet jeśli twoim przeznaczeniem jest zniszczyć wszystkie dziewięć
światów to nic... Ja wiem że starasz i wierzę że ci się uda Loki. - Kłamca
poczuł jak coś w nim pęka. Cała nienawiść do Thora nagle znikła i nawet gdyby
Loki bardzo chciał nie potrafił jej z powrotem przywołać.
- Ja nie... nie potrafię ja... - Thor znów
zamkną mu usta pocałunkiem
- Ty wszystko potrafisz