czwartek, 9 lipca 2015

Ragnarok

Mój wen wrócił!!! I oto napisałam taki krótki tekst, ale sądzę, że niedugo możecie się spodzieważ czegoś dłuższego :D A tu macie pewną historię... Historię końca, a zarazem początku. Mam nadzieję, że wam się podoba. Bardzo proszę o komentarze!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
pozdrawiam ze słonecznego Sopotu, Rox

Loki  patrzył na oddalającą się łódź, patrzył jak ognista strzała mknie przez nieboskłon i podpala wszystko co kochał, wszystkie jego marzenia i nadzieje. Tak, Frigg była dla niego wszystkim. Stał na balkonie swojej komnaty i obserwował jak ludzie żegnają swoją królową rozpaczali i płakali. Kłamca nie płakał obserwował w ciszy, cierpiał w ciszy. Przymknął oczy i szybko wrócił do środka. Frigg była jedyną osobą, która oddalała od niego mrok, która potrafiła odwieść go od złych planów. Powstrzymywała go przed dokonaniem tego co było mu przeznaczone. Odyn o tym wiedział, straż czekała na Lokiego pod drzwiami jego komnaty miała go odprowadzić do celi., jednak Kłamca miał nieco inne plany. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i teleportował się do stajni. Dosiadł Sleipnira. Teraz Frigg nie było. Nadszedł czas na wypełnienie ostatniego planu. Najbardziej szalonego i strasznego. Nadszedł czas Zmierzchu… Zmierzchu bogów…
 Brunet gnał przez lasy Asgardu ścigany przez straż, ale na próżno go gonili. Zgubił ich w gęstej puszczy. Towarzyszyły mu tylko dwa kruki, wiedział, że zostaną przy nim do końca. Po kilku dniach drogi dotarł do osamotnionej wyspy i staną twarzą w twarz z ogromnym, spętanym wilkiem. Jego oczy były czarne i głębokie jak studnie.
- Już czas Fernisie… - wyszeptał Kłamca przecinając pęta. Nagle rozległo się upiorne wycie, dające się słyszeć w każdej krainie. Dźwięk tego wycia przerażał nawet samych bogów. Wszyscy wiedzieli co zwiastuje. To Gran wzywa armię swojej pani do bitwy. Wzywa umarłych aby powstali i walczyli, wzywa olbrzymy i największe bestie tego świata.
  Heimdall obserwował gwiazdy złotymi oczami. Nadszedł czas… Jego ręka sięgnęła do przeklętego rogu. Gjalarhorn musi zabrzmieć… Wezwać bogów do ostatniej walki.
Aż w końcu nadszedł dzień zemsty, dzień Ragnaroku. Jedynym co oświetlało pole bitwy były złote rydwany bogów. Sol i Mani oświetlający ziemię zostali pożarci przez swych odwiecznych wrogów niebo spłynęło krwią. Krwawy deszcz kapał powoli na stojących naprzeciwko siebie przeciwników. Loki siedział na Sleipnirze nad jego głową krążyły kruki.  Wilki, Olbrzymy i umarli z Lokim na czele przeciwko bogom Asgardu. Kłamca uniósł miecz i po chwili skierował go w stronę drugiego wojska.
- Ragnarok!!! – wrzasną, jego towarzysze zawtórowali mu wyciem i krzykami i ruszyli na wroga.
Ta bitwa nie przypominała żadnej innej. Żadna nie była tak okrutna i bezwzględna. Walczyli pośród ognia i krwawego deszczu. Niebo zaczęło walić się powoli wielkimi kawałami opadając na pole bitwy i przygniatając walczących. Ziemia była przesiąknięta krwią. Bogów i olbrzymów została jedynie garstka lecz nadal walczyli. Bitwa trwała tydzień wszyscy zginęli. Z pięknego niegdyś Asgardu został sama ziemia i zgliszcza Yggdrasilu. Przeżyły tylko dwie istoty. Byli to ludzie – kobieta i mężczyzna. Tak jak bogom było przeznaczone zginąć im było przeznaczone żyć. Na oczyszczonym krwią i zniszczonym świecie mieli stworzyć nowy – lepszy. Bez wojen i nienawiści, bez zazdrości, kłamstw i zła…