"Poświęcenie" pisane było na jedną ze stron której jestem administratorem na fb wstawiam je, bo obecnie opuściła mnie wena ;D myślę że opowiadanie wyszło dobrze zresztą sami to oceńcie. Ma 2017 słów więc nie jest długie. Tak sobie myślę żeby umieszczać tu nie tylko opowiadania o Lokim. Co o tym sądzicie? Jeszcze jedna rzecz: być może nie długo pojawi się opowiadanie z większą ilością rozdziałów (jeśli je skończę, bo zwykle mam taką przypadłość że zaczynam a nie kończę).
zapraszam do czytania i proszę o komentarze:
Cisza. Wszechmogąca cisza.
Dookoła ciemność. Nic tu nie było. Tylko on i świadomość tego że zostanie tu na
zawsze. Był na progu szaleństwa. On był już szalony. Ciemność, cisza, chłód i
nieustający ból jedyne uczucia które mu towarzyszyły. Dlaczego nie
mógł być śmiertelny. Ironia losu jeszcze kilka miesięcy temu uważał
śmiertelników za istoty niższe od siebie. A teraz? Chciałby się nim stać. Po
prostu by zginą. Skończyło by się . Wszystko by się skończyło. Próbował .
Tak próbował się zabić i to ile razy ale zawsze jakimś cudem żył . Nie wiedział
jak to możliwe. Ale żył . I tak widocznie musiało być. W rzeczywistości był już
trupem. Cieniem osoby która kiedyś miałam marzenia, ambicje, ba może nawet
jakiś cel w życiu. To wszystko się skończyło. Skończyło się razem z nieudanym
atakiem na Nowy York. Skończyło się razem ze śmiercią Frigg. Skończyło się
razem z zamknięciem go w tej jaskini z Dziedzicem Jormunganda czyli najbardziej
jadowitym wężem w dziewięciu światach. Nie było dnia żebym nie myślał o
zemście. Wydawało się że tylko ta myśl ratowała go przed całkowitym
szaleństwem. Codziennie plan był inny od dawna nie myślał już o ucieczce ale o
zemście. O zemście na Odynie za to co zrobił. Wiedział że pewnego dnia stąd
wyjdzie. To musi się zdarzyć a wtedy Odyn pożałuje że zrobił coś takiego.
Nagle kropla jadu spłynęła mu na twarz. Nie miał już siły krzyczeć. Zacisnął
zęby a po jego ciele przeszedł zimny dreszcz. Do tego nie można się
przyzwyczaić. Nigdy. To zawsze oznaczało ból. Nieustający.
Aż w
końcu nastał ten dzień. Pierwsze co zobaczył to biel. Oślepiło go światło
słoneczne, które wychodziło z zewnątrz. Czyste powietrze. Ach jakże cudowne
czyste powietrze. Chociaż nic nadal nie widział to czuł, ktoś wszedł do jaskini.
Szybkim ruchem miecza przeciął łańcuchy,
które przykuwały go do skały. Upadł na ziemię bezwładnie, nagle poczuł przypływ
mocy. Wiedział, że jest to chwilowe, ale wystarczy…wystarczy aby powalić
szóstkę, a może nawet więcej strażników. „Ilden” – wrzasną. Cała jaskinia
zajęła się ogniem. Strażnicy spalili się żywcem. On upadł, ogień nie robił mu
żadnej krzywdy, ale cała magia go opuściła. Opuściła go tak nagle jak się
pojawiła. Upadł bez siły. Przed oczami miał białe plamy. Leżał na posadzce. Nie
mógł nawet wykonać najdrobniejszego ruchu. Przymknął oczy.
Kiedy się obudził usłyszał krzyki.
Strażnicy. Zerwał się z ziemi i niemal natychmiast z powrotem upadł. Spróbował
się powoli podnieść. Udało się. Ostrożnie wyjrzał na zewnątrz. Dwóch
strażników. Był za słaby by walczyć, ale… Jego wzrok zwrócił się w stronę węża,
a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Dziedzic Jormunganda wił się
przygnieciony przez jakiś odłamek skalny. Kłamca szybkim ruchem chwycił węża za
łeb i ostrożnie odsuną skałę przez pierwsze kilka minut zwierzę usiłowało się
uwolnić z żelaznego uścisku, ale potem się uspokoiło. Każdy kto choć raz
zagłębił się dalej w asgardzką puszczę wiedział, że zwierzęta tam żyjące myślą
i rozumieją. Wąż miał na ciele wypalone runy uniemożliwiające mu wyjście z
groty.
- Posłuchaj przyjacielu,
mam dla Ciebie propozycje. – wąż pluną jadem, mało brakowało a Loki po prostu
by go upuścił - Zdejmę te runy, ale ty w zamian zajmiesz się tymi strażnikami
na zewnątrz, zgadzasz się?
- Ssssåå – zasyczał wąż. Loki
przesuną palcem po grzbiecie węża. Runy zapłonęły zielonym światłem. Kłamca
rozluźnił uścisk. Dziedzic Jormunganda – najbardziej jadowity, najszybszy i
najniebezpieczniejszy wąż dziewięciu światów. Jedna kropla jego jadu we krwi i
koniec. Śmierć przez zatrucie jago jadem trwa co najmniej tydzień jeśli on tego
zechce. Jest on jednym z nielicznych węży, które potrafią regulować ilość jadu
wstrzykiwanego do organizmu ofiary. Im mniejsza ilość jadu tym bardziej bolesna
i powolniejsza śmierć. Kłamca żył tylko dzięki runom, wypalonym na skórze węża.
Strażnicy nie mieli żadnych szans dwa szybkie ugryzienia i kilka sekund później
nie żyli. Teraz gdyby udało mu się przenieść do swojej komnaty, która była
zapewne zamknięta i strzeżona tak dobrze, że nie zauważono by gdyby ktoś
pojawił się tam na chwilę. Gdyby się tak dostał mógłby odpocząć i zabrać
najpotrzebniejsze rzeczy. Skupił się i po chwili był w swojej komnacie.
*^*^*^*^*^*^*^*^*
- „Turniej Potępieńców”
trwa przez cztery dni. Jest to jedyny okres kiedy można używać czarnej magii.
Początkowo powstał ponieważ czarna magia nie była jeszcze zakazana, a magowie
posługujący się tą magią protestowali z powodu dyskryminacji. Zwykle nie mieli
oni ważniejszych stanowisk w radach czy wojsku ponieważ obawiano się zdrady lub
buntu. Czarnoksiężnika, który wygra turniej uwalnia się oraz przywraca się lub
nadaje tytuł. Turniej ustanowił jeden z królów który we wcześniejszych czasach
rządził wszystkimi dziewięcioma światami i tylko król który będzie rządził
wszystkimi światami może to prawo odwołać, a w obecnej sytuacji politycznej
jest to raczej nie możliwe. Co pięć lat losuje się krainę która będzie
gospodarzem turnieju. Nie wystawieni zawodnika jest wielką hańbą. W tym roku
zaszczyt organizowania turnieju przypada Asgardowi.- zakończył nauczyciel.
- Proszę pana czy Asgard ma
już odpowiedniego zawodnika? – zapytał blondynek siedzący blisko nauczyciele.
Ten tylko uśmiechną się smutno
- Nie wiem Askurze.
- Czy to prawda, że
Wszechojciec Odyn chciał uwolnić Kłamcę? – padło kolejne pytanie. Brunet
siedzący w głębi obruszył się trochę. Czarodziej omiótł klasę niepewnym
spojrzeniem
- Słyszałem takie teorie,
ale muszę przyznać że sam nie wiem czy to prawda, a teraz zdaje się to już
koniec. Idźcie już.
Narfi odchylił głowę do tyłu i czekał aż
wszyscy wyjdą. Potem podszedł do Ignisa
- A tak naprawdę to co
wiesz? Czy to prawda? – mag uśmiechną się lekko
- A obiecasz że nikomu nie
powiesz?
- Mogę obiecać, ale wiesz
że to może nic nie dać – mrukną chłopak
- Tak to prawda Odyn chciał
uwolnić Lokiego żeby zaproponować mu udział w turnieju tylko, że…
- Tylko, że…
- Ymh… twój ojciec uciekł
i…i nie za bardzo wiadomo gdzie obecnie się znajduje – ostatnie słowa Ignis wypowiedział
szybko i tak samo szybko opuścił pomieszczenie. Zostawiając bruneta samego.
Kroki Narfiego skierowały się do komnaty. Gdy tylko tam
doszedł opadł na łóżko. Wtulił się w poduszki. Ciągle ktoś przypominał mu o
Kłamcy, o Lokim, o jego ojcu. To było naprawdę męczące. Chciał, bardzo chciał
aby uwolniono jego ojca. Kochał go. Ale jednocześnie był w pełni świadomy co
zrobił zrobił Loki i że ukaranie go było nieuniknione. Nagle poczuł czyjąś
obecność, ktoś usiadł na skraju łóżka. Chłopak otworzył oczy i gdyby nie
zakryto mu ust ręką pewnie by krzynką. Narfi rzucił się Lokiemu w ramiona
- Tato!
- No już spokojnie – Loki
posadził sobie syna na kolanach.
- Wypuścili cię?
- Noo… nie do końca
- Czyli nie zostaniesz na
długo – chłopak znów rzucił się na łóżko. – Czyli będziesz musiał uciekać i…i
nie będziesz mógł tu zostać – mówił przez łzy – i pewnie…
- Ciii…cicho może… może
zostanę… ale teraz muszę już iść, muszę pomyśleć. Obiecuję ci że jeszcze się
zobaczymy w tym tygodniu. – Loki wstał. Był już przy drzwiach kiedy usłyszał
ciche westchnienie Narfigo:
- Jaką wartość ma obietnica
w ustach kłamcy? – mag zawrócił i usiadł na łóżku
- Narfi – chłopak spuścił
głowę – Narfi, spójrz na mnie. Czy ja cię kiedykolwiek okłamałem albo nie
dotrzymałem obietnicy??
- Nie – wyszeptał chłopak
- I zapamiętaj że postaram
się nigdy tego nie zrobić, naprawdę muszę iść do zobaczenie- chłopak nie
odpowiedział.
*^*^*^*^*^*^*^*^*
- To szaleństwo!!!Loki nie
możesz. Uciekaj ukryj się gdzieś. Nie wiem uciekaj do Midgardu, albo dalej.
- Nie rozumiesz Ignis.
JA NIE
MOGĘ DALEJ UCIEKAĆ.
- Dlaczego? Po za tym co?
Masz zamiar się zgodzić? Pójść do Odyna i powiedzieć że wystartujesz?
- Nie wiem, naprawdę nie
wiem pomyśle. Porozmawiajmy o czym innym. Nie widzieliśmy się przez przeszło
dwa lata.
Ignis zaśmiał się gorzko
- A od kiedy to my
rozmawiamy.
- Przestań – Loki odchylił
głowę do tyłu – przestań. Uważam cię za przyjaciela i zawsze tak było. –
czarodziej chciał coś powiedzieć ale Loki go wyprzedził
- Zostałeś nauczycielem?
- Obiecałem ci że będę miał
oko na Narfiego, więc miałem. Zostałem też doradcą.
- Dzięki. Chwila zostałeś
królewskim doradcą. – Ignis kiwną głową. – Posłuchaj, dowiedziałbyś się czego
Odyn ode mnie chcę i co daje w zamian.
- Skąd wiesz, że Odyn ma zamiar
dać coś w zamian?
- Ależ nie jest głupi na
pewno wie, że gdyby nie chciał nic zrobić po prostu bym się nie zgodził.
- Spróbuję, ale nie mogę
obiecać że się uda. – Loki tylko się uśmiechną
- Pójdę już
Ignis wyszedł i od razu skierował się w
stronę sali tronowej. Odyn jak zwykle dumny i majestatyczny siedział na swoim
złotym tronie. Towarzyszyły mu kruki.
-Panie – skłonił się
czarodziej
- Co cię trapi Ignisie?
- Mogę mówić wprost?
- Oczywiście.
- Chciałbym wiedzieć
dlaczego Panie postanowiłeś uwolnić Lokiego. Domyślam się że chodzi o turniej,
ale sądzę też że przewidziałeś taką możliwość iż Kłamca się nie zgodzi.
- Ymh… tak to co mówisz to
prawda; zamierzałem uwolnić Kłamcę i złożyć mu pewną propozycję.
- Mogę wiedzieć jaką?
- Chciałem go uwolnić i…
- I wygnać? – prychną
doradca
- Nie zapominaj z kim
rozmawiasz!!!Nie wiem, może bym negocjował, ale teraz nie wiem gdzie jest więc
najpewniej nikogo nie wystawimy i Asgard będzie zhańbiony, bo nie mamy żadnego
innego czarnego maga, który mógłby się zgodzić. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
- Nie panie
- Ignisie wiesz czym grozi
zdrada stanu? – po ciele maga przeszedł dreszcz
- W najlepszym przypadku
śmiercią – Odyn kiwną głową
- Możesz odejść – czarodziej skłonił
się i szybkim krokiem zaczął zmierzać do wyjścia. To była wyraźna groźba. Wszechojciec
coś podejrzewał i trudno mu było się dziwić.
*^*^*^*^*^*^*^*
- Powiedział, że by
negocjował ale na ile jest to prawdą. Nie wiem. Co zamierzasz?
- Negocjować
- Słucham!? Dlaczego!?
- Nie zadawaj głupich
pytań. Wiesz dlaczego. Gdybym ja zaczął ci to tłumaczyć na pewno zaczął bym
kłamać. Taka jest moja natura i dobrze o tym wiesz i dobrze wiesz dlaczego chcę
zostać.
Ignis westchną i opadł na fotel.
- No dobra. Jak chcesz.
Jeśli masz skłonności samobójcze to mnie nic do tego.
- Uważasz że jak się nie
zgodzę to Odyn mnie zabije?
- Nie chyba, nie to nie w
jego stylu. Raczej znów przykuje cię do tej skały.
- Taaa, być może, ale
spróbuje.
- No dobra – mag wstał z
fotela – tylko ja się już w to nie mieszam. Wystarczy mi tego. Odyn już coś
podejrzewa.
- Podejrzewa?
- Tak groził mi dzisiaj,
ale nieważne. Muszę iść.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Złota sala tronowa. Prawie
pusta. Świątynia Odyna. Było to jedyne miejsce gdzie mógł spokojnie myśleć.
Przychodził tu kiedy nie wiedział co robić, kiedy był bezradny. Właśnie tam
skierowały się teraz jego kroki. Chciał być sam wolny od tych wszystkich
zadufanych w sobie lordów i hrabiów. Tam gdzie szedł nie mogli go nawiedzać.
Rozkazał straży stojącej przed wejściem do złotej Sali aby nikogo nie
wpuszczali. W końcu będzie miał spokój. Tak sądził do czasu kiedy jego wzrok
nie spoczął na tronie. Siedział tam, a raczej leżał z nogami przerzuconymi
przez jedno z oparć nie kto inny jak Loki. Kiedy Kłamca go spostrzegł odezwał
się:
- No proszę, proszę
szukałeś mnie, nieprawdaż? – zaczął się powoli podnosić z tronu. Odyn zacisną
zęby. Jak on śmie tak do niego mówić. Jak śmie w ogóle tu przebywać.
- Pamiętaj z kim mówisz
synu Laufeya!!! – Loki skrzywił się lekko.
- Och…przestań Wszechojcze
nie będę odzywał się do ciebie z szacunkiem, bo go dla ciebie nie mam. A ty… ty
mnie szukałeś, więc jestem i pytam: czego chcesz? – Kłamca zaczął schodzić
powoli po schodach zbliżając się do Odyna. Ale królowi coś tu nie pasowało
skoro Loki był wolny to po co tu wrócił? Po co miałby się zgodzić na udział w
turnieju?
- Nie udawaj że nie wiesz
dlaczego cię szukam. Ale teraz interesuje mnie czemu wróciłeś? Byłeś wolny. –
Loki zaklął w myślach. Po głowie chodziło mu tylko jedna odpowiedź – Narfi, ale
nie mógł tego powiedzieć. Gdyby Odyn dowiedział się że chce zostać tylko i
wyłącznie ze względu na syna to najpewniej użyłby życie Narfiego jako kartę
przetargową.
- Bo mam taki kaprys.
Powinieneś wiedzieć że to akurat jest u mnie normalne – proszę cię stary głupcze
uwierz w to – dodał w myślach. Odyn zmienił temat
- Czego byś żądał za udział
w turnieju?
- Chyba łatwo to zgadnąć :
uwolnienia, przywrócenie tytułu i pozwolenia na zostanie w Asgardzie.
- Dobrze ale bez mojego
pozwolenia nie będzie ci można opuszczać granic miasta. – Odyn wyciągną rękę w
stronę Lokiego. Kłamca uścisną ją
- Zgadzam się.
KONIEC ;3
PS.
Niedługo wyjeżdżam ale sądzę że jak będę miała pomysł to jeszcze coś napiszę ;)
Rox