To już ostatnia część "Poświęcenia" Nie wiem czy udało mi się to ładnie skończyć. Nie jestem pewna co do tej części. Oceńcie sami:
Loki zjechał w dół po drewnianych drzwiach. Twarz miał
obryzganą krwią, nie… nie swoją.
- Zaraz zwymiotuję…- jękną. Było mu nie dobrze, chciał
wrzeszczeć, wyć i płakać. – Graaan… Ja tam nie wrócę… - blondyn podszedł do
Kłamcy i wyciągną rękę.
- Wstawaj.
- Nie.
- Jak chcesz…- Gran podał mu fiolkę. – Wypij, lepiej się
poczujesz. - Loki przyjął lekarstwo i
wypił.
- Gran zabij mnie. –Patron upuścił szklaną buteleczkę,
zacisną oczy… Ręce mu się trzęsły, odwrócił się i podszedł do bruneta.
- Niestety nie mogę spełnić twojej prośby. – znów
wyciągną do Kłamcy rękę. Tym razem zielonooki przyjął ją. Wstał i skulił się na
łóżku, objął się rękami.
- Co się takiego stało? – Gran oparł się o ścianę z
kubkiem jakiegoś gorącego napoju.
- Nie baw się w psychologa… - warkną Loki.
- Po pierwsze: Nie bawię się… Mam odpowiednie
kwalifikacje, po drugie: pytałem z ciekawości.
- A nie widać co się stało? Jestem cały we krwi i Odyn
wie czym jeszcze. – Kłamca podniósł się - Wiem, że widziałeś co tam się działo!
To… to …
- Brutalna, nieuczciwa i okrutna rozrywka dla tych
idiotów na zewnątrz, w której ginęli i giną ludzi których uczyłem, podziwiałem
i szanowałem. Wielu jeszcze zginie, bo królowie w żaden sposób się nie dogadają
i nie zniosą turnieju. To dla nich świetna okazja żeby usunąć parę jednostek,
które im przeszkadzają…
- Właśnie…- szepnął Loki, spuścił głowę i wbił wzrok w
podłogę. Gran ukląkł przy nim.
- Loki spójrz na mnie…Loki…- Kłamca podniósł wzrok. –
Gdzie jesteś? Znałem cię. Bardzo dobrze cię znałem. Zmieniłeś się. Gdzie
jesteś? Wiem, że to co się tam dzieje jest nie do opisania. Ale ty się nie
poddajesz, nigdy. Ty nie prosisz o śmierć, nigdy… Co się stało, Loki? – oddech
Kłamcy robił się coraz cięższy i szybszy. Uciekł wzrokiem w bok.
- Proszę… Przestań…
- Kłamco! Ty nie prosisz… Co ci się stało?
- Przestań.
- Nie! Dałeś się przyskrzynić Odynowi! Nie widzisz tego!?
Stałeś się potulnym barankiem na usługach tego świętego idioty! Od kiedy to ty
używasz zwrotów grzecznościowych!? Jesteś Kłamcą! Wracaj! Bo nie podoba mi się
ta nowa wersja ciebie! – Loki zacisnął pięści.
- Nieprawda…
- Prawda! Wiem, że nie zrozumiem tego co przeżyłeś w
jaskini, ale kiedy przyszedłeś do mnie i powiedziałeś że potrzebujesz Patrona zgodziłem
się z jednego powodu, wierzyłem że jesteś zdolny wygrać ten turniej albo zrobić
coś co zwali wszystkich z nóg. Ale znałem innego Kłamcę.
- Ja nie chcę brać w tym udziału.
- To nie bierz! Pokaż tym idiotą, których wszyscy
nazywają władcami, że się ich nie boisz, że nie będziesz tańczył jak ci zagrają.
To już ostatnia walka i ostatnia szansa.
- J-jeśli zrobię coś takiego… Odyn mnie…
- Loki! Cholera, a zabijesz Laufeysona? Nie. Przynajmniej
w to nie wierzysz. Więc i tak zginiesz. Od śmierci z ręki Odyna możesz się
wyplątać… - Zielonooki wziął głęboki oddech.
- Ja…
- Prześpij się z tym. Jutro walka… - Gran wstał. –
Dobranoc…- mruknął kiedy był przy drzwiach.
*******
Narfi usiadł na balkonie. Był przerażony. Musiał coś
zrobić, nie może pozwolić żeby Loki zginą. Wyszedł z komnaty i zaczął chodzić
bez celu po pałacu. Zobaczył Laufeya wracającego z areny. Zmrużył oczy. Pomysł
który wpadł mu do głowy nie był rozsądny ani bezpieczny, ale kto powiedział że
to zły pomysł?
Laufey patrzył na
chłopaka z zaciekawieniem. Zadziwiał go. Narfi miał niespełna siedemnaście lat,
ale im dłużej król go słuchał tym bardziej odnosił wrażenie jakby rozmawiał z
dorosłym, diablo sprytnym i inteligentny mężczyzną.
- To co mówisz jest ciekawe, ale… Dlaczego miałbym ci
pomagać? Układ który jest obecnie bardzo mi się podoba… Któryś z nich wygra i
będę miał dziedzica…
- A jeśli dziedzic okaże się złym władcą? Nie lepiej mieć
wtedy kogoś na…hmm… wymianę?- Laufey parskną śmiechem.
- Sprytny jesteś… - król pokiwał głową. – Nawet bardzo
sprytny… No dobrze. Ale nie mogę przerwać walki. Jeśli się pozabijają to nie
będzie moja wina. Musiałby mieć miejsce bardzo nieprawdopodobny zbieg
okoliczności, aby twój plan się udał. No, ale przypuśćmy, że się uda. Od
śmierci z ręki Odyn uratuję go z łatwością, ale kto uratuje ciebie? – Narfi
uśmiechną się przebiegle.
- Sam się uratuję… Z twoją pomocą….
******
Loki obudził się w nocy. Nic dziwnego każdy by się
obudził gdyby przyśniła mu się własna śmierć… Kłamca usiadł na łóżku i oparł
się o ścianę. Zaczął myśleć o tym co powiedział Gran. Dał się przyskrzynić
Odynowi? Czy to możliwe? Brunet pokręcił głową. Skoro bierze udział w tym
przeklętym Turnieju i boi się sprzeciwić temu starcowi to chyba tak. Odynowi
się udało. Zielonooki spuścił głowę. Udało mu się? Czyżby jeden z najlepszych
kłamców i czarnych magów w dziewięciu światach dał się „oswoić„ Władcy Asgardu.
Temu władcy do którego czuł nienawiść i pogardę? Temu który oszukiwał go przez
całe życie? Nie.. To nie mogła być prawda. Laufeyson nie mógł na to pozwolić i
cokolwiek mówił Gran mylił się. Loki jest tym dawnym Kłamcą nadal nim jest i
zamierza to dziś udowodnić!
Wstał i nalał
sobie herbaty z powrotem usiadł na łóżku. Otulił się kołdrą i do rana tak
przesiedział.
******
Kłamca wyszedł na arenę. Piasek był pokryty lodem,
widocznie jego przeciwnik liczył, że utrudni mu to walkę. Errwartung stał już z
lodowym mieczem w ręku. O ścianę z tyłu opierał się jego patron, Gran też
wyszedł. Loki wziął głęboki oddech miał plan, ale i tak wymagał powalenia
przeciwnika. Brunet staną w rozkroku i przywołał sztylet. Przeciwnicy zmierzyli
się wzrokiem i podeszli bliżej.
- Niech wygra najlepszy… - mruknął Jotun. Kłamca zmrużył
oczy i kiwnął głową.
Ignis
obserwował walkę z loży królewskiej, jego ręka coraz mocniej zaciskała się na
oparciu tronu Odyna, o który się opierał. Zamkną oczy, naprawdę nie chciał na
to patrzeć. Znał Lokiego wystarczająco długo aby wiedzieć, że Kłamca mimo
doskonałej prezencji nie był w dobrym stanie. Popełniał podręcznikowe błędy. W jego
prawym ramieniu tkwił lodowy sztylet utrudniający ruchy. Jotun wykonał
gwałtowny ruch ręką, Loki nie zdążył się obronić i wylądował na drzwiach obok
Grana. Patron szybkim ruchem wyszarpną mu sztylet z ramienia i poniósł Kłamcę
do pionu.
- Mam nadzieję, że masz plan… - szepnął blondyn i pchnął
zielonookiego na środek areny. Loki odrzucił swoje sztylety na bok i rozpalił
ręce. Od tego momentu walczył już tylko ogniem i zaklęciami. Była to dobra
decyzja. Choć Lodowych olbrzymów nie da się rozpuścić to oparzenia odczuwają
oni dotkliwiej niż inne istoty. Kłamca zaczął atakować i walczyć gwałtownie.
Erwartung opadł na kolana. Nie miał już siły unieść ciężkiego miecza ręce i
klatkę piersiową miał poparzone. Pochylił głowę, poniósł miecz nad głowę tak
aby ostrze spoczywało na jego dłoniach. Loki wziął miecz. Ręce Jotuna opadły
bezwładnie, książę czekał na ostateczny cios, ale nic takiego nie nastąpiło.
Usłyszał trzask przełamywanej broni. Podniósł wzrok ze zdziwieniem. Zobaczył
miecz połamany na dwie części. Loki wyprostował się i unosząc dumnie głowę
spojrzał w stronę loży królewskiej.
- Tak was to bawi!? – krzyknął rozglądając się na około. –
Tak was bawi zabijanie? To żałosne… Zwiecie się królami, książętami, wojownikami,
elitami królestw, a jesteście mordercami. Nazywacie nas zdrajcami, kłamcami,
złodziejami i hańbą dziewięciu światów, a sami nie jesteście lepsi. Pobawmy się
w moją grę. Sprawdźmy jak daleko potraficie się posunąć. – Kłamca spojrzał w
stronę loży. – Jego życie należy do was jeśli macie ochotę go zabić nie będę
przeszkadzał. Ja nie będę brać w tym udziału. – skłonił się i zostawił
zszokowanego Errwartunga samego na arenie. Gran z uśmiechem opierał się o
ścianę.
- To było coś… - mruknął. – Masz jakiś plan żeby Odyn cię
nie zabił?
- Nie… Niestety… - Loki opuścił teren areny i skierował
się do pałacu. Tam natkną się na Odyna.
- Mogłeś go zabić, ale nie zawsze musisz robić coś po
swojemu. Teraz pożałujesz… - sykną król. – skażę na śmierć twoją rodzinę i ciebie… - Po ciele Lokiego
przeszedł dreszcz,otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu głos
Laufeya.
- Nie masz prawa wydać na niego wyroku śmierci Odynie
Wszechojcze.
- Jak to? – Kłamca dostrzegł Narfiego stojącego za królem
Jotunheimu.
- Loki Laufeyson nigdy nie był obywatelem Asgardu
najpoważniejszy wyrok jaki możesz na niego wydać to banicja.
- Możesz udowodnić, że jest obywatelem innego świata?
- Tak. Mam jego akt urodzenia. – Odyn zacisnął zęby.
- Ale on jest obywatelem Asgardu. – Wszechojciec spojrzał
z nienawiścią na Narfiego.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił, chyba że…
- Chyba, że…? – Laufey pstrykną palcami. Na korytarz
weszło dwóch jego strażników prowadzących zakutego Thora.
- Chyba, że chcesz stracić pierworodnego. – Odyn zdębiał ,
a na usta Lokiego wpełzł mimowolny uśmiech. – Och… Wszechojcze jesteś
przekonany, że twe zaklęcia są nie do złamania, a twój ród niepokonany. Jednak
wystarczy trochę talentu i sprytu aby zarówno twoje zaklęcia jak i twoja potęga
roztrzaskały się w drobny mak. Mam propozycję: życie za życie i … - w ręku
Narfiego pojawił się Mjolnir. – relikwia za relikwie. – Odyn nie był jedyną
zaszokowaną osobą w pomieszczeniu. Loki patrzył na Narfiego z szeroko otwartymi
oczami. Chłopak wzruszył ramionami i uśmiechną się niewinnie. Wszechojciec
oparł się o ścianę.
- Dobrze… Wygrałeś… Ignisie! – doradca podszedł do króla
i skłonił się.
- Panie.
- Każ przynieść szkatułę. – rudowłosy kiwną głową. Chwilę
później wrócił ze szkatułą. Dokonano wymiany. Laufey uśmiechną się.
- Miło się z tobą robi interesy…
******
Loki siedział w lodowej komnacie. Odchylił głowę do tyłu
i przymknął oczy. Nawet nie zauważył kiedy do komnaty wszedł Narfi. Chłopak
usiadł Kłamcy na kolanach i wtulił się w niego.
- Tato… - jękną. Zielonooki otworzył oczy i otarł łzy z
policzków syna.
- Oglądałeś Turniej prawda?
- Przepraszam… - Loki westchną cicho.
- Już dobrze… To już koniec… koniec – Narfi kiwną głową i
skulił się.- Spokojnie… - Po kilku minutach chłopak zasną. Kłamca uśmiechną się
lekko. Nie wybaczyłby sobie gdyby Narfiemu się coś stało z jego winy. Podniósł
chłopaka i położył go na swoim łóżku. – Na szczęście koniec…
******
Pięć lat później po śmierci Laufeya Loki został najpotężniejszym
królem Mroźnej Krainy jakiego kiedykolwiek znano. Połączył w jedno Savaratheim,
Muspellheim i Jotunheim, te krainy zwane były od tej pory Trójświatem
Olbrzymów. Dopiero kiedy Kłamca objął tron Odyn zrozumiał jak wielki
błąd popełnił. Dobrze było mieć Lokiego za sojusznika, ale Kłamca odmawiał
zawarcia paktu z Asgardem. Co prawda nie wszczynał wojny, ale nie miał zamiaru
układać się z Odynem. Wszechojciec wiele razy starał się pozyskać zaufanie
Lokiego, ale nie udało mu się ani jemu, ani po jego abdykacji Thorowi, bo
chociaż Kłamca nie chował już urazy do przybranego brata to za nic w świecie
nie zawarłby sojuszu z Asgardem. Kłamca rządził razem z Erwartungiem. Młodszy
Laufeyson był wspaniałym strategiem. Zazdrościł bratu władzy, ale nigdy nie
ośmielił się pójść tak daleko jak Loki w dążeniu do władzy. Loki Laufeyson zginą w bitwie o Jotunheim w dziesiątym roku swojego panowania. Zginął jako bohater.