poniedziałek, 29 grudnia 2014

Bracia

Z okazji Nowego Roku (Tak wiem to dopiero w środę, ale nie będę miała kiedy wstawić ) publikuję opowiadanie "Bracia" które jest trzecią częścią " Poświęcenia" Hahah muszę jakoś nazwać całe to opowiadanie, gdyż ta część nie jest ostatnia. Mam nadzieję, że się spodoba, liczę na komentarze, nie przedłużając Zapraszam:


Do Turnieju zostało parę dni, Kłamca powinien zachować spokój i opanowanie, ale wcale tak nie było. Gdyby ktoś od tak przypadkiem spotkał Lokiego na korytarzu pałacu powiedziałby, że jest to jeden z najspokojniejszych ludzi jakich kiedykolwiek widział. Brunet potrafił oszukać wielu lecz nadal w Asgardzie pozostawały przynajmniej cztery osoby, które były w stanie przejrzeć Lokiego w mniej niż minutę. Nie trudno było się domyślić, że tymi osobami byli: Ignis, Odyn, Gran i ku największej irytacji Lokiego -Thor. Zielonooki unikał Gromowładnego jak tylko mógł, ale trudno było się od niego uwolnić. Blondyn ciągle nachodził Kłamcę, nawet pomimo że Loki go obrażał, wyzłośliwiał się i rzucał na niego najbardziej bolesne i nieprzyjemne zaklęcia. Thor ciągle wracał. Brunet za każdym razem był okrutniejszy, a mimo to blondyn się nie zniechęcał.
  Loki skulił się pod kołdrą, po policzkach płynęły mu łzy. Powinno być dobrze, a jednak nie było. 
Kłamca wiele by dał żeby to wszystko to był tylko zły sen. Chciał obudzić się rano, właśnie w tym łóżku, przed atakiem na Nowy Jork, przed tym wszystkim. Chciał po prostu mieć spokój. Nagle rozległo się pukanie. 
- Loki...? - brunet wziął głęboki oddech. 
- Odejdź Thor! - wiele kosztowało go to aby głos mu się nie załamał. 
- Bracie proszę. Chcę porozmawiać, chcę cię zobaczyć... Proszę. - Kłamca wstał.
- Proszę bardzo! - warknął. Otworzył gwałtownie drzwi. - Teraz mnie widzisz! - Thorowi ukazał się obraz dość żałosny. Oczy Lokiego były zaczerwienione od płaczu, a na policzkach były mokre ślady. Ciemne kosmyki włosów Kłamcy wysunęły się z niedbale zawiązanego  kucyka. Jego komnata nie przedstawiała się lepiej, wszystko było zniszczone i po przewracane. Na podłodze było szkło, a na szafce stały puste butelki po miodzie. - Zadowolony? Widzisz mnie. - blondyn był przerażony. 
- Loki... - Thor wszedł powoli do komnaty. - Loki... - Gromowładny spojrzał na brata, przytulił go. Kłamca szarpał się, kopał, ale blondyn go nie puścił. - Loki.
- Nienawidzę cię! - brunet uderzył w klatkę piersiową Thora. - Nienawidzę...-szepną. 
- Bracie proszę, błagam przestań. - blondyn usiadł na łóżku ciągnąc za sobą Lokiego. - proszę. Zielonooki jakby wahał się przez chwilę, nakrył się pierwszą rzeczą jaką znalazł pod ręką - peleryną Thora, wszedł mu na kolana i oparł się o niego.
- Nadal cię nienawidzę. - mruknął. 
- Nie wierzę ci. Już nigdy ci nie uwierzę. 
- Zmądrzałeś... - uśmiechną się smutno Loki. 
- Dlaczego się na to zgodziłeś? Po co? Przecież to... Byłeś wolny, czemu nie uciekłeś? - brunet pociągnął nosem.
- Jednak nadal jesteś idiotą. - mokre od łez zielone oczy przyjrzały się Thorowi. - Mam syna. Kocham go. Nie chcę żeby został sam, ale teraz... teraz... co jeśli zginę. Bracie ja się boję. - szepnął. Blondyn przytulił go mocno. Odpiął pelerynę i otulił nią Lokiego. 
- Spokojnie, nie wiem jak ci pomóc. Nie mogę nic zrobić. Mogę jedynie cię wspierać, ale musisz mi na to pozwolić... - Kłamca wstał powoli, zabierając pelerynę. Spojrzał przed siebie po czym odwrócił się przodem do Thora. Uśmiechnął sztucznie, ledwo powstrzymywał łzy.
- Wiesz...?Jestem skończonym kretynem. - brunet wybuchnął płaczem. Gromowładny wstał i objął brata. - Przepraszam. Tak bardzo przepraszam...- szepnął Loki. 

*********

 - Jeszcze raz! - krzyknął rozbawiony Gran. 
- Wystarczy - mruknął Loki gasząc płomień na rękach.
- Oj, nie odmawiaj mi tej przyjemności chce to zobaczyć jeszcze raz.
- Zobaczysz. Na Turnieju, za dwa dni. - Gran westchnął ciężko. 
- Jak chcesz... To zabieramy się za teorie. - czarnoksiężnik zatarł ręce. Przed Lokim pojawiła się magiczna makieta areny. Gran po kolei wskazywał na części areny i mówił kto lub co tam się znajduję. Pokazywał słabe punkty areny, opowiadał o zawodnikach i zasadach Turnieju. 
- Po co mówisz mi to wszystko... 
- Pomoże ci to przeżyć, wierz w to albo nie, ale jestem twoim Patronem i uważam że to wszystko ci się przyda. - Kłamca westchnął ciężko. 
- Co mnie podkusiło żeby cię wybrać..
- Kiedyś mi podziękujesz. Siedź cicho i słuchaj. Turniej trwa cztery dni. Pierwszy dzień to jatka. Dosłownie. Każdy ma możliwość zabicia każdego. Po śmierci jednego zawodnika przerywa się walkę. Przez kolejne dni losuje się pary. Każdego dnia walczysz jeden raz. Jeśli wala trwa dłużej niż 15 min. przerywa się ją na pięć minut i wznawia się z powrotem.  Jeszcze jedno. Każdy czarny mag uważa ten Turniej za obrazę najgorszego stopnia. Żaden z twoich przeciwników nie będzie zadowolony, że tu jest. Wykorzystaj to. Nie radzę zawierać sojuszy. 

*********

- Loki musimy już iść, - Kłamca rozglądał się gorączkowo.
- Nie. Muszę jeszcze... 
- Nie czas na sentymenty, Loki! - warknął Gran. Brunet odepchnął Patrona. 
- Czekaj na mnie! - Zielonooki pobiegł w stronę komnat. Wpadł do pokoju syna. Chłopak siedział na łóżku wpatrzony przed siebie. Loki podbiegł do niego i przytulił go. Narfi otrząsnął się z otępienia.
- Tato... - brązowe oczy spojrzały z żalem na Kłamcę. Po policzkach chłopaka płynęły łzy. Loki otarł je.
- Spokojnie...
- Nie chcę żebyś tam szedł. - jęknął chłopak. Zielonooki uśmiechną się smutno.
- Obawiam się, że teraz już nie mogę zrezygnować...- szepną - Narfi...obiecaj mi jedno. Nie będziesz oglądał Turnieju. Proszę. - Narfi pokiwał głową.
- Nie będę - szepnął - Nawet nie miałem takiego zamiaru. - Loki przytulił go mocno.
- To dobrze. Bardzo dobrze, 
- Ale ty dotrzymasz obietnicy. - to nie było pytanie i Kłamca bardzo chciał dotrzymać danego słowa, tylko kiwną głową. - Powinieneś już iść...- szepnął Narfi. 
- Powinienem. Nawet muszę. Kocham cię. - Kłamca wstał i spojrzał na syna. - Żegnaj.
- Do zobaczenie. - powiedział Narfi z naciskiem - I powodzenia. - Loki kiwnął głową.
    Kłamca wyszedł z komnaty i pobiegł w stronę areny. W pomieszczeniu przygotowanego dla zawodnika Asgardu zastał Grana.
- Jeszcze raz zrobisz mi taki numer a przysięgam przeciwnicy będą twoim najmniejszym problemem-warkną czarnoksiężnik. 
- Przegapiłem coś? 
- Ognistego Feniksa, jakieś bliżej nieokreślone coś, nawet nieźle zrobionego Sfinksa i Lodowego Feniksa - majstersztyk. Niedługo wchodzisz.-. Nagle rozległ się dźwięk gongu. - Wchodzisz. - Kłamca wziął głęboki oddech. Gran otworzył przed nim drzwi. - Teraz już nie ma odwrotu. 

*********

Loki wyszedł na arenę z podniesioną głową i dumnie wyprostowany. Nie miał na sobie swojego zielono złotego stroju. Jego ubranie miało jednolitą czarną barwę. Zrezygnował z naszywki z herbem Asgardu. Całe odzienie uszyte było z materiałów nie palnego i przepuszczającego magię. Dzięki temu Kłamca mógł spokojnie założyć skórzane rękawiczki. Chociaż Gran zarzucił mu, że zachowuje się jak młoda panienka to Loki nie odrzucił tej części garderoby. Brunet uważnie zlustrował całą arenę. Z boku stali zawodnicy, którzy już się zaprezentowali. Trybuny były podzielone na siedem części. W założeniu każde z części miała być zajmowana przez obywateli danego świata, ale oczywiści nikt nie zastosował się do tej zasady. W części Asgardzkiej Loki dostrzegł Doktora Strange'a. Kiwnął mu głową, zastanawiając się jak ten Midgardzki mag się tu dostał. Czarodziej odwzajemnił gest i wzruszył ramionami jakby czytając w myślach Kłamcy i Loki wcale by się nie zdziwił gdyby się okazało że własnie to zrobił. Brunet wziął głęboki oddech i stanął przed lożami królewskimi. Siedem tronów, siedmiu królów, siedmiu doradców... Od lewej Władczyni Muspellheimu : Królowa Astala, Laufey, Malekith z mniej morderczym wyrazem twarzy niż zwykle, Faron - Król Wanaheimu, Odyn, Zawsze idealnie wyglądający Afaren - Król Alfheimu i Brokk - Włsadca Nirvadellu. Posadzić elfa i krasnoluda obok siebie? Odyn to samobójca, przecież oni przy najbliższej okazji skoczą sobie do gardeł.
  Kłamca skłonił się i rozpalił oba żywioły. Tak na prawdę nikt prócz Odyna i Laufeya nie wiedział, że Loki nie jest asgardczykiem. Wszechojciec nie wiedział o planach użycia obu żywiołów, nie wiedział, że jego największa tajemnica wyjdzie dziś na jaw, bo za każdym razem gdy Kłamca korzystał z lodu jedna połowa jego twarzy zmieniała barwę na błękitną. Loki zrobił gwałtowny obrót. Żywioły zaczęły wirować w okół niego. Brunet był w środku. On widział tylko ogień i kryształki lodu. Widownia ujrzała potężną, uskrzydloną bestię. Ostre lodowe kły iskrzyły się w słońcu, mocne skrzydła rozciągały się nad całą  polem areny. Kłamca wykonał gwałtowny ruch ręką. Smok wzbił się w powietrze, zionął ogniem i przeleciał nad widownią. Reakcja była natychmiastowa niektórzy pochylili się z przestrachem, inni patrzyli na bestię z nieskrywanym podziwem, a Astala i Laufey wpatrywali się w Lokiego ze wściekłością. Smok powoli zaczął się zmniejszać aż w końcu stanął na wzniesieniu nad areną obok innych podobizn zwierząt. Brunet skłonił się jeszcze raz. Na trybunach rozległy się oklaski, nawet zawodnicy i Królowie innych krain, co prawda z niechęcią, ale klaskali. Błękitna barwa powoli schodziła z twarzy Lokiego. Dostrzegł to Erwartung i z zaszokowanie przyglądał się zawodnikowi Asgardu. Zielonooki stanął obok niego.
- Kim jesteś? - Jotun spojrzał na niego.
- Twoim bratem. - odpowiedział Loki.
- Nie kpij. - warknął młodszy Laufeyson.
- Nie śmiał bym. - Kłamca obdarzył go chłodnym spojrzeniem. - A tak przy okazji. Ojczulek musiał się na ciebie nieźle wkurzyć, że posłał cię do zawodów...
- Nie wiem czemu to zrobił powiedział tylko: " Niech wygra lepszy". - Loki zmrużył oczy i spojrzał na Laufeya, który uważnie obserwował synów. Król uśmiechnął się drapieżnie do Kłamcy. Brunet natychmiast pojął plan Króla.
- Pomyśl książę. Skoro jestem tu ja i jesteś tu ty...
- Teraz rozumiem. - mruknął ponuro Erwartung i spojrzał na brata. - Niech wygra lepszy. - Loki kiwnął mu głową.
  Minęło piętnaście minut zanim wszyscy przedstawili swoje umiejętności. Przyszedł czas na pierwszą część turnieju. Jak trafnie nazwał to Gran : jatka. Wszyscy zawodnicy zmierzyli się wzrokiem.
- Zanim zaczniemy. - odezwał się krasnolud. - Ktoś ma ochotę się poddać ? Zapewniam szybką śmierć. - zawodnicy spojrzeli na niego wściekle. Ta propozycja była jak najbardziej na miejscu, ale mimo wszystko Loki i reszta czarnoksiężników poczuli się urażeni.
- Trzeba było tego nie mówić. - warknął elf i rzucił się na krasnoluda. Nie było żadnych zasad. Kłamca walczył właśnie z Muspellem i doszedł do wniosku, że zdecydowanie nie chciałby spotkać się z nim na arenie. Najgorsze było chyba to, że wyglądało na to że Loki ma skręconą rękę. Odwrócił się gwałtownie aby uniknąć ciosu i miał duże szczęście. Lodowy sztylet zamiast trafić w jego szyję, przeleciał raniąc go boleśnie w policzek i na koniec wbijając się w ramię Muspella. Brunet spojrzał na Jotuna stojącego kilka metrów przed nim.
- Nie ładnie atakować kogoś od tyłu. - Erwartung uniósł lekko brew.
- Doprawdy? - Loki przywołał sztylet i stanął w rozkroku. Nagle rozległ się dźwięk gongu. Wszyscy przerwali walkę i rozejrzeli się dookoła. Krasnolud leżał  martwy na piachu nad nim stał elf. Kłamca znów spojrzał na Jotuna.
- Wygląda na to, że będziemy musieli przełożyć naszą walkę.
- Obyśmy się jeszcze spotkali. - Loki odwrócił się w stronę drzwi prowadzących do jego pomieszczeń. Były otwarte. Schował nóż, krzywiąc się. Miał nadzieje, że Gran naprawi mu tą rękę do jutra. Wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
- Siadaj. - usłyszał krótkie polecenie, nie protestował. Usiadł na łóżku. Gran podszedł do niego i uniósł jego podbródek, żeby bliżej przyjrzeć się ranie na policzku. Kłamca skrzywił się lekko.
- Myślę, że ręka stanowi poważniejszy problem.
- To ja tu jestem medykiem, prawda? - Patron podszedł do blatu stołu i podał Lokiemu kubek. - Wypij to.
- Co to?
- Po prostu to wypij. - Gran podszedł z powrotem do bruneta i zaczął oglądać jego rękę. - Muszę ci ją nastawić...
- Rób co chcesz. - Kłamca skrzywił się kiedy Gran mocno pociągną jego rękę. Wziął łyk płynu i wypluł go z niesmakiem. - Co to!?
- Nie musisz wiedzieć, musisz to wypić.- Loki przełknął płyn.
- Mówiłem ci już, że cię nienawidzę?
- Tak. Przyjąłem to do wiadomości. Pij to.

*******

Narfi obserwował arenę z balkonu swej komnaty. Mimo prośby ojca obserwował Turniej. Niektórzy powiedzieliby, że można się było tego po nim spodziewać w końcu jest synem Kłamcy. Cóż... gwoli ścisłości Narfi nigdy nie powiedział "obiecuję".

środa, 24 grudnia 2014

Jemioła


Nie wiem jak to wyszło :D Sami oceńcie i powiedzcie: czy jesteście zadowoleni z prezentu ?

Do Wigilii zostało jeszcze kilka dnie, ale Stark Tower całe było już poobwieszane ozdobami zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. W środku we wszystkich pokojach, nawet w laboratoriach królowała jemioła. Tak, to był diaboliczny plan Tonego Starka te święta będą baaardzo ciekawe, tylko trzeba będzie wytłumaczyć wszystko asgardczykom. Thor zapowiedział, że przybędzie z przyjaciółmi. W g głębi duszy Tony liczył na jakiś mały między galaktyczny romansik, Podobno Lady Sif jest niczego sobie.
   wszystko było gotowe, teraz pozostało najtrudniejsze - czekać. Dla Tonego czekanie było istną męczarnią. Lecz w końcu nadszedł 24 grudnia. Wszyscy prócz asgardczyków już przybyli. Niestety Tony został ostrzeżony przez Natashę, że jeśli opowie gościom o tradycji z jemiołą to ona napuści na niego Hulka. Nie żeby Tony się bał. To przecież absurdalne, on w ogóle się nie bał... Ale wolał ostatnio unikać wściekłego Bannera. Uginając się pod szantażem milioner musiał zrezygnować ze swojego planu. Szkoda...
Nagle na środku salonu pojawił się Thor i jego przyjaciele. Tony przyjrzał im się uważnie. Thor zdecydowanie przesadzał co do Lady Sif. Oprócz niej przybyło jeszcze trzech mężczyzn...Nie! Czterech. Milioner zobaczył Lokiego. Pewnie ich ulubione blond bóstwo zapomniało wspomnieć, że zabiera brata. No bo przecież to taki drobiazg...
 W sumie na początku Tony nawet nieźle się bawił, ale szybko zaczęło go to wszystko nużyć. Kiedy Thor zapytał do czego służy ta roślina podwieszona pod sufitem, w sercu milionera zapalił się płomyk nadziei ale szybko zgasiła go Natasha mówiąc, że to tylko ozdoba. Doszło do tego, że Tony zaczął bliżej zaprzyjaźniać się z butelką Whisky. Niestety ta widocznie uznała milionera za niegodnego jej towarzystwa bo bardzo szybko się skończyła. Brązowooki rozglądał się w poszukiwaniu jej koleżanki. Traf chciał, że stała na stoliku obok kanapy gdzie zajął miejsce pewnie zielonooki brunet i Tonego zaczynało to już irytować, miał wrażenie że te zielone tęczówki śledzą każdy jego ruch.
Milioner wstał i skierował się w stronę stolika. Po prostu szybko zgarnie butelkę i odejdzie, Kidy sięgnął po alkohol  poczuł jak ktoś mocno łapie go za nadgarstek.
- Nie za dużo pijesz, Stark? - Loki podniósł nie niego wzrok.
- Nie twoja sprawa. - warkną Tony próbując wyrwać rękę z uścisku, co na niewiele się zdało. Loki wstał powoli i spojrzał milionerowi w oczy.
- Masz rację śmiertelniku to nie moja sprawa... - mrukną ciągle trzymając nadgarstek milionera.
- Czego chcesz? - brunet był nie na żarty zdenerwowany, człowiek który przed nim stoi zniszczył kilka miesięcy temu niezłą część Nowego Jorku. Zaraz... Czy Loki nie powinien siedzieć w jakiejś celi czy coś takiego? Kłamca uśmiechnął się niepokojąco szczerze.
- Midgardzkie zwyczaje są mi lepiej znane niż Thorowi...- oczy bruneta powędrowały ku górze, Tony powtórzył ten gest i spostrzegł jemiołę. Po chwili spojrzał na Lokiego, błysk w zielonych oczach utwierdził go tylko w przekonaniu,że jest już zgubiony.
- Nie zro... - wypowiedź przerwały mu chłodne usta atakujące jego własne. Loki wplótł swoje palce we włosy milionera i objął go drugą ręką nie pozwalając mu się odsunąć. Tony rozpływał się pod dotykiem Kłamcy. Sam nie do końca wiedział dlaczego. To po prostu było nowe, niesamowite i... i ... nie do opisania... W końcu oderwali się od siebie, ale zielonooki nie zabrał rąk.
- Loki wszyscy się na nas gapią - wydyszał cicho milioner.
- No to zaszokujmy ich jeszcze bardziej... Gdzie jest sypialnia? - Tony nie protestował. Wręcz przeciwnie kiedy dotarło do niego znaczenie słów Lokiego szybko obrócił się i pociągnął go w stronę sypialni. To była na prawdę ciekawa Wigilia...
*****
- Bracie! Loki!? - krzyknął Thor podnosząc się z kanapy, na której widocznie spędził noc Pewnie za dużo wypił. - Przyjacielu Jarvis gdzie mój brat?
- Zdaję się, że w sypialni Pana Starka, - odpowiedział S.I
- Zaprowadź mnie tam. - kiedy Gromowładny stanął przed właściwymi drzwiami, złapał za klamkę i pociągną, nie były zamknięte. Wszedł do środka, zobaczył Tonego leżącego na kimś. już w tym momencie blondyn zaczynał mieć złe przeczucia.
- Loki?- zapytał niepewnie. osoba pod milionerem drgnęła i próbował się podnieść, ale zaprzestała po kilku nieudanych próbach.
- Anthony, złaź! - Thor usłyszał głos brata. Stark mruknął coś nie wyraźnie nie mając zamiaru rezygnować z tak wygodnego położenia. Loki zrzucił go szybkim ruchem. Zielonooki uniósł się na rękach i spojrzał na blondyna.
- Thor! Coś się stało? - Gromowładny zdębiał na widok Kłamcy. Loki oprócz opaski z pluszowymi rogami renifera i czerwonej obróżki z dzwoneczkami był kompletnie nagi. Brunet poprawił przekrzywioną opaskę, ziewnął i uśmiechnął się do Thora. - Braciszku, ja oczywiście nie mam nic przeciwko temu żebyś tak stał i się gapił, ale sam przyznasz że to trochę niegrzeczne szczególnie, że razem z Anthonym pozbyłem się kołdry... - minęło parę sekund zanim do Gromowładnego dotarło co Loki do niego mówi. Blondyn szybko przeniósł swój wzrok na inne części pokoju. - Więc co się stało?
- Ja... chciałem cię znaleźć...
- I znalazłeś. Coś jeszcze? - nagle błękitnooki usłyszał jęk Lokiego. - Stark... Anthony nie teraz.. Cholera gdzie z tymi łapami... - to był raczej słaby protest i Thor na prawdę nie chciał tego widzieć. Gromowładny szybko odwrócił się i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
 Loki roześmiał się siadając na Tonym okrakiem.
- Dla samej tej miny było warto... - powiedział po czym przygryzł wargę i spojrzał pożądliwie na Tonego - chociaż z chęcią kontynuowałbym naszą znajomość, Panie Stark.... - wymruczał cicho. Milioner przełknął ślinę.
- Cóż... nie widzę przeszkód...

czwartek, 11 grudnia 2014

Obietnica


Z okazji moich urodzin, które są jutro macie ode mnie prezent.
"Obietnica" czyli "Poświęcenia" część 2 :D Tak będzie część trzecia, może nawet i czwarta nie wiem zależy w ilu częściach się zmieszczę. Uważam, że "Poświęcenie" było lepsze, ale oceńcie to sami, proszę o szczerość. 

Narfi stał przed oknem i patrzył na dzieci bawiące się w ogrodzie. Był roztrzęsiony, ledwo udało mu się zachować spokój w obecności strażnika, który przyniósł mu wieści. Chłopak zacisną powieki, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Trudno mu było uwierzyć w to co usłyszał. Wiedział, że to zapewne jedyne wyjście żeby jego ojciec został w Asgardzie, ale bał się. Bał się, że coś może się stać. Loki jest świetnym magiem, ale coś może się nie udać, wystarczy jedno potknięcie i Kłamcę czeka rychła śmierć. Nagle rozległo się pukanie. Narfi nie odwrócił się, milczał. Po chwili usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi. Ktoś podszedł do niego i go objął. 
 - Narfi? – chłopak przełknął łzy i odwrócił się powoli aby spojrzeć w parę zielonych tęczówek.
- Możesz zginąć… - szepną i opuścił głowę. Kłamca westchną  cicho i ukląkł przed synem, spojrzał mu w oczy.
-Jest taka możliwość.
- Nie! – oddech Narfiego przyśpieszył, a po jego policzkach znów popłynęły łzy. – Nie. – powtórzył ciszej- Straciłem już matkę i brata. Nie chcę stracić Ciebie. Nie chcę znów być sam… - Loki wstał i przytulił syna. Nic nie mówił. Nie pocieszał go. Panowała ogólna opinia, że Kłamca nie potrafił tego robić, ale to nie prawda. Zielonooki przysiągł sobie, że nigdy nie okłamie syna, a mówienie „ Wszystko będzie dobrze”  Było okrutnym kłamstwem.
- Tato…? – Chłopak podniósł głowę.
- Tak?
- Obiecaj mi…Obiecaj, że przeżyjesz. Wiem, że przegrana nie zawsze oznacza śmierć. Jest jedno wyjście. – Loki przymkną oczy, a na jego twarzy pojawił się gorzki uśmiech.
- Wiem o czym mówisz, ale…Obawiam się, że jeśli to zrobię to Odyn znów mnie… -Kłamca wziął głęboki oddech. Na samo wspomnienie tej przeklętej jaskini robiło mu się słabo. Spuścił głowę. – Narfi…ja nie mogę…- brązowe tęczówki wpatrywały się w Lokiego z wyczekiwaniem.
- Proszę…- szepną chłopak. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi, odsunął się od ojca i oparł się o parapet. Loki stał jeszcze chwilę w miejscu z opuszczoną głową po czym odwrócił delikatnie syna tak żeby ten stał do niego przodem. Chłopak podniósł na niego wzrok.
- Narfi, obiecuję Ci, że nawet jeśli będę musiał  błagać o litość przeżyję ten Turniej. Chociaż nie mogę Ci obiecać, że Odyn mnie nie zabije. – brązowooki westchną z ulgą i przytulił się do ojca.
- Jeśli to zrobi…- Loki przyłożył mu palec do ust.
- Ciii…Uważaj co mówisz – szepną i wskazał na kruka kołującego na zewnątrz, który akurat teraz podleciał bliżej okna. Narfi kiwnął głową.
- Pójdę już – mrukną Kłamca, pocałował syna w czoło i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie. Kiedy wyszedł natknął się na Ignisa. – O! Chodź, idziesz ze mną – pociągną przyjaciela za sobą.
- Loki! Muszę dać to…
- Później. Teraz idziesz ze mną do skrzydła szpitalnego – rudowłosy przystaną.
- Po co?- Kłamca westchną cicho.
- Według zasad Turnieju muszę mieć tak zwanego Patrona. Czyli potrzebna mi osoba, która będzie ze mną ćwiczyć i ewentualnie leczyć obrażenia podczas Turnieju i tym podobne bzdury. Ciebie nie mogę wybrać, bo jako doradca będziesz w lożach obok króla więc pozostaje mi Gran. Chodź już.
- Zdajesz sobie sprawę, że za sobą nie przepadacie. – Zielonooki prychną cicho.
- Łagodnie powiedziane. Uwierz mi nie mam lepszego kandydata.
 Dwaj magowie stali naprzeciwko wrót prowadzących do gabinetu obecnego Medyka Nadwornego. Loki zapukał, drzwi otworzyły się natychmiast.
- Czego!?- warkną ciemnowłosy mężczyzna, układający książki na jednej z półek.
- Może grzeczniej – mruknął Loki. Mężczyzna odwrócił się gwałtownie, a jego nienaturalnie fioletowe oczy przeszyły Kłamcę spojrzeniem.
- Proszę, proszę kogo ja widzę? Mój były, niedoszły uczeń.
- Były, niedoszły – powtórzył Loki – Ładnie powiedziane.
- Wybaczcie, ale ja nie mówię waszym szyfrem… - Ignis popatrzył na Zielonookiego. Kłamca nie spuszczał wzroku z Grana.
- Były uczeń, niedoszły uczeń czarnej magii.
- Tylko dlatego, że nie potrafiłeś trzymać języka za zębami! To przez ciebie tu siedzę! – syknął medyk. Loki wydął usta i zaśmiał się cicho.
- Skoro tam za mną tęsknisz to mam dla ciebie propozycję, przy okazji wyrwiesz się ze skrzydła szpitalnego. Potrzebuję Patrona. – ciemnowłosy usiadł, a na jego ustach pojawił się drwiący uśmiech.
- Doprawdy i akurat mnie wybrałeś? – Kłamca westchną ciężko i skarcił się w myślach za naiwność. To było do przewidzenia, że Gran przyciśnie go i nie odpuści.
- Ignis nie może, a…a ty jesteś prawdopodobnie jedyną osobą w tym królestwie, która jest w stanie mnie zmusić do ćwiczeń. – Loki oparł się o ścianę i wbił wzrok w podłogę. Wiedział, że w tej chwili na ustach Grana maluje się uśmiech satysfakcji.
- Dobrze – Kłamca zacisną zęby słysząc zadowolony medyka. – Ale ty informujesz o tym Odyna. – Zielonooki kiwnął głową i bez pożegnania szybkim krokiem wyszedł z gabinetu, ciągnąc za sobą Ignisa.
*********
Loki z jękiem upadł na piach. Już żałował, że wybrał Grana na Patrona, ćwiczenia były istną męczarnią. Kłamca przymknął oczy.
- Co…? Już zmęczony? Nie wierzę. – w głosie czarnoksiężnika słychać było nieskrywane rozbawienie. Zielonooki przetoczył się na brzuch i uniósł się na czworaki. Powoli wstał chwiejnie, staną naprzeciwko fioletowookiego . Ledwo utrzymywał się na nogach, a jedna z jego rąk zwisała bezwładnie.
- Gdyby nie te runy, już byś nie żył – syknął Kłamca i wskazał na swój nadgarstek na który widniały znaki.
- Właśnie dlatego je założyłem. Po za tym chciałem sprawdzić jak ci idzie kiedy masz ograniczone możliwości. – Loki zacisną zęby.
- W takim razie już to zrobiłeś! – warkną.
- Nie… - mruknął rozbawiony Gran a w jego ręku pojawił się długi rzeźbiony kij pomalowany na obu końcach. Czarodziej przyjął postawę.- Mam zawiadomić Odyna, że odmawiasz ćwiczeń?
- Nienawidzę Cię!- warknął brunet i rzucił się na swojego Patrona. Gran odsunął się krok w tył, a kiedy Loki był już wystarczająco blisko, podciął mu nogi kijem. Kłamca znów zwalił się na piach, spróbował użyć zaklęcia teleportacji ale runy na jego nadgarstkach zaświeciły się i czar nie zadziałał. Kręciło mu się w głowie, kiedy przymknął oczy poczuł, że ktoś nad nim stoi.
- Rób co chcesz. Ja nie mam zamiaru wstawać. – Kłamca poczuł jak Gran łapie go za nadgarstki. Wszelkie ograniczenia znikły. Zielonooki leżał chwilę, gdy otworzył oczy Grana już nie było.
******
- Na Odyna! Loki co ci się stało? – krzykną Ignis. Kłamca siedział oparty o ścianę obok wejścia do swojej komnaty. Uchylił powieki.
- Ymh…Ćwiczenia z Granem. Pomożesz? – rudowłosy pomógł wstać Lokiemu. Kłamca złapał za klamkę i wszedł do pokoju. Po chwili z jękiem opadł na łóżko.
 - Jakim cudem udało mu się cię…
- Po porostu jestem idiotą – przerwał mu brunet – dałem sobie założyć blokady.
******
Około 5 00 rano Kłamca zwlekł się z łóżka i tak nie mógł spać. Ilekroć zamykał oczy widział jaskinię i węża. Świadomość, że może tam wrócić naprawdę go przerażała. Przez kilka godzin krążył po pałacu nie mając co ze sobą zrobić. W końcu postanowił udać się do komnat królewskich i wyciągnąć trochę informacji z Odyna.
  Loki wszedł do gabinetu Wszechojca i bezceremonialnie zajął miejsce naprzeciwko króla. Odyn skrzywił się lekko.
- Czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Wiem, że masz listę zawodników. Chcę ją znać.
- Twoja szczerość jest onieśmielająca. – mrukną Odyn z nutką ironii w głosie. – Nie dam ci listy. Prawo tego zabrania. – Loki pochylił się do przodu.
- Ile razy łamałeś je dla swojej wygody? – zapytał prowokacyjnie.
- Trzeba wiedzieć kiedy przestać.
- Skoro tak stawiasz sprawę. Może źle zacząłem? Tak czysto teoretycznie : co by się stało gdyby zawodnik Asgardu okazał się zwykłym tchórzem? Mojemu imieniu już nic nie zaszkodzi, ale mogę zaszkodzić Tobie i krajowi.
- Mógłbym rozkazać znów wsadzić cię do tej jaskini.- warknął lodowato król.
- I kogo wystawisz na moje miejsce? – Odyn zacisnął zęby i wstał. Po chwili otworzył stojącą na szafce szkatułkę i wyjął z niej list. Rzucił ją na biurko.
- Zapamiętaj sobie Loki marny będzie Twój los jeżeli przegrasz i przeżyjesz. – sykną i po chwili dodał cisze - A może nie tylko twój…- Kłamcę przeszedł zimny dreszcz. Groźba w słowach Odyna była aż nazbyt słyszalna. Wizja powrotu do jaskini była przerażająca, ale jeszcze bardziej przerażającą wizją była krzywda Narfiego. Szybko podniósł kopertę z biurka. W środku znajdowało się siedem kart zawodników. Ani Nilfhelim, ani Midgard nie brał udziału w Turnieju. Loki spokojnie przeglądał karty i rozkładał je na dwa stosy. Odyn domyślił się, że jeden stos to przeciwnicy niebezpieczni, a drugi stos to zapewne ci, których z łatwością będzie pokonać. Wkrótce w ręku Kłamcy została tylko jedna karta. Wszechojciec był bardzo ciekawy reakcji Lokiego na zawodnika Jotunheimu. Spodziewał się zdziwienia, ukrytego za maską spokoju. Jednak na twarzy Zielonookiego widać było nieskrywaną wściekłość. Ręce Kłamcy zacisnęły się na kawałku papieru i gniotły go bez litości.
- Przyznam, że spodziewałem się innej reakcji…- Loki trzasnął ręką w biurko aż Wszechojciec podskoczył.
- On. Miał. Nie żyć. – warkną lodowato brunet – Ten cholerny „Nadzieja” miał nie żyć!*
- Słucham!?
- Nie twoja sprawa! – Kłamca gwałtownie wstał upuszczając kartę na podłogę, chciał wyjść kiedy drzwi zatrzasnęły się przed nim.
- Myślę, że to jak najbardziej moja sprawa. - Loki westchnął i odwrócił się na pięcie.
- Erwartung II Laufeyson - zwany też "Ostatnia Nadzieja". Pół Jotun, pół Elf. Potężny czarnoksiężnik. Miałem kiedyś plany dotyczące tronu Jotunheimu, przeszkadzał mi więc zorganizowałem na niego zamach. Zostałem zapewniony że nie żyje. Po kilku miesiącach palny były nieaktualne więc przestałem się nim interesować. Zaspokoiłem twoją ciekawość, Wszechojcze? 
- Dlaczego "Ostatnia nadzieja"?
- Po pierwsze jego imię znaczy właśnie "nadzieja", a po drugie panowało przeświadczenie, że odzyska szkatułę, którą miałeś przyjemność ukraść. Muszę iść. - Kłamca odwrócił się i wyszedł.
****
- Musisz zaprojektować sobie ukłon. Każdy zawodnik musi się zaprezentować przed władcami krain. Najczęściej za pomocą swoich umiejętności magicznych prezentują jakieś zwierzę, z którym będą identyfikowani. - Loki uniósł powieki i podniósł się do siadu.
- Wilk.
- Zbyt banalne..
- Wąż.
- Mało atrakcyjne. Po za tym mam wrażenie, że jak jeszcze raz zobaczysz węża to dostaniesz zawału. - Na usta Grana wpłynął złośliwy uśmiech. Kłamca zacisnął zęby. 
- Smok.
- Tak! - fioletowooki wstał z ławy i zaczął chodzić w tę i z powrotem. - Gdybyś połączył swoje umiejętności i stworzył smoka z lodu i ognia. To byłoby imponujące. Nie sądzę aby ktoś powtórzył coś takiego. 
- Oszalałeś!? Nie da się...
- Dasz radę. Spróbuj. - Kłamca wydał z siebie dźwięk przypominający warknięcie.
- To zbyt duże zużycie energii. Nie możliwe jest używanie jednocześnie ognia i lodu. 
- Oddziel te dwa żywioły na obie ręce. Do póki ci się nie uda, nie wyjdziesz stąd...- Loki zacisnął zęby i zmierzył czarnoksiężnika wzrokiem. Stanął w rozkroku, przymknął powieki i uspokoił oddech. Kłamca był pół Lodowym Olbrzymem, pół Muspellem. Potrafił władać ogniem i lodem, ale nie w tym samym czasie. To było niewykonalne. Rozdzielenie tego, tak jak mówił Gran wymagało skupienia. Być może to mogłoby się udać, ale stworzenie z tego podobizny smoka było niemożliwe. Kłamca przywołał oba żywioły, jego lewa ręka robiła się błękitna, po prawej co jakiś czas przemykały płomienie. Kiedy ogień spotkał się z lodem Loki poczuł lekki ból w miejscu złączenia. Chciał otworzyć oczy i przestać.
- Nie dekoncentruj się. - mruknął Gran - Skumuluj magię żywiołów na dłoniach. - ból nasilał się. Zielonooki zacisnął zęby i powoli otworzył oczy. Udało się!  - Brawo! Uformuj coś. - Kłamca gwałtownie złączył obie ręce, a potem powoli rozdzielił. Pomiędzy nimi unosiła się paląca się lodowa kula. 
- Teraz wystarczy stworzyć smoka i sprawić żeby się ruszał... Poradzisz sobie. - Loki spojrzał na Grana jak na szaleńca.
- Ale to wymaga wprawy i dużo ćwiczeń. Nie zdążę.
- Musisz. 

wtorek, 25 listopada 2014

Bajka

Oto moje nowe opowiadanie. Możecie mnie za nie zabic jeśli chcecie ;D , ale najpierw.
Ogłoszenia Parafialne
(Dla Vivi xD)
1. Druga część " Poświęcenia " jest w przygotowaniu. Dokładniej czeka na sprawdzenie i ewentualne dopianie dalszej części zakończenia. 
2. A teraz zapraszam do czytania: 
(Opowidanie zdecydowanie dołujące)


Za siedmioma górami, za siedmioma morzami i za tylko jedną, choć bardzo niezwykłą tęczą, było…no właśnie, co? Niektórzy sądzą że za tęczą  można znaleźć garnczek złota, jeszcze inni że żyją tam jednorożce. To wszystko kłamstwa. Jest jednak pewna mała grupa ludzi, która ma jakiekolwiek pojęcie o tym co jest po drugiej stronie tęczy. Mówi się że tęcza jest rodzajem mostu łączącego nasz świat z innym bardziej rozwiniętym,  bo kiedy my zachwycamy się wyobraźnią autorów książek fantasy i science-fiction, oni dosiadają smoków i zgłębiają tajniki magii. Właśnie o mieszkańcach tej krainy, a raczej o jednym z nich będzie ta historia. Jednakże, nie będę tu opowiadać o wielkich czynach które ocaliły świat, ani o bohaterach czy książętach ratujących księżniczki. W każdej historii potrzebny jest jakiś antybohater, zwykle nie spotyka go tak  zwany „happy end” gdyż ten rodzaj zakończenia przypisany jest nieodłącznie do bohaterów. Pozwolę sobie tu przytoczyć historię pewnego kłamcy, psotnika i oszusta. Którego zdecydowanie nie można określić mianem bohatera. Ale myślę, że najlepiej będzie zacząć jeszcze raz od początku.
  Za siedmioma górami, za siedmioma morzami i za tylko jedną, choć bardzo niezwykłą tęczą, leżało przepiękne królestwo zwane Asgardem. W owym królestwie rządził stary i mądry król Odyn.  Miał on, przynajmniej tak się wszystkim wydawało, dwóch synów. Thor i Loki, nie bez powodu ich imiona wymieniane były w tej kolejności. Blondwłosy Thor, dzierżący Mjolnir był pierworodnym synem Odyna co za tym idzie – następcą tronu. Gromowładny – bo i tak go nazywano, budził powszechny respekt.  A Loki…Cóż  Lokim tak naprawdę przejmowało się mało osób. Budził szacunek kiedy pojawiał się na ulicach miasta, ale za jego plecami szeptano. Wyśmiewano go za to, że uczył się magii, bo jak wiadomo jest to sztuka przeznaczona głównie jeśli nie tylko dla kobiet, które nie mogą unieść miecza i uciekają się do sztuczek. Co ciekawe nikt nie wytyka tego Odynowi. O nie, Wszechojciec jest dobrym, mądrym i najlepszym z najlepszych. Przynajmniej taką miał opinie wśród ludzi. Ale wróćmy do Lokiego. Nic dziwnego że brunet coraz częściej zamykał się w swoich komnatach, wolał towarzystwo książek niż ludzi którzy ciągle naigrywali się z niego. Rzadko kto potrafił go zmusić do wyjścia. Pewnego, a jakże, słonecznego choć niekoniecznie wszystkim zwiastującego szczęście, dnia Psotnik odkrył tajemnice, którą Odyn pieczołowicie strzegł przed nim. Tego dnia coś się w nim złamało, cały jego świat zatrząsnął się w posadach. Właśnie tego dnia nieszkodliwy dotąd Psotnik zaczął przekształcać się w przebiegłego i  bezwzględnego Kłamcę. Dalej było tylko gorzej. Spadł, spadł na nieznaną mu planetę, spotkał tam istotę, która była zdolna zrobić dosłownie wszystko aby osiągnąć cel. Loki przekonał się o tym na własnej skórze. Kilka lat później zaatakował Midgard i dał się złapać, nienawidził Asgardu  ale tam był bezpieczny. Thanos nie miewa sprzymierzeńców, ma tylko i wyłącznie podwładnych, a kiedy ci go zawiodą potrafi czekać na zemstę latami, ale w końcu ją wypełnia. Teraz czekał go sąd i tak długo z tym zwlekano, ale było to zrozumiałe Asgard w między czasie prowadził  wojnę z Muspellheimem.
  Nie łudził się, najpewniej czeka go teraz śmierć. Nie bał się. Kiedy szedł złotymi korytarzami otoczony eskortą strażników był całkowicie spokojny. Oswoił się już z tą myślą, że zginie. Egzekucja na samą myśl o tym wzdrygnął się,  Odyn nie pozwoli mu zginąć w walce tak jak przystało. Tak jak przystało… czyli jak? Z honorem!? To bezsensu przecież Kłamca dawno stracił resztki honoru…
Loki wszedł do złotej sali. Sąd nie był publiczny, w pomieszczeniu był tylko Odyn, Thor i Frigg. Brunet podchodził powoli do tronu. Frigg miała spuszczoną głowę lecz widać było łzy spływające po jej policzkach. Kłamca przymknął oczy, więc najprawdopodobniej miał racje. Wszechojciec nie bawił się w pouczające kazanie od razu wypowiedział wyrok. Śmierć, oczywiście, nie mogło być inaczej. To nie było śmieszne a mimo to na ustach Lokiego pojawił się uśmiech. Psychopata…
 Odprowadzono go do celi. Ciemne, wilgotne pomieszczenie o klaustrofobicznych rozmiarach. Tylko przez jedno małe okienko wpadało do środka światło księżyca. Było już późno, a mimo to Kłamca nie spał. Loki z podkulonymi nogami wpatrywał się w wielką tarczę księżyca. Dziś było widać ją całą. Pełnia zawsze kojarzył się z czymś magicznym i niesamowitym. Często była dla niego zwiastunem nieszczęścia i tym razem się nie pomyliła.  Ciszę przerywało tylko wycie, wilki i wilkołaki budziły się tej nocy do życia. Wszyscy asgardczycy drżeli na ten dźwięk, Lokiego w jakiś sposób to uspokajało. Po jego policzkach płynęły łzy, były takie momenty kiedy Kłamca zrzucał wszystkie maski. Nie potrafił już znieść natłoku uczuć które się w nim kłębiły. Musiał się poddać, najczęściej kończyło się to płaczem. Dla Lokiego strach przed śmiercią był jak stary przyjaciel, tyle razy Kłamca obawiał się o życie, że teraz właściwie było mu wszystko jedno. Nienawidził siebie i swojego życia, śmierć była najlepszym rozwiązaniem.
 Tej nocy nie tylko Loki nie spał. Odyn nerwowo spacerował po sali tronowej. Nie był w swoich komnatach, pokłócił się z Frigg o wyrok który wydał w sprawie Lokiego. Żona odmówiła wpuszczenia go do sypialni, więc siedział otoczony przez zimne ściany sali tronowej. Wycie wilków przeszywało powietrze. Odyn się bał. Tak ,wielki, wszechwiedzący, wszechpotężny Odyn Wszechojciec bał się już od dawna. O swoje królestwo, o łatwowiernego syna, o żonę. Miał wrażenie że wszyscy sprzysięgli się przeciwko niemu aby za wszelką cenę go zniszczyć, atakowali go jak wygłodniałe wilki. Wojna z Muspellheimem, a co za tym idzie również z Jotunhaimem i Savaratheimem. Odyn wiedział, że jeśli wszystkie te królestwa uderzą swoją pełną siłą to nawet gdyby Wojska Asgardu były złożone z samych Eincherjerów  i najlepszych wojowników to i tak nie wygrają. Wieczne królestwo zostanie zmiecione z powierzchni ziemi. Wyrok wydany na Lokiego też nie był prostą decyzją. Król musiał postępować według prawa które sam ustanowił.  Winy Kłamcy były zbyt ciężkie aby go ułaskawić. Musiał skazać go na śmierć. Nie miał innego wyjścia! Nie mógł przecież nic zrobić, był tyko królem… !!!
  Noc mijała nieubłaganie wolno. Każda sekunda stała się minutą, a każda minuta godziną. Im bliżej świtu tym ciemniejsze były myśli Lokiego. Wspomnienia przelatywały mu przed oczami, wszystko co zrobił, wszystko powracało : rozczarowanie, ból, strach, determinacja, żal, smutek. Czy teraz żałował? Czy był zdolny żałować? Kochać? Współczuć?  Wyrok jeszcze bardziej utwierdził go w przekonaniu , że jest bezdusznym, nic niewartym potworem. Jutro zginie. To musi się tak skończyć. Kłamca był tego świadomy, w każdym swoim planie uwzględniał śmierć. Przyzwyczaił się do tego. Więc czemu teraz teraz ogarniał go niepokój. Wiele razy był gotów umrzeć. Jeszcze przed godziną był gotowy na śmierć, ale im bliżej było do egzekucji tym bardziej się obawiał. Cisza i ciemność ogarniały go ze wszystkich stron. Loki patrzył na księżyc, który powoli ustępował miejsca słońcu.
Ciężkie kroki strażników odbijały się echem od murów lochu. Każdy krok przybliżał śmierć Kłamcy. Kiedy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, zielonooki wstał. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Do celi wszedł Fandral, Hogun, Sif i kilku strażników. Loki wyprostował się i przybrał na twarz pogardliwy uśmieszek. Nie pokaże im ze się boi. Duma mu na to nie pozwalała. Miał wielką ochotę powiedzieć komuś o wszystkich swoich obawach, wykrzyczeć wszystko co myśli. Teraz było już za późno. Jeszcze kilka metrów i kilkadziesiąt oddechow I te sprawy przestaną mieć jakie kolwiek znaczenie. Loki był zmęczony. Zmęczony swoim życiem. Nieustanną ucieczką przed prawdą i przeznaczeniem. Śmierć oznacza spokój więc może nie jest to jakaś straszna perspektywa. Był już w połowie drogi do szubienicy. Kat z nożem w ręku stał na środku. Kłamce  przywiazywano do drewnianego słupa. Odszukł Odyna wzrokiem i posłał mu uśmiech. Szczery uśmiech. Jego usta ułożyły  się w bezgłosne " Dziękuję ". Kiedy sztylet wbił się w serce po policzku Lokiego spłynęła łza. 
 Jedna łza mająca zastąpić tysiąc słów, krzyków i lamentów. 
 Jedna łza blagajacego o pomoc, zrozumienie i trochę uwagi.
Jedna łza niezauważona przez prawie nikogo i egzekucja dreczęcząca Odyna każdej nocy.
Jedna łza...

piątek, 31 października 2014

Frostiron, czyli Helloweenowe życzenia.

Opowiadanie, a raczej miniaturka + bonus (czyli życzenia od bohaterów XD) z okazji Helloween!!! :D Liczę na komentarze.
Zapraszam na bloga, którego piszę razem Kushiną :D Jeśli dobrze pamiętam 1 rozdział pojawi się jutro. Liczymy na komentarze.
http://asgard-birds.blogspot.com/
A teraz zapraszam do czytania:

- Nie!- wrzasną Loki i opadł na kanapę.
- Oj, proszę... Reniferku...
- Nie będę się wygłupiać. Po za tym sam mówiłeś, że bawią się w to dzieci.
- Dorośli też. -Tony usiadł obok zielonookiego i przyciągną go do siebie - Proszę...
- Nie nawet o tym nie myśl. Nie dość, że wieża wygląda jeszcze gorzej niż zwykle i nie mów mi że dynie przydają jej uroku, to ty chcesz mnie jeszcze namówić żebym przebrał się i chodził po domach zbierać cukierki!? Na to na pewno się nie zgodzę! Zapomnij!
- Loki to tradycja. Zrób to dla mnie. - Kłamca popatrzył z niezadowoleniem na milionera. - Będzie świetnie. Zobaczysz. - asgardczyk westchną ciężko i wstał ciągnąc za sobą Tonego.
- Niech ci będzie, ale - Brunet złączył ich usta. - kiedy wrócimy pokażę ci jak w Asgardzie świętujemy koniec miesiąca. - wymruczał. Po ciele Anthonego przeszedł dreszcz.
- Wiesz...w sumie to, aż tak mi nie zależy. Możemy...
- Ciii... - zielonooki położył palec na ustach kochanka - Nie mój geniuszu, teraz wychodzimy.
- Ale... - Kłamca zamkną usta Tonego pocałunkiem.
- Jak już mówiłem: teraz wychodzimy.
______________________________________________


Tony: Wesołego... Ah! Um.. Loki przestań no... Oh!
Loki: Dlaczego? *szelmowski uśmieszek*
Tony: Looki... Mu...szę złożyć życzenia Oh!
Loki: *zaczyna zdejmować Starkowi spodnie*
Rox: *wchodzi do pokoju* Zabije was!!! Mieliście tylko złożyć życzenia!
Loki: Nie wtrącaj się śmiertelniczko *rzuca Starka na łóżko*
Rox: *Podchodzi do Lokiego i ciągnie go do tyłu za włosy* Stark ubieraj się! Już! *warczy*
Loki: *zaczyna się wyrywać*
Rox: Zabierzcie go ode mnie!
Tony: *podbiega do Lokiego i obejmuje go* spokojnie księżniczko, zaraz będziemy kontynuować *puszcza oczko* ale najpierw życzenia.
Loki: Dobra...*obrzuca Rox niezadowolonym spojrzeniem*
Loki&Tony&Rox: Wesołego Helloween!!!

piątek, 24 października 2014

Long live the King!!!

Oto przedstawiam wam nowe opowiadanie :D Proszę o komentarze. Co mogę jeszcze powiedzieć? Cóż : Long live the King! 
Zapraszam:

Thor przyglądał się uważnie Lokiemu. Kłamca kulił się w kącie celi. Patrzył na Gromowładnego nieprzytomnym wzrokiem. Chociaż jedno oko było jadowicie zielone, a drugie miało barwę szkarłatu oba wyrażały to samo – przerażenie. Ubranie Lokiego było podarte i całe we krwi, na jego nadgarstkach lśniły mocno zaciśnięte kajdanki.
- Po co ci to była ta ucieczka braciszku? – blond włosy bóg podszedł do szyby i położył na niej rękę – po co? – wyszeptał.
 Kilka tygodni wcześniej Loki uciekł z asgardzkiej z celi. Heimdall orzekł, że widział go w Jotunheimie. Niedawno odnaleziono zbiega, poza bramami miasta, był pół żywy. Wszystko wskazywało na to, że Lodowi Olbrzymi przywitali go lochem i torturami. Tym sposobem Loki Laufeyson przerażony, załamany i upokorzony znalazł się znów w Asgardzie.
 *
Kłamca szedł przez złotą salę w eskorcie ośmiu strażników. Przedstawiał sobą obraz dość żałosny. Nie był to już ten dumny i arogancki książę, który z podniesioną głową przyjął wcześniejszy wyrok Odyna.  Teraz przed tronem klęczała istota z której wszelka duma i arogancja zostały wypędzone. Loki nie patrzył na nikogo, spuścił głowę i wbił spojrzenie w swoje ręce. W sali nie było tłumów jak poprzednio, Odyn zrezygnował z publicznego sądu, eskorta również została odprawiona. Wszechojciec przyglądał się chwilę przybranemu synowi po czym zszedł z tronu i ukląkł przy zielonookim.
 - Loki? – Kłamca nawet nie podniósł wzroku. Dopiero kiedy Odyn zaczął zdejmować mu kajdanki brunet popatrzył na niego oszołomiony.
 - Jesteś wolny. Unieważniam Twoją karę, a raczej uważam, iż  zrozumiałeś swoje winy. – przemówił król – szkoda tylko, że musiałeś tyle przejść aby je zrozumieć – dodał ciszej. Loki podnosił się powoli. Kiedy spojrzał Odynowi w oczy zobaczył łzy.
- Przepraszam…- wyszeptał i spuścił głowę.
 -Jesteś wolny, ale na razie nie wolno ci opuszczać granic miasta. – brunet kiwną głową.
- Rozumiem.
*
Thor wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi.
- Loki? – zawołał. Usłyszał ciche szczęknięcie klucza w zamku. Nacisną klamkę – otwarte. Kłamca stał przy półce i porządkował książki. – Bracie!!! – wykrzykną Gromowładny i objął mocno Lokiego.
- Thor… udusisz mnie! – jękną brunet i zdecydowanym ruchem odsunął się od księcia Asgardu. Wrócił do układania książek.
- Bracie, proszę… pogódźmy się. – w oczach Thora było widać nadzieję. Kłamca obdarzył go lodowatym spojrzeniem .
- Nie jestem twoim bratem – mruknął – Dlaczego niby mam się z tobą godzić?
- Loki, ja… – brunet pokręcił głową
- Nie Thorze, a teraz… proszę cię wyjdź.
- Ale…
- Żadnych „ale” wyjdź. – blondyn spuścił głowę i popatrzył z żalem na brata, ale wykonał polecenie. Kidy drzwi się zatrzasnęły Kłamca usłyszał ciche parsknięcie.
- Doprawdy, dziwię ci się, że tyle z nim wytrzymałeś. To kompletny idiota. – Loki wyprostował się i odwrócił. Na fotelu siedział Laufey.
- Też się sobie dziwię. Po co tu przybyłeś?
- Chciałem sprawdzić czy twój plan się powiódł. 
- Na razie tak, a teraz bądź tak miły tato i również opuść moją komnatę. – Laufey wyglądał na zirytowanego.
- Nie mów tak do mnie. – warkną- Kłamca uśmiechną się złośliwie.
- Skoro tak bardzo nie odpowiada ci przebywanie w moim towarzystwie to co tu jeszcze robisz? – Jotun pokręcił głową ze zrezygnowaniem i po chwili rozpłynął się w powietrzu. Loki usiadł na łóżku. Teraz czekało go najtrudniejsze. Musi zdobyć zaufanie Odyna, z Thorem raczej nie będzie większych problemów. Blondyna bardzo łatwo oszukać, ale z Wszechojcem nie będzie tak prosto.
*
Kłamca przez kilka miesięcy grał przerażoną i zresocjalizowaną osobę. Chodził pod ścianami, unikał towarzystwa. Wszyscy w pałacu zaczynali mu współczuć, a jeśli ktokolwiek twierdził, że Lodowi olbrzymi mają jakieś dobre cechy to widząc Lokiego zmieniał zdanie. Nawet Odyn, który obiecał sobie, że będzie ostrożny i uważny w stosunku do byłego księcia, powoli zaczynał wierzyć Lokeimu. Brunet w niespełna trzy miesiące odzyskał tytuł książęcy, a zakaz opuszczania miasta został cofnięty.
 Zielonooki szedł korytarzami pałacu prosto do skarbca. Przed drzwiami stało dwóch strażników. Loki posłał w ich stronę zaklęcie usypiające i usuną im pamięć. Wszedł do środka, na końcu pomieszczenia stała szkatuła. Kłamca zdjął ją z podestu i postawił na podłodze, sam usiadł naprzeciwko. Zaczął wypowiadać zaklęcie. Kiedy otworzył oczy w miejsce szkatuły stała lodowa kula. Zabrał ją i wyszedł jak gdyby nic się nie stało.
  Rano zjawił się na śniadaniu. Wszyscy byli nie spokojni i obrzucali się podejrzliwymi spojrzeniami. Wszystko szło zgodnie z planem. Teraz wystarczyło odegrać teatrzyk.
 - Czy coś się stało? –zapytał Loki. Wszechojciec popatrzył na niego z wahaniem.
- Wczoraj ktoś włamał się do skarbca, ukradł szkatułę. Strażnicy nic nie pamiętają. Kłamca zacisnął usta w wąską kreskę i popatrzył z niedowierzaniem na Odyna.
- Pozwoliłeś żeby ktoś ukradł Szkatułę Starożytnych Zim !?
- Poszukiwania trwają. – Kłamca wyglądał na przerażonego, jago klatka piersiowa unosiła się i opadał coraz szybciej.
- Wszystko dobrze? – brunet wstał gwałtownie i wyszedł z sali. Odyn znalazł go na jednym z pałacowych balkonów. Zielonooki stał oparty o poręcz.
- Masz całkowitą rację. Nie powinienem do tego dopuścić.
- Jeśli szkatuła dostanie się w ręce Lodowych Olbrzymów to… nie wolę nie myśleć co się w tedy stanie. – Loki wyminą Wszechojca i skierował się do swojej komnaty.
*
W pałacu rozgrywało się istne piekło. Wojska Asgardu zostały zaatakowane z zaskoczenia przez Jotun’ów. Nie mieli szans. Lodowe Olbrzymy miały przewagę liczebną i szkatułę. Odyn, Thor, Lady Sif i Trzej wojowie wraz z jednym z oddziałów schronili się w Sali tronowej. Na wrota Wszechojciec nałożył potężne zaklęcie.
- Panie, nie wejdziemy. – Laufey zacisną zęby. „Cholerni tchórze” – mrukną pod nosem.
- Doprawdy sądziłem, że potraficie otworzyć drzwi – zadrwił Kłamca.
- Otwórz je. – warkną król. Loki uśmiechną się i podszedł do drzwi. Położył na nich rękę, Jeśli chodzi o przełamywanie zaklęć to od zawsze najlepszy był w tym lód. Oczywiście zależało to też od rodzaju zaklęcia, ale teraz nie to jest najważniejsze.
 Po wrotach zaczął wpinać się lód, a skóra bruneta zmieniała kolor na błękitny. Nagle drzwi roztrzaskały się na małe kawałki.
  W kilka minut było po wszystkim. Odyn z Thorem klęczeli na posadzce zakuci w kajdany , większość strażników zostało zabitych. Loki siedział na tronie i przyglądał się kończącej się walce.
- Nie za wygodnie ci ? – warkną Laufey, powalając ostatniego żołnierza.
- Mamy umowę. – mrukną Kłamca.
- Owszem, nie zamierzam jej zrywać, ale zostawiam tu dwa oddziały moich ludzi z Errimerem na czele.
- Tylko nie on.
- Aż tak mnie nie lubisz? – do sali wszedł młody Jotun.
- Odwal się Erri. – brunet obrzucił olbrzyma lekceważącym spojrzeniem.
- Loki, dlaczego? – odezwał się Thor – i…i… jak? Przecież kiedy cię znaleźliśmy…
-Thor, Thor, Thor jesteś taki naiwny. – Kłamca spojrzał na blondyna z politowaniem i pokręcił głową. – Erri skoro już tu jesteś, zrób użytek ze swoich ludzi, niech odprowadzą ich do cel.
- Nie będziesz mi rozkazywał! – warkną Jotun. Zielonooki westchną cicho.
- Ciekaw jestem kim jest ten, który ośmiela się tak do ciebie zwracać. Każdego zwykłego żołnierza zabiłbyś za niesubordynację bez mrugnięcia okiem. – mrukną prowokacyjnie Odyn. Loki chciał odpowiedzieć, ale wyprzedził go Jotun.
- Och… cóż za niedopatrzenie z mojej strony nie przedstawiłem się. Zwą mnie Errimer Laufeyson. Do niedawna jedyny prawowity następca tronu Jotunheimu. – Książę skłonił się po dworsku. – Ta dem!!!* - krzykną do żołnierzy, ci natychmiast podeszli do więźniów i odeskortowali ich do cel. – Więc jak zmierzasz przekonać do siebie ludzi? – Loki utkwił wzrok w jednej z kolumn.
- Powoli, zaczynając od mieszkańców pałacu i wojska ,później mieszkańcy miasta.
  Kłamca miał ułatwione zadanie. Odyn musiał liczyć się ze zdaniem lordów Asgardu. Loki był dyktatorem, możni w żaden sposób nie mogli go zaszantażować czy przekonać. Po prostu ich nie słuchał, a kiedy za bardzo się naprzykrzali to odbierał im tytuł, zawsze działało. Jednocześnie dzięki temu zyskiwał w oczach mieszczan. Nikt nie lubi napuszonych lordów spacerujących codziennie po ulicach i patrzących na wszystkich z wyższością. Wszyscy za to uwielbiali patrzeć na lordów pozbawionych tytułu i majątku. Kłamca mianował nowych generałów armii, byli to bardzo często zwykli szeregowi. Oczywiście posiadali odpowiednie umiejętności. Żeby poprzedni generałowie, nie zaczęli podburzać ludu  stworzył Radę Wojenną i umieścił ich tam. Co prawda rada nie miała jeszcze żadnego celu, ale jakiż to zaszczyt i wyróżnienie. W mieście szeptano, niektórzy już przekonali się do nowego władcy i mówili, że jest on o wiele lepszy od Odyna, inni nadal nieufnie odnosili się do Lokiego.
 *
Thor siedział w celi pod ścianą. Errimer Laufeyson… Trudno mu było się do tego przyznać nawet przed samym sobą , ale był zazdrosny. Najzwyczajniej w świecie był zazdrosny o Lokiego. Blondyn wyglądał jak szczeniak któremu odebrano kość. Nie potrafił nienawidzić Lokiego, chciał żeby Kłamca znów był taki jak kiedyś, żeby byli braćmi. Schował twarz w dłoniach. Wszystko było nie tak jak powinno. Loki na tronie Asgardu. Nagle Thor usłyszał głos, dochodził jakby zewsząd. Kłamca przemawiał. No tak. Odyn specjalnie umieścił lochy w takim położeniu aby więźniowie słyszeli jego przemówienia. Miało to na celu zastraszenie ich. Gromowładnemu nie pozostało nic jak tylko słuchać. Zobaczył jak Odyn, w celi naprzeciwko, wstaje i podchodzi do szyby.
*
Kłamca chodził nerwowo po holu. Miał na sobie lekką galową zbroję, a na kruczoczarnych włosach spoczywała srebrna korona.
- Loki, przestań tak się kręcić, bo uznam, że się denerwujesz.
- Bzdury – prychną brunet. Erri uśmiechną się lekko.
- Jaasne… No to wychodź, już.
- Już?
-Tak. Już. Wychodź. – Jotun pchną go lekko w stronę balkonu. Kłamca wziął głęboki oddech i odsunął zasłonę na placu zebrały się tłumy ludzi. Pierwsze publiczne przemówienie.
- Zasiadłem na tronie Asgardu jako wasz najgorszy wróg. Wiem, że wiele osób uważało, iż będę bezwzględnym tyranem. Niektórzy z was nadal mi nie ufają i najprawdopodobniej nie zaufają nigdy. Każdy z was wie, że jestem Kłamcą. Nie ufacie mi i macie rację, ale mimo waszej bujnej wyobraźni, nie zamierzam przeprowadzać masowych mordów – część ludzi roześmiała się cicho – Nie miało by to sensu. Asgard jest teraz moim królestwem i chcę dla jego mieszkańców jak najlepiej. Nie proszę was o wybaczenie, bo wiem, że tego co zrobiłem nie wybaczyć się nie da. Proszę abyście dali mi drugą szansę i przysięgam wam na moją krew, że będę starał się być dobrym władcą. Wszystko zależy od was. – zapadła cisza. Nagle rozległ się krzyk.
- Niech żyje Król!
- Niech żyje Król! – krzyk powtórzył się, ale tym razem nie było to wołanie jednej osoby. Po chwili cały plac wiwatował na cześć Lokiego. Na ustach nowego Króla pojawił się uśmiech samozadowolenia, Kłamca odwrócił się i wszedł  powrotem do pałacu. Erri stał pod ścianą ze wzrokiem wbitym w przestrzeń.
- Wracam do Jotunheimu. – mruknął. Loki rozpiął pelerynę
- Wreszcie. Co się stało? – Jotun zacisną zęby.
- Był posłaniec. Laufey nie żyje. – Errimer wziął głęboki oddech. – Muszę przejąć tron. – Kłamca popatrzył przez chwilę na brata. Położył mu rękę na ramieniu.
- La den kaldeste av stjernene belyse sti**- Olbrzym pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
- Du også***. Liczę, że między naszymi królestwami zaistnieje pokój. – Loki kiwną głową.- Bywaj… bracie.
- Żegnaj – brunet patrzył jak Erri znika za drzwiami.
*
„Niech żyje Król” – echo krzyku odbijało się od ścian lochu i uparcie powtarzało to samo. Odyn chodził nerwowo po celi. Czyżby się pomylił co do Lokiego? To pytanie dręczyło go nieustannie. Nie potrafił znaleźć na nie odpowiedzi. Wiwaty cichły powoli, ale byłemu Królowi w głowie wciąż kołatało się: Niech żyje Król, Niech żyje Król, Niech żyje Król… Ale czy to możliwe aby ten Kłamca i psotnik został przyzwoitym władcą? Nie. Może…
*
- Daruj sobie on nigdy tego nie zrobi – mruknął Thor. Loki obdarzył go lekceważącym spojrzeniem i wbił wzrok w Odyna.
- Dobrze – odezwał się były król – podpiszę akt abdykacji i przekażę ci tron Asgardu. – Na ustach bruneta pojawił się szeroki uśmiech. Dał straży znak żeby rozkuli Odyna.
- Podjąłeś rozsądną decyzję. – mrukną. Thor patrzył z niedowierzaniem na ojca, który podpisywał dokument.
- Ale jak to? – wyszeptał Gromowładny. Odyn spojrzał znacząco na Lokiego, ten tylko westchną.
- Dobrze już, dobrze. Rozkuć go. – strażnicy wykonali rozkaz. Zielonooki usiadł na tronie.
- Kiedy koronacja? – Kłamca spojrzał ze zdziwieniem na Odyn.
- Ja…
- Założyłeś już koronę, ale wedle prawa nie jesteś jeszcze pełnoprawnym Królem. Kiedy koronacja?
*
Odyn włożył na głowę Lokiego koronę, po czym podał mu berło. Kłamca usiadł na tronie, sam nie wierzył w to co się dzieje, nie wiedział dlaczego były Wszechojciec podpisał akt abdykacji. Brunet miał wrażenie, że to tylko przepiękny sen i zaraz obudzi się w celi. Ale tak się nie stało.
- W świetle prawa i obyczajów Asgardu oto wasz nowy Król. – Po raz drugi mury pałacu odbijały echo krzyków tłumu : Niech żyje Król! Niech żyje Król!  Niech żyje Król!…

Ta dem*– Zabrać ich
La den kaldeste av stjernene belyse sti**– niech najzimniejsza z gwiazd oświetla ci drogę
Du også***- Tobie również




sobota, 4 października 2014

Przepiękny sen

https://www.youtube.com/watch?v=NVt5yhZSvbc (zakochałam się w tej piosence *.*)
Widzicie ten przepiękny szablon? Na pewno widzicie. Szablon zrobiła dla mnie Kushina <3 za co bardzo jej dziękuję.  Szczerze nie jestem pewna czy to opowiadanie wyszło. Nie jestem pewna,bardzo proszę o komentarze :D 
_______________________

- Wybacz, bracie....

****** Loki siedział w oknie najwyższej wieży zamku, słońce powoli wschodziło. Kłamca obserwował jak królestwo budzi się do życia. Dziś na ulicach było cicho. Nie słychać było gwaru i radosnej muzyki. Nawet na rynku, wszyscy zachowywali się spokojnie. Na Wieczne Królestwo spłynęła żałoba. Tej nocy Królowa Frigg zmarła przy porodzie. Loki westchną cicho, kiedy dotarła do niego ta wieść miał ochotę zetrzeć w proch wszystko co było na około. Skończyło się na tym, że wypłakiwał się w ramię Thora, z którym wcześniej stoczył walkę niszcząc przy okazji parę posągów. Teraz było już lepiej, chociaż wciąż nie mógł uwierzyć, że Frigg, tak zdolna czarodziejka, tak odważna i wytrzymała kobieta, zmarła przy czymś tak błahym jak poród. No i był jeszcze Silfur. Kolejny przyrodni brat. Loki nawet na niego nie spojrzał. Nie za bardzo wiedział dlaczego. Bądź co bądź to że Frigg umarła nie było winą tego niemowlaka. Chociaż w pierwszej chwili właśnie takie odczucia towarzyszyły Kłamcy.
 Ktoś zaczął łomotać do drzwi.
- Loki!!! Otwórz, proszę. Nie możesz się ciągle zamykać!!! - Drewniane drzwi lekko przytłumiały krzyki Thora. Brunet westchną cicho
- Mówiłeś, żebym nie zamykał się w swoich komnatach. Nie zamknąłem się w nich.
- Loki! - w głosie gromowładnego słychać było narastającą irytację - Dobrze wiesz o co mi chodzi. Otwórz. - Kłamca pokręcił głową, "åpen" szepnął, zamek w drzwiach zatrzeszczał i po chwili Thor był już w środku.
- Bracie proszę. Nie zamykaj się. Mamy brata. Jeśli to nie jest w stanie przekonać cię żeby wyjść. To zważ na to, że matka nie chciałaby... - gromowładny przerwał widząc wściekłe spojrzenie szmaragdowych oczu. Brunet zszedł z parapetu i staną kilka centymetrów przed bratem. Po jego policzku spłynęła  łza.
- Nie możesz być pewien czego Ona by pragnęła. - wyszeptał i wyminął Thora. Nie wiedział gdzie dokładnie chce iść. Chciał być sam. Z dala od irytującego brata, a może nie, może chciał żeby ktoś się nim zajął, pocieszył, sam już nie wiedział. Był zagubiony. Wszystko wydawało się zamglone, oddalone. Ciemność spowijała wszystko wokół. Frigga zawsze była dla niego światłem. Pokazywała drogę. Dawała nadzieję. Teraz światło zgasło, a nadzieja prysła.

***** Kłamca stał na jednym z pałacowych balkonów. Nie miał odwagi stanąć, że wszystkimi. Po policzkach płynęły mu łzy. Patrzył jak strzała przeszywa nieboskłon, aby po chwili wbić się w dno łodzi i podpalić ją. Loki bardzo chciał pożegnać jakoś Frigg, pokazać wszystkim... właściwie co? Sam nie wiedział. Chciał uczynić tą ceremonię niezwykłą i niezapomniana. Zielonooki obserwował jak lampiony, świecąc jasno błękitnym światłem, wznoszą się do góry. Uśmiechną się smutno i szepną parę słów po staro nordycku. Lampiony na niebie zamigotały, a kolor ich światła zmienił się na zielony. Wszyscy zaczęli się obracać i patrzeć po sobie. Tylko jedna osoba wzniosła głowę do góry i spojrzał wprost na Lokiego. Był to nie kto inny jak - Odyn. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Brunet odwrócił się i "uciekł" wgłąb pałacu. Przechodząc obok komnat Frigg usłyszał płacz dziecka. Pchną drzwi i wszedł do środka. W kołysce leżało niemowlę. Kłamca skrzywił się lekko, przekrzywił głowę i  przyjrzał się dziecku. Oczy koloru czystego srebra - zapewne oczom właśnie zawdzięczało imię. Silfur. Nagle na usta dziecka wpłyną uśmiech, zaczęło się śmiać.
- I co się cieszysz!? - warkną Loki.
- To niczyja wina, a na pewno nie jego. - Do komnaty wszedł Odyn. Zielonooki odwrócił się gwałtownie, na widok Wszechojca zmrużył oczy
- Zdaję sobie z tego sprawę - mrukną.
- To dobrze - Król oparł się o kołyskę - jest magiem - Kłamca uniósł lekko brwi
- To było do przewidzenia - szepną i skierował się do wyjścia

****** Silfur wyrósł na przystojnego, wysokiego młodzieńca o niemal białych włosach i przepięknych srebrzystych oczach. Te srebrne oczy towarzyszyły Kłamcy od kiedy Silfur nauczył się chodzić. Jak na złość nigdy nie chciały się odczepić. Lokiego najpierw to irytowało, ale kiedy chłopak podrósł stał się nawet ciekawy towarzyszem rozmów. Szczególnie, że był magiem. Po za tym Silfur był też sprytnym manipulatorem. Nikt nie potrafił mu niczego odmówić, wystarczyło jedno spojrzenie tych srebrzystych oczu. Kłamca obawiał się, że kiedy chłopak dowie się, że nie do końca są braćmi to odwróci się od niego. Ale kiedy postanowił mu to uświadomić, Silfur pokręcił głową i oznajmił, że nieważne bez względu na wszystko są braćmi i nic nigdy tego nie zmieni. Co prawda Thor mówił to samo, ale brunet chował do niego zbyt wiele urazy żeby tak po prostu mu uwierzyć i zapomnieć.
Chyba tylko dzięki Silfurowi Kłamca nie oszalał. Zdarzały się takie dni kiedy Loki zamykał się w komnatach, potrafił tam siedzieć przez kilka dni. Nikt nie był wstanie go stamtąd wyciągnąć, do czasu... do czasu kiedy najmłodszy z książąt nauczył się podstawowego zaklęcia przenikania. Nawet najbardziej obrazowe groźby nie zdołały przekonać srebrnookiego aby przestał naruszać przestrzeń osobistą Kłamcy.

******
Mijały lata, a Kłamca coraz gorzej sobie radził. Nie potrafił już tak dobrze panować nad emocjami. Tak naprawdę nikt oprócz Silfura tego nie wiedział. Loki nie był zbyt rozmowny, szczególnie jeśli chodziło o mówienie o sobie. Nawet srebronooki miał trudności żeby wyciągnąć od niego co się dzieje. Potem...potem było tylko gorzej. Można było myśleć, że kłamca zatracił umiejętność odróżniania dobra i zła, ale to nie była prawda. Loki bardzo dobrze wiedział co robi i jakie będą tego konsekwencje. Nie wiedział dlaczego to robi. Był bogiem chaosu i zniszczenia. Bardzo długo oddalał od siebie ten przydomek. Frigg mu w tym pomagała, pokazywała że to zła droga. Jednak kiedy ona odeszła Kłamca nie mógł już opierać się ciemności. Pragnął chaosu i zniszczenia. Takie przeznaczenie plotły mu Norny, nie mógł tego zmienić , a może nie potrafił? Ale w końcu stoczył się. Nie było już światła, które pokazałoby mu inną drogę. Kiedy spadł z Bifrostu poznał stworzenia bezwzględne i złe. Ogarną go mrok. W Asgardzie miał Silfura tutaj była tylko strach i ciemności. Loki stał się maszyną do siania chaosu. Niszczył wszystko na swojej drodze. Stał się kimś kim można było łatwo manipulować. Dostrzegł to Thanos, wskazał Kłamcy cel i dostarczył środków. Midgard. Nowy  Jork zamienił się w istne piekło. Avengersi walczyli dzielnie, ale pojawiali się następni przeciwnicy. Thor wiele razy próbował nawiązać kontakt z Lokim. Nie udało się, brunet nic nie pamiętał, miał tylko jeden cel nic innego się nie liczyło, nic nie mogło go zatrzymać. 
****
Zielonooki upadł z impetem na dach Stark Tower. 
- Loki, proszę cię... - z ust Kłamcy wydobył się śmiech godny psychopaty. Podniósł się z ziemi. Jego oczy nie miały źrenic całe świeciły zielenią. 
- Nie zdołasz mnie pokonać synu Odyn nie zatrzymasz mnie, nic nie zdoła mnie zatrzymać. Nagle coś odrzuciło ich obu do tyłu. powietrze zafalowała kolorami. Na środku stał Silfur. Chłopak rozejrzał się dookoła. W jego stronę poleciał impuls magiczny wysłany przez Lokiego. Srebrnooki szybko przteleportował się przed Kłamcę i złapał go za nadgarstki. 
- Loki...pamiętasz mnie? - brunet przechylił lekko głowę, przyglądał się przez chwilę Silfurowi. Oczy Lokiego zaczęły wracać do normalności. Brunet popatrzył się na brata, potem rozejrzał się dookoła. w jego oczach widać było przerażenie. Kiedy Silfur go puścił, Kłamca podszedł do krawędzi wieży. Po policzkach płynęły mu łzy. 
- Co ja zrobiłem... - wyszeptał
- Nie byłeś sobą, Loki. Wracajmy do Asgardu, proszę... - Kłamca odwrócił się Silfura i pokręcił głową.
- Nie, ja... ja to znów zrobię. To już nie zależy ode mnie. Nie mogę nic na to poradzić - jego oczy znów lekko pokryły się zieloną mgiełką. - nie mogę nic zrobić - powtórzył szeptem i spojrzał w dól na ulicę. "Możesz" podpowiedziała mu podświadomość. Brunet zacisną oczy i spojrzał na Thora, zrozumieli się bez słów. Obaj wiedzieli że nie da się tego rozwiązać. Gromowładny pokręcił głową, Kłamca przeniósł wzrok na Silfura. 
- Wybacz, bracie. - powiedział i zrobił krok do tyłu. Spadał. Zdążył już tylko usłyszeć krzyk dwóch braci. Poczuł uderzenie w bruk , przed oczami miał już tylko mrok. 
*****
Silfur wpadł do komnat Odyna.
- Ojcze widziałeś może Lokiego? - Wszechojciec otaksował syna spojrzeniem pełnym dezaprobaty
- Po pierwsze Silfurze powinieneś zapukać - powiedział spokojnie. Młody książę wywrócił w odpowiedzi oczami.- Po drugie... nie, nie wiedziałem go dzisiaj. Zapytaj Heimdalla, może on... - wypowiedź przewało mu pukanie do drzwi. Po chwili w drzwiach stał Gran - medyk nadworny, ale również mag i przyjaciel Lokiego.
- Panie - skłonił się Gran. Zanim Wszechojciec zdążył odpowiedzieć, odezwał się Silfur
- Gran? Wiesz może gdzie jest mój brat? - medyk odwrócił się gwałtownie i zmrużył oczy
- Który? - książę uśmiechną się lekko
- Thora raczej łatwo znaleźć.
- Cóż kiedy ostatnio go wiedziałem to usiłowałem go przekonać żeby nie zamykał się w komnacie, ale sam wiesz że on mnie nie słucha. - Silfur westchną ciężko i po chwili rozpłyną się w powietrzu
 Pojawił się na środku komnaty Lokiego.
Kłamca leżał na podłodze przy oknie wpatrzony w sufit. Kiedy spostrzegł białowłosego, westchną cicho
- Czy wszyscy uparli się dziś, żeby mnie prześladować? - młody książę staną nad nim
- Nikt cię nie prześladuje. Wstawaj, nie będziesz tak leżeć cały dzień. - Loki wydał z siebie niezadowolony pomruk
- A chcesz się założyć? - Kłamca poczuł jak coś w niego uderza. Miał wrażenie, że jak zaraz nie wstanie to się udusi. Podniósł się do siadu, zmrużył oczy widząc triumfalny uśmiech Silfura. - Widzę, że nauczyłeś się nowego zaklęcia - wycharczał.
- Owszem. Jak widać jest bardzo przyda... - nie dokończył. Wylądował na przeciwległe ścianie. Kłamca tarzał się na podłodze ze śmiechu.
- Szkoda, że nie widzisz swojej miny. - Loki wstał i podał Silfurowi rękę, ale ten rzucił się na niego i obaj przewrócili się na łóżko. Kłamca skończył pokonany.
- Czy tak nie jest lepiej? - usłyszał nad sobą głos Silfura. Zielonooki uśmiechną się lekko i przytulił brata.
- Wygrałeś - szepną.
*********
Silfur obudził się ze łzami w oczach. To był piękny sen. 
________________________
TA- DA!!!! :D 

czwartek, 11 września 2014

Nie taki diabeł straszny, jak go malują

Ta- Da!!! Oto nowe opowiadanie ;D wszystkie opinie z jakimi się spotkałam na temat Laufeya są takie, że był złym ojcem, że jest potworem itp. itd. Ja mam na ten temat inną teorie poznacie ją w tym opowiadaniu ;D co jeszcze ach.. przepraszam, że tak długo naprawdę bardzo przepraszam :O Nie przedłużając zapraszam do czytania:
Rox
PS. proszę o komentarze ;D


Nie taki diabeł straszny, jak go malują 


- Naprawdę nie słyszałeś tej historii, Książę?
- W Asgardzie bardzo rzadko opowiada się o Jotunheimie, Indgrinie. - Loki przysuną się do Jotuna
- Loki!!! - rozległ się oburzony głos Thora.
- Daj mi spokój Młotku. - Kłamca znów przeniósł swój wzrok na Indgrina. - Opowiesz mi?
- Tak. Czemu nie. I tak siedzimy lochach. To stara opowieść, bardzo znana choć rzadko opowiadana ze względu na obecnie nam panującego Króla Laufeya.
- Dlaczego??
- Laufey stylizuję się na kogoś bez słabości bez uczuć, a ta historia dowodzi czegoś innego.widzisz Książę kiedy Laufey przeją tron był jeszcze bardzo młody. Nikt nie wierzył w to że może być dobrym królem. Mimo to udało mu się przywrócić w królestwie porządek. Ale zawsze znajdą się osoby które doszukują się skandali i potknięć. Kiedy młody Król pojechał w ramach misji pokojowej do Muspellheimu. Na swoje nieszczęście zakochał się w jednej z dam dworu. Kiedy pewne osoby dowiedziały się o tym zaczęły mu grozić a nawet szantażować. Laufey jednak nic sobie z tego nie zrobił, zabrał Muspellkę do Jotunheimu i ożenił się z nią na złość wszystkim. Był bardzo dobrym i sprawiedliwym Królem. Na kilka miesięcy przed wielką bitwą z Asgardem żona dała mu syna. Pamiętam tamte czasy tak jakby to było wczoraj. Król był zachwycony, wiedział że dziecko będzie potężnym magiem ze względu na matkę. Jotunom nigdy nie udało okiełznać tej niezwykłej siły. Niestety potem przyszła wojna Laufey ukrył syna w świątyni licząc że Odyn nie ośmieli się jej zbezcześcić. Nie udało się: stracił żonę, źródło mocy i dziedzica. To ostatnie było dla niego największym ciosem. Od tego czasu nie był już tą samą osobą. Cały jego świat zawalił się. -
 W lochu zapadła cisza. Loki patrzył na Jotuna z szeroko otwartymi oczami. Miał mętlik w głowie. Zawsze myślał, że Laufey zostawił go dlatego że był zbyt słaby. Nie nieprawda Odyn mu to wmawiał. Stary sprytny lis. Okłamać Kłamcę - dobre sobie. Ten jednooki starzec wiedział, że Loki jako jedyny miał prawo do tronu Jotunheimu nie chciał pozwolić żeby Kłamca został Królem. To by było zbyt niebezpieczne dla Asgardu.
To otwiera nowe możliwości. Wystarczyło się ujawnić.
- Loki...- usłyszał za sobą szept Thora. W oczach blondyna widać było niepokój - Nie rób nic głupiego.
- Nie wiem o czym mówisz Thorze. Indgrinie powiedz dlaczego znalazłeś się w lochach?
- Jestem złodziejem, Książę. Po za tym pomogłem wam, to wystarczy aby mnie zabić. - roześmiał się olbrzym - ale nie płaczę nad swoim losem. Zasłużyłem na to i tak zostało mi niewiele życia. - Loki przygryzł wargę.  Opowieść tego Jotuna pokazywała nowe możliwości.
- Czym jest szkatuła? - rozległ się głos Thora wyrwał Kłamcę z rozmyślań. Indgrin uśmiechną się pobłażliwie.
- Szkatuła to potężne źródło mocy. Zapewniała tej krainie dobrobyt. Nawet nie wiesz jak bardzo piękna potrafi być ta kraina.
- Nie wyobrażam sobie tego. - mruknął blondyn i spojrzał na brata. Loki siedział oparty o ścianę. Jego oczy były zamglone. Thor bał się o zielonookiego. Bał się, że zrobi coś głupiego.
 Nagle rozległ się hałas. Szczęk mieczy. Krzyki wojowników.
- Asgardczycy - wyszeptał Loki. Miał rację po chwili Fandral z impetem otworzył drzwi celi i kilka godzin później dwaj książęta siedzieli już w skrzydle szpitalnym, w Asgardzie. Kłamca nadal nieobecny. Oboje byli trochę poobijani ale nic poważniejszego im się nie stało.


Loki nie mógł znieść tego, że to Thor ma objąć tron. Jak na złość w pałacu nie mówiono i niczym inny. Cięgle ktoś ogłaszał mu tą jakże "cudowną" nowinę. Miał dość, nigdy nie zapomniał historii którą opowiedział mu kiedyś Indgrin. Chyba czas na wycieczkę krajoznawczą.

Kłamca podszedł przed tron Laufeya
- Bądź pozdrowiony Królu Mroźnej Krainy. - odezwał się. w jego głosie  nie słychać było nawet cienia ironii.
- Cóż za niecodzienne powitanie. Nie myśl asgardczyku że uratuje cię ono przed śmiercią. Po co tu przyszedłeś. - szkarłatne oczy olbrzyma błyszczały nienawiścią.
- Właściwie chciałem ci coś pokazać. - Kłamca skrzywił się lekko po czym podszedł do jednej z lodowych kolumn. Kiedy położył na niej rękę jego skóra zaczęła przybierać błękitny odcień. Loki przymkną oczy i pozwolił swojej prawdziwej naturze wyjść na wierzch. Kiedy je otworzy kilka centymetrów od siebie napotkał zaciekawione spojrzenie Laufeya.
- Kim jesteś? - zapytał władca obchodząc powoli Kłamcę.
- Przecież wiesz. - mrukną Loki - po co pytasz? - Olbrzym stanął przed synem.
- Dlaczego teraz? - na usta bruneta wpłyną złośliwy uśmieszek
- Cóż... powiedzmy, że znudziło mi się siedzenie w Asgardzie, a teraz jeszcze wszyscy trąbią o koronacji Thora. Żałosne. - Laufey roześmiał się.
- Jak widzę niezwykle cię to drażni. Co powiesz na to żeby o twojej koronacji również zaczęło być głośno. - Król napotkał zdziwione spojrzenie Lokiego. - Widzisz jestem już stary. Polityka zaczęła mnie nużyć. Dotychczas nie miałem nikogo na kogo mógłbym zrzucić obowiązki. Pytanie tylko : czy chcesz władzy? - oczy Lokiego zaiskrzyły się niebezpiecznie . A na usta wpłyną złowieszczy uśmiech. Wyglądał jak wilk szykujący się do skoku na swoją ofiarę.
- A kto by nie chciał? - wyszeptał Kłamca.
:::::::;:::::::
- Ja Laufey, prawowity Król Jotunheimu. Będąc w pełni świadomym tego co robię zdaję władzę nad krajem, mojemu  pierworodnemu synowi Nathairze* - Loki stojący przed tronem zmrużył oczy. Nathair znaczy "wąż". Kłamca był tyko ciekaw czy to jego prawdziwe imię czy Laufey wymyślił je na prędce. Ceremonia koronacji Jotunheimie bardzo różniła się od Asgardzkiej. Była to przysięga krwi. Od zarania dziejów wszyscy władcy Mroźnej Krainy przysięgali na własne życie, że nigdy nie zrobią niczego co mogłoby zaszkodzić krajowi.Przysięga krwi była jedną z najbardziej honorowych przysiąg. Tych którzy ją złamali nie ma już dawno na tym świecie. Loki czy też Nathair, bo raczej tym imieniem powinien się teraz posługiwać, ukląkł przy Świętym Kamieniu, i nacią lodowym sztyletem wierzch dłoni. Kilka kropel poleciało na kamień
- Ja Nathair Laufeyson, klnę się na moje życie i na krew moich przodków, że za mojego panowanie nigdy  nie będę działał na szkodę Królestwa. Zobowiązuje się do przestrzegania prawa i godnego reprezentowania Jotunheimu we wszystkich dziewięciu światach. - kiedy skończył krople krwi, które spadły na kamieni wsiąknęły w niego jak w gąbkę, a na jego powierzchni pojawił się wąż. Poczuł lekkie pieczeni na dłoni. Zatamował upływ krwi magią, ale rana zostanie na zawsze. Miała być przypomnieniem. Kłamca wstał, na jego głowie zaczęła ukazywać się korona z lodu.
- Niech żyje król!!! - rozległy się krzyki. Szkarłatne oczy Nathaira rozbłysły, a na ustach zawitał szeroki uśmiech.

Thor siedział na tronie. Był zdenerwowany. Od co najmniej pięciu dni nigdzie nie wiedział Lokiego. Kłamca nie zjawił się ani na koronacji, ani na uczcie. A do tego do nowego Wszechojca przybył poseł z Jotunheimu i wręczył list, z którego wynikało, że Laufey zdaje władzę.  Gromowładny ukrył twarz w dłoniach. Nigdy nie zdawał sobie sprawy jak ciężko jest być królem. Do sali tronowej wszedł Odyn
- Coś cie trapi synu?
- Od kilku dni nigdzie nie widać Lokiego, Jotunheim ma nowego władcę. Alfheim chcę pokoju, Muspell grozi wojną jeśli przyjmiemy ofertę Alfheimu. z kolei wiem, że jeśli nie przyjmiemy to grozi nam wojna ze strony Alfheimu i jeszcze zbliża się Rada Królestw  - Odyn spojrzał na Thora z uśmiechem
- Będę odpowiadał po kolei. Dobrze wiesz że Loki czasami znika podąsa się trochę i wróci. Co do Jotunheimu nie sądzę aby było się czy martwić może nawet z tym drugim królem będzie się można dogada. Przyjmij ofertę Alfheimu, Muspellheim blefuje nie ośmielą się nam wypowiedzieć wojny chcą wykorzystać to że niedawno byłeś koronowany i nie znasz jeszcze ich możliwości. Rada Królestw... taak to wyzwanie, ale myślę że sobie poradzisz. Po za tym będę w niej uczestniczyć. Każdy nowy król na pierwszej swojej radzie jest tam ze starym
- Czyli Laufey też będzie? - jękną Thor
- Tak zapewne tak. Miejmy tylko nadzieję, że nowemu królowi Asgard bardziej przypadnie do gustu.
(tydzień później)

Przy wielkim złotym stole było ustawione osiem krzeseł. Światów było co prawda dziewięć, ale Nilfheim nie brał udziału w radzie. Kiedyś krzeseł było tylko siedem. Dopiero nie dawno ustanowiono, że w skład rady będzie wchodzić również Midgard. Jego przedstawicielem będzie nie kto inny jak Nicholas Fury. Czym jest Rada Królestw? Kilka razy do roku najczęściej dwa lub trzy zwołuję się takową radę. Założenie było takie, że mają być na niej obecni wszyscy królowie bądź królowe dziewięciu światów. Rada zawsze odbywała się w Asgardzie. Wszystko było już przygotowane. Zostało tylko kilka minut do rozpoczęcia, a jeszcze nie wszyscy się zjawili. Mówiąc nie wszyscy mamy tu na myśli króla Jotunheimu. Thor liczył w duchu że się nie zjawi. Nagle w drzwiach pojawił się Jotun. Przezroczysta lodowa korona iskrzyła się światłem odbitym od złotych ścian. Z pośród kruczoczarnych włosów wystawały rogi zawinięte do tyłu. Miał na sobie śnieżnobiałą pelerynę z niedźwiedziego futra, a wokół bioder spięty był ciemno zielony materiał sięgający do kolan. Król, bo bez wątpienia był to on, otaksował zebranych spojrzeniem. Najgorsze było to że Thor znał to spojrzenie. Zimne, nieprzeniknione. Patrzące na wszystkich z wyższością. Od razu skierował się do krzesła które zostało wolne.
- Mam nadzieję, że się nie spóźniłem. - odezwał się głosem całkowicie wypranym z emocji - miałem kilka spraw do załatwienia. Jestem Nathair Laufeyson nowy Król Jotunheimu.
 Thor był przerażony, a może zdziwiony. Kiedy przyzwyczaił się do tego, że Loki był królem zaczęła go szokować inna rzecz. Kłamca z niebywałą lekkością i pewnością siebie odpowiadał na wszystkie pytania królów. Kiedy Thor męczył się jak tu dobrać słowa żeby nikogo nie urazić, Loki wyglądał tak jakby świetnie się bawił. Cóż... brunet zawsze był lepszy w zagrywkach słownych i w polityce. Gromowładny spojrzał na ojca, w jego oczach widać było wściekłość. Jeden z Królów najwidoczniej to zauważył
- Czy coś się stało?- padło pytanie wszyscy spojrzeli w stronę Odyna. Ten wyprostował się
- Nic takiego - wysyczał były Król. Nathair uważnie obserwował wszystko z drwiącym uśmiechem. Dawno nie wiedział wściekłego Odyna, a był to naprawdę cudowny widok.
 Rada skończyła się o zachodzie słońca. Wszyscy królowie stali w sali i rozmawiali między sobą jeszcze, ale niektórzy opuścili już Asgard. Kłamca szedł już Bifrostem, nie miał ochoty siedzieć tu dłużej niż musiał.
- Loki, bracie poczekaj. - Kłamca odwrócił się i napotkał spojrzenie błękitnych oczu Thora - Nie jesteśmy braćmi Wszechojcze. Po pierwsze nazywam się : Nathair. Po drugie :jeśli kiedykolwiek łączyła nas więź na tyle silna aby nazwać ją braterską, to już jej nie ma. Jestem Władcą Jotunheimu i żądam abyś zwracał się do mnie z należytym szacunkiem. Między nami nie ma ani nigdy nie będzie więzi, jakiejkolwiek. - Thor chciał się wtrącić, dodać jakieś "ale". Kłamca uciszył go gestem - Od tej chwili nasz stosunki będą czysto formalne. Do zobaczenia Wszechojcze.