CZYTASZ=KOMENTUJESZ
pozdrawiam ze słonecznego Sopotu, Rox
Loki patrzył na
oddalającą się łódź, patrzył jak ognista strzała mknie przez nieboskłon i
podpala wszystko co kochał, wszystkie jego marzenia i nadzieje. Tak, Frigg była
dla niego wszystkim. Stał na balkonie swojej komnaty i obserwował jak ludzie
żegnają swoją królową rozpaczali i płakali. Kłamca nie płakał obserwował w
ciszy, cierpiał w ciszy. Przymknął oczy i szybko wrócił do środka. Frigg była
jedyną osobą, która oddalała od niego mrok, która potrafiła odwieść go od złych
planów. Powstrzymywała go przed dokonaniem tego co było mu przeznaczone. Odyn o
tym wiedział, straż czekała na Lokiego pod drzwiami jego komnaty miała go
odprowadzić do celi., jednak Kłamca miał nieco inne plany. Spakował
najpotrzebniejsze rzeczy i teleportował się do stajni. Dosiadł Sleipnira. Teraz
Frigg nie było. Nadszedł czas na wypełnienie ostatniego planu. Najbardziej
szalonego i strasznego. Nadszedł czas Zmierzchu… Zmierzchu bogów…
Brunet gnał przez
lasy Asgardu ścigany przez straż, ale na próżno go gonili. Zgubił ich w gęstej
puszczy. Towarzyszyły mu tylko dwa kruki, wiedział, że zostaną przy nim do
końca. Po kilku dniach drogi dotarł do osamotnionej wyspy i staną twarzą w
twarz z ogromnym, spętanym wilkiem. Jego oczy były czarne i głębokie jak studnie.
- Już czas Fernisie… - wyszeptał Kłamca przecinając pęta.
Nagle rozległo się upiorne wycie, dające się słyszeć w każdej krainie. Dźwięk
tego wycia przerażał nawet samych bogów. Wszyscy wiedzieli co zwiastuje. To
Gran wzywa armię swojej pani do bitwy. Wzywa umarłych aby powstali i walczyli,
wzywa olbrzymy i największe bestie tego świata.
Heimdall
obserwował gwiazdy złotymi oczami. Nadszedł czas… Jego ręka sięgnęła do
przeklętego rogu. Gjalarhorn musi zabrzmieć… Wezwać bogów do ostatniej walki.
Aż w końcu nadszedł dzień zemsty, dzień Ragnaroku.
Jedynym co oświetlało pole bitwy były złote rydwany bogów. Sol i Mani oświetlający
ziemię zostali pożarci przez swych odwiecznych wrogów niebo spłynęło krwią.
Krwawy deszcz kapał powoli na stojących naprzeciwko siebie przeciwników. Loki
siedział na Sleipnirze nad jego głową krążyły kruki. Wilki, Olbrzymy i umarli z Lokim na czele
przeciwko bogom Asgardu. Kłamca uniósł miecz i po chwili skierował go w stronę
drugiego wojska.
- Ragnarok!!! – wrzasną, jego towarzysze zawtórowali mu
wyciem i krzykami i ruszyli na wroga.
Ta bitwa nie przypominała żadnej innej. Żadna nie była
tak okrutna i bezwzględna. Walczyli pośród ognia i krwawego deszczu. Niebo
zaczęło walić się powoli wielkimi kawałami opadając na pole bitwy i
przygniatając walczących. Ziemia była przesiąknięta krwią. Bogów i olbrzymów
została jedynie garstka lecz nadal walczyli. Bitwa trwała tydzień wszyscy
zginęli. Z pięknego niegdyś Asgardu został sama ziemia i zgliszcza Yggdrasilu.
Przeżyły tylko dwie istoty. Byli to ludzie – kobieta i mężczyzna. Tak jak bogom
było przeznaczone zginąć im było przeznaczone żyć. Na oczyszczonym krwią i zniszczonym
świecie mieli stworzyć nowy – lepszy. Bez wojen i nienawiści, bez zazdrości,
kłamstw i zła…
O kurde! O.o, boskie, ale.. Smutne! T_T!
OdpowiedzUsuńDwa błędy, chyba. :)!
Pozdrawiam xD.