piątek, 16 stycznia 2015

Końce...

To już ostatnia część "Poświęcenia" Nie wiem czy udało mi się to ładnie skończyć. Nie jestem pewna co do tej części. Oceńcie sami: 


Loki zjechał w dół po drewnianych drzwiach. Twarz miał obryzganą krwią, nie… nie swoją.
- Zaraz zwymiotuję…- jękną. Było mu nie dobrze, chciał wrzeszczeć, wyć i płakać. – Graaan… Ja tam nie wrócę… - blondyn podszedł do Kłamcy i wyciągną rękę.
- Wstawaj.
- Nie.
- Jak chcesz…- Gran podał mu fiolkę. – Wypij, lepiej się poczujesz. -  Loki przyjął lekarstwo i wypił.
- Gran zabij mnie. –Patron upuścił szklaną buteleczkę, zacisną oczy… Ręce mu się trzęsły, odwrócił się i podszedł do bruneta.
- Niestety nie mogę spełnić twojej prośby. – znów wyciągną do Kłamcy rękę. Tym razem zielonooki przyjął ją. Wstał i skulił się na łóżku, objął się rękami.
- Co się takiego stało? – Gran oparł się o ścianę z kubkiem jakiegoś gorącego napoju.
- Nie baw się w psychologa… - warkną Loki.
- Po pierwsze: Nie bawię się… Mam odpowiednie kwalifikacje, po drugie: pytałem z ciekawości.
- A nie widać co się stało? Jestem cały we krwi i Odyn wie czym jeszcze. – Kłamca podniósł się - Wiem, że widziałeś co tam się działo! To… to …
- Brutalna, nieuczciwa i okrutna rozrywka dla tych idiotów na zewnątrz, w której ginęli i giną ludzi których uczyłem, podziwiałem i szanowałem. Wielu jeszcze zginie, bo królowie w żaden sposób się nie dogadają i nie zniosą turnieju. To dla nich świetna okazja żeby usunąć parę jednostek, które im przeszkadzają…
- Właśnie…- szepnął Loki, spuścił głowę i wbił wzrok w podłogę. Gran ukląkł przy nim.
- Loki spójrz na mnie…Loki…- Kłamca podniósł wzrok. – Gdzie jesteś? Znałem cię. Bardzo dobrze cię znałem. Zmieniłeś się. Gdzie jesteś? Wiem, że to co się tam dzieje jest nie do opisania. Ale ty się nie poddajesz, nigdy. Ty nie prosisz o śmierć, nigdy… Co się stało, Loki? – oddech Kłamcy robił się coraz cięższy i szybszy. Uciekł wzrokiem w bok.
- Proszę… Przestań…
- Kłamco! Ty nie prosisz… Co ci się stało?
- Przestań.
- Nie! Dałeś się przyskrzynić Odynowi! Nie widzisz tego!? Stałeś się potulnym barankiem na usługach tego świętego idioty! Od kiedy to ty używasz zwrotów grzecznościowych!? Jesteś Kłamcą! Wracaj! Bo nie podoba mi się ta nowa wersja ciebie! – Loki zacisnął pięści.
- Nieprawda…
- Prawda! Wiem, że nie zrozumiem tego co przeżyłeś w jaskini, ale kiedy przyszedłeś do mnie i powiedziałeś że potrzebujesz Patrona zgodziłem się z jednego powodu, wierzyłem że jesteś zdolny wygrać ten turniej albo zrobić coś co zwali wszystkich z nóg. Ale znałem innego Kłamcę.
- Ja nie chcę brać w tym udziału.
- To nie bierz! Pokaż tym idiotą, których wszyscy nazywają władcami, że się ich nie boisz, że nie będziesz tańczył jak ci zagrają. To już ostatnia walka i ostatnia szansa.
- J-jeśli zrobię coś takiego… Odyn mnie…
- Loki! Cholera, a zabijesz Laufeysona? Nie. Przynajmniej w to nie wierzysz. Więc i tak zginiesz. Od śmierci z ręki Odyna możesz się wyplątać… - Zielonooki wziął głęboki oddech.
- Ja…
- Prześpij się z tym. Jutro walka… - Gran wstał. – Dobranoc…- mruknął kiedy był przy drzwiach.

*******

Narfi usiadł na balkonie. Był przerażony. Musiał coś zrobić, nie może pozwolić żeby Loki zginą. Wyszedł z komnaty i zaczął chodzić bez celu po pałacu. Zobaczył Laufeya wracającego z areny. Zmrużył oczy. Pomysł który wpadł mu do głowy nie był rozsądny ani bezpieczny, ale kto powiedział że to zły pomysł?
  Laufey patrzył na chłopaka z zaciekawieniem. Zadziwiał go. Narfi miał niespełna siedemnaście lat, ale im dłużej król go słuchał tym bardziej odnosił wrażenie jakby rozmawiał z dorosłym, diablo sprytnym i inteligentny mężczyzną.
- To co mówisz jest ciekawe, ale… Dlaczego miałbym ci pomagać? Układ który jest obecnie bardzo mi się podoba… Któryś z nich wygra i będę miał dziedzica…
- A jeśli dziedzic okaże się złym władcą? Nie lepiej mieć wtedy kogoś na…hmm… wymianę?- Laufey parskną śmiechem.
- Sprytny jesteś… - król pokiwał głową. – Nawet bardzo sprytny… No dobrze. Ale nie mogę przerwać walki. Jeśli się pozabijają to nie będzie moja wina. Musiałby mieć miejsce bardzo nieprawdopodobny zbieg okoliczności, aby twój plan się udał. No, ale przypuśćmy, że się uda. Od śmierci z ręki Odyn uratuję go z łatwością, ale kto uratuje ciebie? – Narfi uśmiechną się przebiegle.
- Sam się uratuję… Z twoją pomocą….

******

Loki obudził się w nocy. Nic dziwnego każdy by się obudził gdyby przyśniła mu się własna śmierć… Kłamca usiadł na łóżku i oparł się o ścianę. Zaczął myśleć o tym co powiedział Gran. Dał się przyskrzynić Odynowi? Czy to możliwe? Brunet pokręcił głową. Skoro bierze udział w tym przeklętym Turnieju i boi się sprzeciwić temu starcowi to chyba tak. Odynowi się udało. Zielonooki spuścił głowę. Udało mu się? Czyżby jeden z najlepszych kłamców i czarnych magów w dziewięciu światach dał się „oswoić„ Władcy Asgardu. Temu władcy do którego czuł nienawiść i pogardę? Temu który oszukiwał go przez całe życie? Nie.. To nie mogła być prawda. Laufeyson nie mógł na to pozwolić i cokolwiek mówił Gran mylił się. Loki jest tym dawnym Kłamcą nadal nim jest i zamierza to dziś udowodnić!
  Wstał i nalał sobie herbaty z powrotem usiadł na łóżku. Otulił się kołdrą i do rana tak przesiedział.

******

Kłamca wyszedł na arenę. Piasek był pokryty lodem, widocznie jego przeciwnik liczył, że utrudni mu to walkę. Errwartung stał już z lodowym mieczem w ręku. O ścianę z tyłu opierał się jego patron, Gran też wyszedł. Loki wziął głęboki oddech miał plan, ale i tak wymagał powalenia przeciwnika. Brunet staną w rozkroku i przywołał sztylet. Przeciwnicy zmierzyli się wzrokiem i podeszli bliżej.
- Niech wygra najlepszy… - mruknął Jotun. Kłamca zmrużył oczy i kiwnął głową.
    Ignis obserwował walkę z loży królewskiej, jego ręka coraz mocniej zaciskała się na oparciu tronu Odyna, o który się opierał. Zamkną oczy, naprawdę nie chciał na to patrzeć. Znał Lokiego wystarczająco długo aby wiedzieć, że Kłamca mimo doskonałej prezencji nie był w dobrym stanie. Popełniał podręcznikowe błędy. W jego prawym ramieniu tkwił lodowy sztylet utrudniający ruchy. Jotun wykonał gwałtowny ruch ręką, Loki nie zdążył się obronić i wylądował na drzwiach obok Grana. Patron szybkim ruchem wyszarpną mu sztylet z ramienia i poniósł Kłamcę do pionu.
- Mam nadzieję, że masz plan… - szepnął blondyn i pchnął zielonookiego na środek areny. Loki odrzucił swoje sztylety na bok i rozpalił ręce. Od tego momentu walczył już tylko ogniem i zaklęciami. Była to dobra decyzja. Choć Lodowych olbrzymów nie da się rozpuścić to oparzenia odczuwają oni dotkliwiej niż inne istoty. Kłamca zaczął atakować i walczyć gwałtownie. Erwartung opadł na kolana. Nie miał już siły unieść ciężkiego miecza ręce i klatkę piersiową miał poparzone. Pochylił głowę, poniósł miecz nad głowę tak aby ostrze spoczywało na jego dłoniach. Loki wziął miecz. Ręce Jotuna opadły bezwładnie, książę czekał na ostateczny cios, ale nic takiego nie nastąpiło. Usłyszał trzask przełamywanej broni. Podniósł wzrok ze zdziwieniem. Zobaczył miecz połamany na dwie części. Loki wyprostował się i unosząc dumnie głowę spojrzał w stronę loży królewskiej.
- Tak was to bawi!? – krzyknął rozglądając się na około. – Tak was bawi zabijanie? To żałosne… Zwiecie się królami, książętami, wojownikami, elitami królestw, a jesteście mordercami. Nazywacie nas zdrajcami, kłamcami, złodziejami i hańbą dziewięciu światów, a sami nie jesteście lepsi. Pobawmy się w moją grę. Sprawdźmy jak daleko potraficie się posunąć. – Kłamca spojrzał w stronę loży. – Jego życie należy do was jeśli macie ochotę go zabić nie będę przeszkadzał. Ja nie będę brać w tym udziału. – skłonił się i zostawił zszokowanego Errwartunga samego na arenie. Gran z uśmiechem opierał się o ścianę.
- To było coś… - mruknął. – Masz jakiś plan żeby Odyn cię nie zabił?
- Nie… Niestety… - Loki opuścił teren areny i skierował się do pałacu. Tam natkną się na Odyna.
- Mogłeś go zabić, ale nie zawsze musisz robić coś po swojemu. Teraz pożałujesz… - sykną król. – skażę na śmierć  twoją rodzinę i ciebie… - Po ciele Lokiego przeszedł dreszcz,otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu głos Laufeya.
- Nie masz prawa wydać na niego wyroku śmierci Odynie Wszechojcze.
- Jak to? – Kłamca dostrzegł Narfiego stojącego za królem Jotunheimu.
- Loki Laufeyson nigdy nie był obywatelem Asgardu najpoważniejszy wyrok jaki możesz na niego wydać to banicja.
- Możesz udowodnić, że jest obywatelem innego świata?
- Tak. Mam jego akt urodzenia. – Odyn zacisnął zęby.
- Ale on jest obywatelem Asgardu. – Wszechojciec spojrzał z nienawiścią na Narfiego.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił, chyba że…
- Chyba, że…? – Laufey pstrykną palcami. Na korytarz weszło dwóch jego strażników prowadzących zakutego Thora.
- Chyba, że chcesz stracić pierworodnego. – Odyn zdębiał , a na usta Lokiego wpełzł mimowolny uśmiech. – Och… Wszechojcze jesteś przekonany, że twe zaklęcia są nie do złamania, a twój ród niepokonany. Jednak wystarczy trochę talentu i sprytu aby zarówno twoje zaklęcia jak i twoja potęga roztrzaskały się w drobny mak. Mam propozycję: życie za życie i … - w ręku Narfiego pojawił się Mjolnir. – relikwia za relikwie. – Odyn nie był jedyną zaszokowaną osobą w pomieszczeniu. Loki patrzył na Narfiego z szeroko otwartymi oczami. Chłopak wzruszył ramionami i uśmiechną się niewinnie. Wszechojciec oparł się o ścianę.
- Dobrze… Wygrałeś… Ignisie! – doradca podszedł do króla i skłonił się.
- Panie.
- Każ przynieść szkatułę. – rudowłosy kiwną głową. Chwilę później wrócił ze szkatułą. Dokonano wymiany. Laufey uśmiechną się.
- Miło się z tobą robi interesy…

******

Loki siedział w lodowej komnacie. Odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy. Nawet nie zauważył kiedy do komnaty wszedł Narfi. Chłopak usiadł Kłamcy na kolanach i wtulił się w niego.
- Tato… - jękną. Zielonooki otworzył oczy i otarł łzy z policzków syna.
- Oglądałeś Turniej prawda?
- Przepraszam… - Loki westchną cicho.
- Już dobrze… To już koniec… koniec – Narfi kiwną głową i skulił się.- Spokojnie… - Po kilku minutach chłopak zasną. Kłamca uśmiechną się lekko. Nie wybaczyłby sobie gdyby Narfiemu się coś stało z jego winy. Podniósł chłopaka i położył go na swoim łóżku. – Na szczęście koniec…

******

Pięć lat później po śmierci Laufeya Loki został najpotężniejszym królem Mroźnej Krainy jakiego kiedykolwiek znano. Połączył w jedno Savaratheim, Muspellheim i Jotunheim, te krainy zwane były od tej pory Trójświatem Olbrzymów. Dopiero kiedy Kłamca objął tron Odyn zrozumiał jak wielki błąd popełnił. Dobrze było mieć Lokiego za sojusznika, ale Kłamca odmawiał zawarcia paktu z Asgardem. Co prawda nie wszczynał wojny, ale nie miał zamiaru układać się z Odynem. Wszechojciec wiele razy starał się pozyskać zaufanie Lokiego, ale nie udało mu się ani jemu, ani po jego abdykacji Thorowi, bo chociaż Kłamca nie chował już urazy do przybranego brata to za nic w świecie nie zawarłby sojuszu z Asgardem. Kłamca rządził razem z Erwartungiem. Młodszy Laufeyson był wspaniałym strategiem. Zazdrościł bratu władzy, ale nigdy nie ośmielił się pójść tak daleko jak Loki w dążeniu do władzy. Loki Laufeyson zginą w bitwie o Jotunheim w dziesiątym roku swojego panowania. Zginął jako bohater.