czwartek, 9 lipca 2015

Ragnarok

Mój wen wrócił!!! I oto napisałam taki krótki tekst, ale sądzę, że niedugo możecie się spodzieważ czegoś dłuższego :D A tu macie pewną historię... Historię końca, a zarazem początku. Mam nadzieję, że wam się podoba. Bardzo proszę o komentarze!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
pozdrawiam ze słonecznego Sopotu, Rox

Loki  patrzył na oddalającą się łódź, patrzył jak ognista strzała mknie przez nieboskłon i podpala wszystko co kochał, wszystkie jego marzenia i nadzieje. Tak, Frigg była dla niego wszystkim. Stał na balkonie swojej komnaty i obserwował jak ludzie żegnają swoją królową rozpaczali i płakali. Kłamca nie płakał obserwował w ciszy, cierpiał w ciszy. Przymknął oczy i szybko wrócił do środka. Frigg była jedyną osobą, która oddalała od niego mrok, która potrafiła odwieść go od złych planów. Powstrzymywała go przed dokonaniem tego co było mu przeznaczone. Odyn o tym wiedział, straż czekała na Lokiego pod drzwiami jego komnaty miała go odprowadzić do celi., jednak Kłamca miał nieco inne plany. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i teleportował się do stajni. Dosiadł Sleipnira. Teraz Frigg nie było. Nadszedł czas na wypełnienie ostatniego planu. Najbardziej szalonego i strasznego. Nadszedł czas Zmierzchu… Zmierzchu bogów…
 Brunet gnał przez lasy Asgardu ścigany przez straż, ale na próżno go gonili. Zgubił ich w gęstej puszczy. Towarzyszyły mu tylko dwa kruki, wiedział, że zostaną przy nim do końca. Po kilku dniach drogi dotarł do osamotnionej wyspy i staną twarzą w twarz z ogromnym, spętanym wilkiem. Jego oczy były czarne i głębokie jak studnie.
- Już czas Fernisie… - wyszeptał Kłamca przecinając pęta. Nagle rozległo się upiorne wycie, dające się słyszeć w każdej krainie. Dźwięk tego wycia przerażał nawet samych bogów. Wszyscy wiedzieli co zwiastuje. To Gran wzywa armię swojej pani do bitwy. Wzywa umarłych aby powstali i walczyli, wzywa olbrzymy i największe bestie tego świata.
  Heimdall obserwował gwiazdy złotymi oczami. Nadszedł czas… Jego ręka sięgnęła do przeklętego rogu. Gjalarhorn musi zabrzmieć… Wezwać bogów do ostatniej walki.
Aż w końcu nadszedł dzień zemsty, dzień Ragnaroku. Jedynym co oświetlało pole bitwy były złote rydwany bogów. Sol i Mani oświetlający ziemię zostali pożarci przez swych odwiecznych wrogów niebo spłynęło krwią. Krwawy deszcz kapał powoli na stojących naprzeciwko siebie przeciwników. Loki siedział na Sleipnirze nad jego głową krążyły kruki.  Wilki, Olbrzymy i umarli z Lokim na czele przeciwko bogom Asgardu. Kłamca uniósł miecz i po chwili skierował go w stronę drugiego wojska.
- Ragnarok!!! – wrzasną, jego towarzysze zawtórowali mu wyciem i krzykami i ruszyli na wroga.
Ta bitwa nie przypominała żadnej innej. Żadna nie była tak okrutna i bezwzględna. Walczyli pośród ognia i krwawego deszczu. Niebo zaczęło walić się powoli wielkimi kawałami opadając na pole bitwy i przygniatając walczących. Ziemia była przesiąknięta krwią. Bogów i olbrzymów została jedynie garstka lecz nadal walczyli. Bitwa trwała tydzień wszyscy zginęli. Z pięknego niegdyś Asgardu został sama ziemia i zgliszcza Yggdrasilu. Przeżyły tylko dwie istoty. Byli to ludzie – kobieta i mężczyzna. Tak jak bogom było przeznaczone zginąć im było przeznaczone żyć. Na oczyszczonym krwią i zniszczonym świecie mieli stworzyć nowy – lepszy. Bez wojen i nienawiści, bez zazdrości, kłamstw i zła… 

środa, 3 czerwca 2015

Przepraszam, że nic nie wstawiam, ale wen mnie opuścił... Niestety nie wiem kiedy wróci, mam kompletną pustkę w głowie... Mam nadzieję, że nie długo na coś wpadnę...
Pozdrawiam, Rox

wtorek, 14 kwietnia 2015

A teraz?

Oto kolejne opowiadanie krótkie, ale mam na dzieję, że wam się spodoba. Nie przedłużając zapraszam: 


A teraz? 


Czasami chciał zginąć… Osunąć się w ciemność, zapomnieć wszystko co się zdarzyło i dobre, i złe… Chociaż nie… Nie chciałby zapomnieć tego co dobre… Nigdy nie zapomni Frigg… Wieczorów kiedy przychodziła do niego, gdy nie mógł spać. Śpiewała mu kołysanki, opowiadała bajki i legendy. Wspomnienia… To było jedno z tych najpiękniejszych. Frigg… Tak bardzo ją kochał. Tak bardzo… A teraz? Stracił ją… Pozwolił jej odejść. Pozwolił aby ją zabito… To ona zawsze go wspierała, zawsze pomagała, podtrzymywała… A teraz? Teraz znów stacza się w otchłań… Został sam ze swoimi myślami , z demonami, które go niszczą… Niszczy sam siebie… Powoli, nieodwracalnie znika gdzieś dawny psotnik… Co ja mówię? On już dawno nie był tym psotnikiem… Tym trochę skrytym w sobie, ale uwielbiającym żarty młodym księciem Asgardu. Kiedyś taki był… A teraz? Stawał się takim jakim go widzieli, a jakim nigdy naprawdę nie był… Stawał się takim jakim widział go Odyn i mieszkańcy Asgardu, okrutnym, bezwzględnym drapieżnikiem, którą rządzą same instynkty. Wszechojciec popełnił jeden wielki błąd… Dzikich stworzeń nie zamyka się w klatce… Kłamca tak właśnie się czuł – jak zwierzę zamknięte w klatce. Miotał się po celi… Nie mógł tego wytrzymać. Najpierw dopadła go nuda potem, potem samotność, a potem… potem dopadło go szaleństwo. Tak dawno nie słyszał ludzkiego głosu, nie wiedział czy byłby w stanie jeszcze mówić… Kiedyś mówił… Nawet wiele… Kłamał, oszukiwał, opowiadał… Ach!… To były opowieści… Nie bez powodu nazywano go „Srebrnym językiem”… A teraz? Teraz najprawdopodobniej już nigdy nie przemówi… Stalowa nić zaciskała się na jego ustach, raniła go przy każdym najdrobniejszym ruchu. Kłamca był jak spętane i uwięzione w ciemnościach zwierzę. Przez pierwsze kilka miesięcy pozwolili mu chodzić wolno, ale kiedy w akcie zemsty zaczął uderzać zaklęciami w ściany aż cały pałac się trząsł. Przyszło dwóch… Przyparli go do ściany i przykuli łańcuchami. Kiedyś wyrwałby się z tych łańcuchów jednym zaklęciem… Wystarczyłby jeden ruch ręki… A teraz? Teraz nie miał już magii, odebrano mu ją… Zabrano mu wszystko co było kiedykolwiek dla niego ważne: Matkę, wolność, głos, magię… Odebrali mu kogoś kim kiedyś był… A może sam to sobie odebrał? Kiedyś był żywy… A teraz? Teraz jego serce nadal biło i wciąż oddychał, ale to nie było życie… Kiedyś był żywy… A teraz?

piątek, 27 lutego 2015

Historia lubi się powtarzać...

Witam! Oto nowe opowiadanie. Takie coś mi wyszło, Przepraszam za wszystkie błędy, jeśli jakieś są  :D Mam nadzieję, że wam się spodoba, czekam na waszą opinię i nie przedłużając zapraszam do czytania:

- To głupi pomysł! – krzykną brunet i staną w miejscu.
- Co jest Narfi? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się boisz?
- Nie braciszku… Mówię tylko, że możemy zginąć. – uśmiechną się. – po za tym ojciec będzie zły. – Rozległ się kobiecy śmiech.
- I tak się tym przejmujesz…?
- Tak Misteltein. Przejmuje się. Jako Wszechojciec ma wystarczająco dużo problemów… Nasza nielegalna wyprawa do Jotunheimu przysporzy mu jeszcze więcej zmartwień. Po za tym… Zdajecie sobie sprawę, że jeśli nas złapią to mogą zrobić z nami co chcą? Jesteśmy na ziemiach i łasce króla tej krainy, a  tego co pamiętam to nie jest przychylny Asgardowi.
- Jak zwykle marudzisz…- mrukną zirytowany Askur. – Nie gadaj tyko chodź… Popatrzymy zabijemy paru olbrzymów i wrócimy. – Narfi popatrzył na brata z niedowierzaniem.
- Wiesz czasami zastanawiam się czy my na pewno jesteśmy spokrewnieni…
- Czemu?
- Nie radzę sobie za świadomością, że mam takiego idiotę w rodzinie… - usta Askura zacisnęły się w wąską kreskę. – Następca trony! Książę Askur! – szydził najmłodszy z braci. – Z chęcią zobaczę twój upadek… - Askur zacisną pięści, Misteltein położyła mu rękę na ramieniu.
- Chodźmy… - Narfi westchną i poszedł za nimi. Oczywiście kiedy tylko podeszli pod mury zostali pojmani.
- A nie mówiłem! – krzykną Narfi w przestrzeń.
- Zamknij się! – Warkną Askur. Zostali zaprowadzeni przed Króla. Na lodowym tronie siedział ktoś kto różnił się od innych olbrzymów jakich książęta dotąd widzieli. Był mniejszy od innych. Narfi pomyślał że gdyby nie miałby błękitnej skóry wyglądałby jak Asgardczyk. Król był dość wysoki miał długie czarne włosy. Jotun wstał i podszedł do młodych książąt.
-Kogo my tu mam? Synowie Wszechojca Thora. – zaśmiał się szyderczo – Przychodzenie tu było nie rozważne.
- Nic nam nie możesz zrobić!- krzykną Askur. Narfi pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Może. Jesteśmy na jego ziemi. Chyba już to mówiłem, prawda? – mrukną. Wzrok króla skierował się na młodszego z braci. Narfi miał wrażenie, że już kiedyś widział tego Jotuna, ale skąd mógł go znać. Król znów usiadł na tronie.
- Wasz brat ma racje. Jesteście na mojej ziemi. Co więcej jesteście tu bez mojej zgody i wiedzy.
- Nie ośmielisz się nam nic zrobić. Żądam… - przerwało mu prychnięcie. Król gwałtownie wstał z tronu, podszedł do Askura i zmusił go do uklęknięcia.
- Posłuchaj mnie rozwydrzony bachorze, bo nie będę się powtarzał. Nie życzę sobie abyś mnie obrażał… Patrz na mnie kiedy do ciebie mówię! – Askur nie podniósł wzroku. Król złapał go za włosy i podniósł jego głowę. Chłopak skrzywił się z bólu. – Tak lepiej. Jesteś na mojej ziemi. Twoje żądanie mnie nie obchodzą. Jesteś tak samo arogancki jak ojciec, jesteś takim samym ignorantem i głupcem. Ani jego ani tym bardziej twoja władza tu nie sięga. Okaż mi należny szacunek i przestań się unosić dumą a być może zamiast trafić do lochu poczekasz na przybycie ojca, który niechybnie się tu zjawi, w komnacie godnej króla. To się tyczy całej wasze trójki. – powiedział puszczając następcę tronu i spojrzał na Misteltein i Narfiego. Dziewczyna patrzyła na niego z nienawiścią, Narfi… Cóż Narfiemu bardzo się podobało to co przed chwilą zaszło, a ostatnie słowa króla go zaintrygowały. Jego przygłupie rodzeństwo pewnie nie skorzysta z propozycji ale on był bardziej niż zainteresowany. Askur wstał.
- Nie mam do ciebie szacunku. – warkną.
- Ani ja. – dodała księżniczka. Narfi przyglądał się przez chwilę królowi Mroźnej krainy, po chwili uklękną i pochylił głowę.
- Nie powinniśmy wkraczać na twoje tereny. Przyznaję się do błędu królu i proszę o azyl.
-Zdrajca! – krzykną Askur. Zarówno król jak i Narfi zignorowali go.
- Wstań. – przemówił Jotun. – Księciu nie godzi się klęczeć. Udzielę ci azylu. Unchain honum! – krzykną, Narfi został rozkuty. – Książę jest od dziś moim gościem. Ma prawo poruszać się po całym pałacu. – Król popatrzył na Askura i Misteltein. – Wtrącić ich do lochu. Sami wybraliście swój los.

********

Narfi z ciekawością rozglądał się po lodowej komnacie. Była… Imponująca. W krótce jednak znudziło mu się siedzenie w jednym miejscu. Wyszedł i skierował się do Sali tronowej. Kiedy Narfi chciał wejść do środka strażnicy zagrodzili mu drogę.
- Przepuście go. – rozkazał władca. Siedziawł na tronie z przymkniętymi oczami. – Nie wyglądasz na przejętego losem twego rodzeństwa.
- Mylisz się panie jestem bardzo przejęty ich losem… - mrukną Narfi.
- Mów mi Valehtelija… - Narfi przystaną.
- Kłamca?
- Znasz mój język?
- Częściowo. Pozwolisz że będę użyła swojego, Kłamco? – Król kiwną głową. – Jestem Narfi.
- Wiem. Jesteś najmłodszym z synów Thora i magiem. – brunet spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Skąd wiesz że jestem magiem?
~ Z twojej głowy. – Narfi podskoczył kiedy usłyszał głos króla rozchodzący się w jego myślach. Po chwili uspokoił się.
- Podobno Jotunowie nie potrafią kontrolować magii. – Kłamca uśmiechną się tajemniczo. – Żaden z nich nie mówi tak czysto moją mową. Mówisz lepiej Kłamco od wielu Asgardczyków. Twoja twarz wydaje mi się znajoma, ale nie potrafię sobie przypomnieć kim jesteś bądź byłeś.
- Jesteś bardzo spostrzegawczy. Mógłbym ci opowiedzieć to o czym wszystkie kroniki Asgardu milczą od dobrych paru lat. Zostałem wymazany z historii wiecznego królestwa. Przedtem po mimo mego statusu wygnany i poniżony. Ale ta opowieść będzie miała też bardzo duży wpływa na twoje życie. Czy jesteś gotowy aby poznać prawdę?
- Coś jest nie tak. Od dawna to czuję. Nie pasuje tam. Mój ojciec nie rozumie magii w żadnym stopniu. Ja jestem z nią jednością. Chcę wiedzieć dlaczego tak jest. Kim naprawdę jestem?
- Sam możesz dojść do odpowiedzi. Zadaj sobie pytanie Dlaczego nie jest ci zimno Książę? – Narfi staną jak wryty. Król wstał i bardzo powoli zaczął do niego podchodzić. – Chcesz znać prawdę więc ci ją przedstawię. Wiedz że Asgard miał dwóch książąt. Byłem jednym z nich. Tym młodszym. Zwano mnie Loki.  Nie chciałem tronu, chciałem tylko być stawiany na równi z Thorem. Niedługo przekonałem się dlaczego on był zawsze ten lepszy. Poznałem prawdę o sobie. Dowiedziałem się, że w cale nie  jestem synem Odyna, ale Laufeya Króla Jotunheimu. Mój świat zatrząsnął się w posadach. Niedługo potem moje własne błędy i przewinienia doprowadziły do tego iż zostałem wygnany i wymazany z pamięci wszystkich. Poznałem prawdę o sobie. – Kłamca wyciągną dłoń w stronę Narfiego. – Daj rękę a dowiesz się kim jesteś. – Książę po chwili wahania spełnił polecenie. Wspomnienia gwałtownie zaczęły do niego wracać. Przymkną oczy i skupił się na nich. Po chwili odskoczył i spojrzał z niedowierzaniem na Kłamcę.
- To nie prawda. – szepną.
- Możesz mi wierzyć lub nie. Objawiłem ci prawdę. Nie będę cię prosić żebyś tu został wiem że to nie możliwe. Proszę abyś przyjął prawdę i spróbował się z tym pogodzić. Okłamano cię i wprowadzono w błąd. Tak samo jak mnie. – chłopak nie odpowiedział, odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł z Sali tronowej. Loki popatrzył za nim smutnym wzrokiem i westchną cicho. Stracił go… Najprawdopodobniej na zawsze. Usiadł na tronie i przymkną oczy. Po jego policzku spłynęła łza, nie powinien mówić Narfiemu prawdy. Stracił go…

*******

Kiedy wrócili do Asgardu. Askur i Misteltein nie odzywali się do niego. Odwdzięczył im się tym samym. Miał wielki żal do ojca i dziadka, ale nie wypowiedział ani jednego słowa protestu. Wytrzymał trzy dni.
  Wpadł do Sali tronowej. Była tam cała jego rodzina rodzeństwo, rodzice i dziadkowie.
- Jak mogliście mi nie powiedzieć!?- wrzasną.- Miałem prawo wiedzieć!
- Narfi… O co….
- Nie udawajcie idiotów. Dobrze wiecie o co chodzi! – po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. – Jak mogliście!? Zrobić coś takiego…
- Te braciszku uspokój się…- mrukną Askur
- Zamknij się kretynie! Nie jesteśmy braćmi! -  Odyn, Thor, Sif i Frigg zamarli.
- Narfi… - Sif podeszła do niego. Chłopak cofną się.
- Nie dotykaj mnie. – sykną. – Zostawicie mnie w spokoju. Zabiliście moją matkę i wygnaliście ojca… Jak, jak mogliście… - Odyn niezauważalnie skiną na strażników, ci złapali Narfiego. Szarpał się, ale w końcu chłopaka opuściły siły. Spuścił głowę i zawisł bezwładnie podtrzymywany przez strażników. Podniósł głowę, po jego policzkach płynęły łzy, ale w jego zielonych oczach widać było wściekłość i nienawiść. Odyn pamiętał to spojrzenie. Ten głęboko ukryty żal. – Nienawidzę was…- szepną ledwo słyszalnie. Były wszechochojciec chciał odwołać strażników. – Lepiej tego nie rób… Zapewniam cię, że jeśli dasz mi wolność to użyje wszystkich swoich umiejętności aby cię zabić. – szeptał Narfi. – Lepiej zamknij mnie w celi… Zabije cię Odynie – brunet spojrzał na niego. Jego oczy nie wyrażały żadnych uczuć, były zimne. – jak tylko będę miał okazję. – Wszyscy zamarli. Nagle rozległ się śmiech Askura.
- Ty!? Bardzo śmieszne… - w oczach Narfiego zagościła dzika furia. Strażników odrzuciło. Brunet staną przed Askurem. Następca tronu był nie na żarty przestraszony. Syn Lokiego przyparł go do ściany.
- Nie lekceważ mnie. Jesteś bezmyślnym aroganckim kretynem.
- Narfi! – krzykną Thor. – zaraz go udusisz! – rzeczywiście Askur ledwo łapał oddech. Strażnika zajęło sporo czasu zajęło odciągnięcie bruneta i zakuli w kajdanki.

*******

Narfi położył się na łóżku w celi i przymkną oczy. Być może zareagował zbyt gwałtownie… Nie powinien tego robić. Powinien być spokojniejszy, nie grozić Odynowi, nie atakować Askura. Był zbyt wściekły i rozżalony żeby o tym pomyśleć. Teraz już się uspokoił. Był zmęczony. Całą tą sytuacją, tymi kłamstwami i niedopowiedzeniami. Zasną kilka minut później… 
  Narfiego nie trzymano w celi przez długi czas, bądź co bądź był księciem. Odyn zdecydował aby wysłać chłopaka do Asgardzkiej Akademii Magii. Wahał się dość długo, bał się że wyszkoli własnego wroga, ale nie chciał trzymać Narfiego w celi, a tym bardziej zabijać go. Akademia była ośrodkiem zamkniętym i najlepszym rozwiązaniem...

*******  

Narfi był zdolnym i pojętnym uczniem. Chęć zemsty, rozżalenie i smutek zagłuszył nauką. Nie zawsze uczył się tego czego powinien… Włamanie się do biblioteki Arcymaga nie stanowiło dla niego problemu, a były tam dzieła dotyczące też czarnej magii. Chłopak szybo stał się najlepszym z uczniów, a niedługo potem przerósł nawet mistrzów. Niestety nadal był tylko uczniem, musiał przestrzegać prawa. Czarna magia była zakazana. Kiedy mistrz Narfiego dowiedział się, że chłopak zna zakazane techniki nie był zachwycony… Łagodnie mówiąc…

- Złamałeś Asgardzkie prawo! I zasady Akademii!
- Nie pierwszy, nie ostatni raz..- mrukną chłopak.
- Narfi…! To- to jest karane śmiercią… Żeby uczyć się czarnej magii trzeba mieć zgodę i.. i… Muszę to zgłosić Arcymagowi.
- Rób co musisz. – powiedział Narfi obojętnie.
- Czy ty nie rozumiesz? Mogą cię zabić!
- Więc niech to w końcu zrobią. – chłopak wyminą nauczyciela i poszedł w sobie tylko znanym kierunku. Kilka godzin później został wezwany do pałacu. Narzucił na siebie zielony płaszcz i wyszedł. Kilka minut później był w Sali tronowej. Zastał tam Arcymaga, swojego mistrza, Wszechojca i Odyna. Podszedł bliżej, ale nie uklękną przed władcą, skłonił tylko głowę przed magami.
- Narfi…- szepną Thor patrząc na chłopaka, teraz już właściwie mężczyznę. Gromowładny wychował Narfiego jak syna i kochał go. Młody mag obdarzył go tylko chłodnym spojrzeniem i niechętnie schylił głowę.
- Wszechojcze. – Thor patrzył na niego ze smutkiem. Pamiętał to spojrzenie niby zimne i obojętne, a jednak wyrażające tyle uczuć… Rozczarowanie, poczucie zdrady, żal, wściekłość…Tak, tak samo patrzył na niego Loki.
- Dopuściłeś się złamania prawa – powiedział Arcymag. Narfi pochylił głowę.
- Wiem o tym mistrzu i jestem gotów ponieść konsekwencje.
- Dobrze… Jednakże postanowiliśmy, że nie rozważnie byłoby stracić tak zdolnego maga. Niestety nie będziesz mógł kontynuować nauki w Akademii.
- Rozumiem.
- Uklęknij. – Narfi spełnił polecenie. Arcymag wyją miecz i dotkną nim ramion chłopaka. Jego płaszcz zaczął zmieniać barwę na czarną. – Powstań Narfi Lokisonie pierwszy Czarny Magu Asgardu. Brunet wstał. – Pamiętaj jednak, że jedno najmniejsze wykroczenie sprowadzi na ciebie nieszczęście. – chłopak kiwną głową i wyszedł z sali. Oparty o ścianę naprzeciwko stał jakiś brunet. Narfi przyjrzał się mu po czym zmrużył oczy.
- Więc tak na co dzień wyglądałeś? – Król Jotunheimu spojrzał na niego.
- Tak.
- Dość… Normalnie… - mrukną i wyminą go. Loki poszedł za nim.
- Proszę cię…
- O co? Żebym zamieszkał w Jotunheimie?
- Tak wiele od ciebie nie wymagam. Proszę żebyś przestał traktować mnie z góry.
- Wiesz… Jedno pytanie mnie dręczy. Czemu nic nie zrobiłeś? Pozwoliłeś żebym tu został żebym żył w kłamstwie. Czemu?
- Przez długi czas miałem zbyt mało mocy żeby przenosić się między krainami… A potem pilnowano cię bardziej niż skarbiec królewski… Nie miałem jak.
- Po co mi to wszystko pokazałeś? – szepną Narfi po chwili ciszy. – Gdyby nie to wszystko byłoby dobrze…
- Prędzej czy później byś się dowiedział… Byłoby dobrze? Przyznaj się miałeś ochotę nie jeden raz zabić Askura za to co wygadywał… Jeśli byś to zrobił na pewno komuś by się wymsknęło… Miałeś też w zwyczaju włamywać się do biblioteki Odyna nieprawdaż? W końcu znalazł byś prawdziwą historię Asgardu. Dowiedziałbyś się, że wcale nie jesteś synem Wszechojca Thora… Tak byłoby lepiej?
- Nie wiem. – chłopak przymkną oczy. – Zostaw mnie w spokoju… Po prostu odejdź – brunet uniósł dumnie głowę. – nie chcę mieć z tobą nic wspólnego… - Loki pokiwał głową.
- Rozumiem cię. Pewnie nie zmienisz zdania, ale pamiętaj że zawsze masz drugi dom. – szepną i rozpłyną się w powietrzu. Kłamca staną w swoim pałacu i westchną ciężko. Stracił go… Stracił go na zawsze…

*******
Narfi był synem największego psotnika w dziejach Asgardu, ale prócz zamiłowania do żartów odziedziczył po ojcu głód wiedzy, pragnienie poznania więcej i to go zgubiło. Posuną się za daleko. Użył czarnej magii do kradzieży i być może przy okazji zamordował jednego z handlarzy… Nie jego wina, że ten idiota nie chciał mu sprzedać księgi…   Teraz Narfi klęczał przed tronem Wszechojca, przed który został rzucony. Kilka dni wcześniej został skazany na tortury… Na nadgarstkach miał mocno zaciśnięte kajdanki ograniczające jego magię. Cały był we krwi – swojej, chociaż nie miał co do tego pewności bo dość skutecznie się bronił i jego kat też nie wyszedł z tego spotkania bez szwanku. Jego ubranie było postrzępione. Thor czuł się okropnie… Widok chłopaka w takim stanie i świadomość że sam wydał taki rozkaz łamała mu serce. Wstał z tronu.
- Narfi Lokisonie… Zostajesz wygnany z królestwa Asgardu i obdarty z tytułu księcia i Czarnego Maga.- chłopak podniósł się chwiejnie z posadzki na jego twarzy widniał pogardliwy uśmiech.
- Jak sobie życzysz, Wasza królewska mość – wycharczał i spluną krwią. Zdarł z siebie strzępki płaszcza i spojrzał wyzywająco na Thora.
- Wyprowadzić go. – rozkazał cicho Wszechojciec. Narfiego wyrzucono poza mury miasta. Dopiero wtedy pozwolił sobie na łzy i krzyki. Wstał powoli i resztkami mocy teleportował się do Jotunheimu. Po chwili staną w Sali tronowej. Loki spostrzegł syna w opłakanym stanie, podbiegł do niego podtrzymują go.
- Narfi…! – po policzkach bruneta ciągle płynęły łzy, przytulił się do ojca.
- Przepraszam…- wyszeptał. – przepraszam… tato… - chłopaka opuściły siły, tortury, wygnanie to było dla niego za dużo -  zemdlał. Loki zaniósł go do lodowej komnaty. Przysiadł na skraju łóżka i przyglądał się. 

Odzyskał go… 
Odzyskał syna...

piątek, 13 lutego 2015

Libster Blog Award

Dziękuję Possessed i Vivi za nominację. Oto moje odpowiedzi:

1)Kiedy zacząłeś pisać opowiadania?
W szóstej klasie.Wtedy założyłam pierwszego bloga, którego niedługo potem usunęłam... Miałam wtedy dość długą przerwę w pisaniu. Potem założyłam tego.
2)Czy myślałeś o karierze pisarza?
Tak. Myślałam o tym.
3)Twoje ulubione zajęcie?
Pisanie, rysowanie, czytanie...odoba.
7)Jaki jest twój ulubiony książkowy/filmowy bohater (pomija
4)Jak sądzisz, co by było gdyby Loki istniał naprawdę?
Pozabijałby nas za kompletny brak poszanowania jego osoby albo wcale by się nami nie przejął... ;D
5)Co motywuje cię do pisania bloga?
Komentarze. Nic tak mnie nie napędza jak świadomość, że ktoś czyta to co piszę.
6)Jakiej muzyki słuchasz?
Bardzo różnej... Słucham tego co mi się pjąc Loki'ego)?
Kocham wszystkie czarne charaktery <3
8)Co skłoniło cię do założenia bloga?
Sama nie wiem... Zaczęłam czytać blogi innych i pomyślałam: "Kurde...! Też chcę tak pisać!". No i wtedy się zaczęło.
9)Masz jakieś rady dla początkujących blogerów?
Nie poddawajcie się!
10)Jak widzisz siebie za kilka lat?
Trudne pytanie... Nie potrafię udzielić odpowiedzi.
11)Co sądzisz o naszym blogu?
Podoba mi się... Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.

Nominuję tylko trzy blogi. Przepraszam, że tak mało, ale ostatnio nie mam czasu na czytanie i odkrywanie nowych...:

1)http://loki-you-should-be-afraid-of-night.blogspot.com/
2)http://ogien-i-lod.blogspot.com/
3)http://kazdymadrugieoblicze.blogspot.com/

Moje pytania:

1. Jaka jest wasza ulubiona książka?
2. Jakiego języka chcielibyście się nauczyć?
3. Dlaczego założyliście bloga?
4. Jak jest wasza ulubiona postać z Uniwersum Marvela (oprócz Lokiego)?
5. Jaki jest wasz ulubiony bóg z mitologi nordyckiej i greckiej? (Jeśli macie)
6. Jak najbardziej lubicie spędzać wolny czas?
7. Czy podoba wam się to co piszecie?
8. Co najbardziej lubicie w pisaniu?
9. Jaki jest wasz ulubiony film?
10. Lubicie Harrego Pottera?
11. Czy lubicie mojego bloga? (Jeśli go czytacie, jeśli nie to zapraszam ;D)

piątek, 16 stycznia 2015

Końce...

To już ostatnia część "Poświęcenia" Nie wiem czy udało mi się to ładnie skończyć. Nie jestem pewna co do tej części. Oceńcie sami: 


Loki zjechał w dół po drewnianych drzwiach. Twarz miał obryzganą krwią, nie… nie swoją.
- Zaraz zwymiotuję…- jękną. Było mu nie dobrze, chciał wrzeszczeć, wyć i płakać. – Graaan… Ja tam nie wrócę… - blondyn podszedł do Kłamcy i wyciągną rękę.
- Wstawaj.
- Nie.
- Jak chcesz…- Gran podał mu fiolkę. – Wypij, lepiej się poczujesz. -  Loki przyjął lekarstwo i wypił.
- Gran zabij mnie. –Patron upuścił szklaną buteleczkę, zacisną oczy… Ręce mu się trzęsły, odwrócił się i podszedł do bruneta.
- Niestety nie mogę spełnić twojej prośby. – znów wyciągną do Kłamcy rękę. Tym razem zielonooki przyjął ją. Wstał i skulił się na łóżku, objął się rękami.
- Co się takiego stało? – Gran oparł się o ścianę z kubkiem jakiegoś gorącego napoju.
- Nie baw się w psychologa… - warkną Loki.
- Po pierwsze: Nie bawię się… Mam odpowiednie kwalifikacje, po drugie: pytałem z ciekawości.
- A nie widać co się stało? Jestem cały we krwi i Odyn wie czym jeszcze. – Kłamca podniósł się - Wiem, że widziałeś co tam się działo! To… to …
- Brutalna, nieuczciwa i okrutna rozrywka dla tych idiotów na zewnątrz, w której ginęli i giną ludzi których uczyłem, podziwiałem i szanowałem. Wielu jeszcze zginie, bo królowie w żaden sposób się nie dogadają i nie zniosą turnieju. To dla nich świetna okazja żeby usunąć parę jednostek, które im przeszkadzają…
- Właśnie…- szepnął Loki, spuścił głowę i wbił wzrok w podłogę. Gran ukląkł przy nim.
- Loki spójrz na mnie…Loki…- Kłamca podniósł wzrok. – Gdzie jesteś? Znałem cię. Bardzo dobrze cię znałem. Zmieniłeś się. Gdzie jesteś? Wiem, że to co się tam dzieje jest nie do opisania. Ale ty się nie poddajesz, nigdy. Ty nie prosisz o śmierć, nigdy… Co się stało, Loki? – oddech Kłamcy robił się coraz cięższy i szybszy. Uciekł wzrokiem w bok.
- Proszę… Przestań…
- Kłamco! Ty nie prosisz… Co ci się stało?
- Przestań.
- Nie! Dałeś się przyskrzynić Odynowi! Nie widzisz tego!? Stałeś się potulnym barankiem na usługach tego świętego idioty! Od kiedy to ty używasz zwrotów grzecznościowych!? Jesteś Kłamcą! Wracaj! Bo nie podoba mi się ta nowa wersja ciebie! – Loki zacisnął pięści.
- Nieprawda…
- Prawda! Wiem, że nie zrozumiem tego co przeżyłeś w jaskini, ale kiedy przyszedłeś do mnie i powiedziałeś że potrzebujesz Patrona zgodziłem się z jednego powodu, wierzyłem że jesteś zdolny wygrać ten turniej albo zrobić coś co zwali wszystkich z nóg. Ale znałem innego Kłamcę.
- Ja nie chcę brać w tym udziału.
- To nie bierz! Pokaż tym idiotą, których wszyscy nazywają władcami, że się ich nie boisz, że nie będziesz tańczył jak ci zagrają. To już ostatnia walka i ostatnia szansa.
- J-jeśli zrobię coś takiego… Odyn mnie…
- Loki! Cholera, a zabijesz Laufeysona? Nie. Przynajmniej w to nie wierzysz. Więc i tak zginiesz. Od śmierci z ręki Odyna możesz się wyplątać… - Zielonooki wziął głęboki oddech.
- Ja…
- Prześpij się z tym. Jutro walka… - Gran wstał. – Dobranoc…- mruknął kiedy był przy drzwiach.

*******

Narfi usiadł na balkonie. Był przerażony. Musiał coś zrobić, nie może pozwolić żeby Loki zginą. Wyszedł z komnaty i zaczął chodzić bez celu po pałacu. Zobaczył Laufeya wracającego z areny. Zmrużył oczy. Pomysł który wpadł mu do głowy nie był rozsądny ani bezpieczny, ale kto powiedział że to zły pomysł?
  Laufey patrzył na chłopaka z zaciekawieniem. Zadziwiał go. Narfi miał niespełna siedemnaście lat, ale im dłużej król go słuchał tym bardziej odnosił wrażenie jakby rozmawiał z dorosłym, diablo sprytnym i inteligentny mężczyzną.
- To co mówisz jest ciekawe, ale… Dlaczego miałbym ci pomagać? Układ który jest obecnie bardzo mi się podoba… Któryś z nich wygra i będę miał dziedzica…
- A jeśli dziedzic okaże się złym władcą? Nie lepiej mieć wtedy kogoś na…hmm… wymianę?- Laufey parskną śmiechem.
- Sprytny jesteś… - król pokiwał głową. – Nawet bardzo sprytny… No dobrze. Ale nie mogę przerwać walki. Jeśli się pozabijają to nie będzie moja wina. Musiałby mieć miejsce bardzo nieprawdopodobny zbieg okoliczności, aby twój plan się udał. No, ale przypuśćmy, że się uda. Od śmierci z ręki Odyn uratuję go z łatwością, ale kto uratuje ciebie? – Narfi uśmiechną się przebiegle.
- Sam się uratuję… Z twoją pomocą….

******

Loki obudził się w nocy. Nic dziwnego każdy by się obudził gdyby przyśniła mu się własna śmierć… Kłamca usiadł na łóżku i oparł się o ścianę. Zaczął myśleć o tym co powiedział Gran. Dał się przyskrzynić Odynowi? Czy to możliwe? Brunet pokręcił głową. Skoro bierze udział w tym przeklętym Turnieju i boi się sprzeciwić temu starcowi to chyba tak. Odynowi się udało. Zielonooki spuścił głowę. Udało mu się? Czyżby jeden z najlepszych kłamców i czarnych magów w dziewięciu światach dał się „oswoić„ Władcy Asgardu. Temu władcy do którego czuł nienawiść i pogardę? Temu który oszukiwał go przez całe życie? Nie.. To nie mogła być prawda. Laufeyson nie mógł na to pozwolić i cokolwiek mówił Gran mylił się. Loki jest tym dawnym Kłamcą nadal nim jest i zamierza to dziś udowodnić!
  Wstał i nalał sobie herbaty z powrotem usiadł na łóżku. Otulił się kołdrą i do rana tak przesiedział.

******

Kłamca wyszedł na arenę. Piasek był pokryty lodem, widocznie jego przeciwnik liczył, że utrudni mu to walkę. Errwartung stał już z lodowym mieczem w ręku. O ścianę z tyłu opierał się jego patron, Gran też wyszedł. Loki wziął głęboki oddech miał plan, ale i tak wymagał powalenia przeciwnika. Brunet staną w rozkroku i przywołał sztylet. Przeciwnicy zmierzyli się wzrokiem i podeszli bliżej.
- Niech wygra najlepszy… - mruknął Jotun. Kłamca zmrużył oczy i kiwnął głową.
    Ignis obserwował walkę z loży królewskiej, jego ręka coraz mocniej zaciskała się na oparciu tronu Odyna, o który się opierał. Zamkną oczy, naprawdę nie chciał na to patrzeć. Znał Lokiego wystarczająco długo aby wiedzieć, że Kłamca mimo doskonałej prezencji nie był w dobrym stanie. Popełniał podręcznikowe błędy. W jego prawym ramieniu tkwił lodowy sztylet utrudniający ruchy. Jotun wykonał gwałtowny ruch ręką, Loki nie zdążył się obronić i wylądował na drzwiach obok Grana. Patron szybkim ruchem wyszarpną mu sztylet z ramienia i poniósł Kłamcę do pionu.
- Mam nadzieję, że masz plan… - szepnął blondyn i pchnął zielonookiego na środek areny. Loki odrzucił swoje sztylety na bok i rozpalił ręce. Od tego momentu walczył już tylko ogniem i zaklęciami. Była to dobra decyzja. Choć Lodowych olbrzymów nie da się rozpuścić to oparzenia odczuwają oni dotkliwiej niż inne istoty. Kłamca zaczął atakować i walczyć gwałtownie. Erwartung opadł na kolana. Nie miał już siły unieść ciężkiego miecza ręce i klatkę piersiową miał poparzone. Pochylił głowę, poniósł miecz nad głowę tak aby ostrze spoczywało na jego dłoniach. Loki wziął miecz. Ręce Jotuna opadły bezwładnie, książę czekał na ostateczny cios, ale nic takiego nie nastąpiło. Usłyszał trzask przełamywanej broni. Podniósł wzrok ze zdziwieniem. Zobaczył miecz połamany na dwie części. Loki wyprostował się i unosząc dumnie głowę spojrzał w stronę loży królewskiej.
- Tak was to bawi!? – krzyknął rozglądając się na około. – Tak was bawi zabijanie? To żałosne… Zwiecie się królami, książętami, wojownikami, elitami królestw, a jesteście mordercami. Nazywacie nas zdrajcami, kłamcami, złodziejami i hańbą dziewięciu światów, a sami nie jesteście lepsi. Pobawmy się w moją grę. Sprawdźmy jak daleko potraficie się posunąć. – Kłamca spojrzał w stronę loży. – Jego życie należy do was jeśli macie ochotę go zabić nie będę przeszkadzał. Ja nie będę brać w tym udziału. – skłonił się i zostawił zszokowanego Errwartunga samego na arenie. Gran z uśmiechem opierał się o ścianę.
- To było coś… - mruknął. – Masz jakiś plan żeby Odyn cię nie zabił?
- Nie… Niestety… - Loki opuścił teren areny i skierował się do pałacu. Tam natkną się na Odyna.
- Mogłeś go zabić, ale nie zawsze musisz robić coś po swojemu. Teraz pożałujesz… - sykną król. – skażę na śmierć  twoją rodzinę i ciebie… - Po ciele Lokiego przeszedł dreszcz,otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu głos Laufeya.
- Nie masz prawa wydać na niego wyroku śmierci Odynie Wszechojcze.
- Jak to? – Kłamca dostrzegł Narfiego stojącego za królem Jotunheimu.
- Loki Laufeyson nigdy nie był obywatelem Asgardu najpoważniejszy wyrok jaki możesz na niego wydać to banicja.
- Możesz udowodnić, że jest obywatelem innego świata?
- Tak. Mam jego akt urodzenia. – Odyn zacisnął zęby.
- Ale on jest obywatelem Asgardu. – Wszechojciec spojrzał z nienawiścią na Narfiego.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił, chyba że…
- Chyba, że…? – Laufey pstrykną palcami. Na korytarz weszło dwóch jego strażników prowadzących zakutego Thora.
- Chyba, że chcesz stracić pierworodnego. – Odyn zdębiał , a na usta Lokiego wpełzł mimowolny uśmiech. – Och… Wszechojcze jesteś przekonany, że twe zaklęcia są nie do złamania, a twój ród niepokonany. Jednak wystarczy trochę talentu i sprytu aby zarówno twoje zaklęcia jak i twoja potęga roztrzaskały się w drobny mak. Mam propozycję: życie za życie i … - w ręku Narfiego pojawił się Mjolnir. – relikwia za relikwie. – Odyn nie był jedyną zaszokowaną osobą w pomieszczeniu. Loki patrzył na Narfiego z szeroko otwartymi oczami. Chłopak wzruszył ramionami i uśmiechną się niewinnie. Wszechojciec oparł się o ścianę.
- Dobrze… Wygrałeś… Ignisie! – doradca podszedł do króla i skłonił się.
- Panie.
- Każ przynieść szkatułę. – rudowłosy kiwną głową. Chwilę później wrócił ze szkatułą. Dokonano wymiany. Laufey uśmiechną się.
- Miło się z tobą robi interesy…

******

Loki siedział w lodowej komnacie. Odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy. Nawet nie zauważył kiedy do komnaty wszedł Narfi. Chłopak usiadł Kłamcy na kolanach i wtulił się w niego.
- Tato… - jękną. Zielonooki otworzył oczy i otarł łzy z policzków syna.
- Oglądałeś Turniej prawda?
- Przepraszam… - Loki westchną cicho.
- Już dobrze… To już koniec… koniec – Narfi kiwną głową i skulił się.- Spokojnie… - Po kilku minutach chłopak zasną. Kłamca uśmiechną się lekko. Nie wybaczyłby sobie gdyby Narfiemu się coś stało z jego winy. Podniósł chłopaka i położył go na swoim łóżku. – Na szczęście koniec…

******

Pięć lat później po śmierci Laufeya Loki został najpotężniejszym królem Mroźnej Krainy jakiego kiedykolwiek znano. Połączył w jedno Savaratheim, Muspellheim i Jotunheim, te krainy zwane były od tej pory Trójświatem Olbrzymów. Dopiero kiedy Kłamca objął tron Odyn zrozumiał jak wielki błąd popełnił. Dobrze było mieć Lokiego za sojusznika, ale Kłamca odmawiał zawarcia paktu z Asgardem. Co prawda nie wszczynał wojny, ale nie miał zamiaru układać się z Odynem. Wszechojciec wiele razy starał się pozyskać zaufanie Lokiego, ale nie udało mu się ani jemu, ani po jego abdykacji Thorowi, bo chociaż Kłamca nie chował już urazy do przybranego brata to za nic w świecie nie zawarłby sojuszu z Asgardem. Kłamca rządził razem z Erwartungiem. Młodszy Laufeyson był wspaniałym strategiem. Zazdrościł bratu władzy, ale nigdy nie ośmielił się pójść tak daleko jak Loki w dążeniu do władzy. Loki Laufeyson zginą w bitwie o Jotunheim w dziesiątym roku swojego panowania. Zginął jako bohater.