Opowiadanie, a raczej miniaturka + bonus (czyli życzenia od bohaterów XD) z okazji Helloween!!! :D Liczę na komentarze.
Zapraszam na bloga, którego piszę razem Kushiną :D Jeśli dobrze pamiętam 1 rozdział pojawi się jutro. Liczymy na komentarze.
http://asgard-birds.blogspot.com/
A teraz zapraszam do czytania:
- Nie!- wrzasną Loki i opadł na kanapę.
- Oj, proszę... Reniferku...
- Nie będę się wygłupiać. Po za tym sam mówiłeś, że bawią się w to dzieci.
- Dorośli też. -Tony usiadł obok zielonookiego i przyciągną go do siebie - Proszę...
- Nie nawet o tym nie myśl. Nie dość, że wieża wygląda jeszcze gorzej niż zwykle i nie mów mi że dynie przydają jej uroku, to ty chcesz mnie jeszcze namówić żebym przebrał się i chodził po domach zbierać cukierki!? Na to na pewno się nie zgodzę! Zapomnij!
- Loki to tradycja. Zrób to dla mnie. - Kłamca popatrzył z niezadowoleniem na milionera. - Będzie świetnie. Zobaczysz. - asgardczyk westchną ciężko i wstał ciągnąc za sobą Tonego.
- Niech ci będzie, ale - Brunet złączył ich usta. - kiedy wrócimy pokażę ci jak w Asgardzie świętujemy koniec miesiąca. - wymruczał. Po ciele Anthonego przeszedł dreszcz.
- Wiesz...w sumie to, aż tak mi nie zależy. Możemy...
- Ciii... - zielonooki położył palec na ustach kochanka - Nie mój geniuszu, teraz wychodzimy.
- Ale... - Kłamca zamkną usta Tonego pocałunkiem.
- Jak już mówiłem: teraz wychodzimy.
______________________________________________
Tony: Wesołego... Ah! Um.. Loki przestań no... Oh!
Loki: Dlaczego? *szelmowski uśmieszek*
Tony: Looki... Mu...szę złożyć życzenia Oh!
Loki: *zaczyna zdejmować Starkowi spodnie*
Rox: *wchodzi do pokoju* Zabije was!!! Mieliście tylko złożyć życzenia!
Loki: Nie wtrącaj się śmiertelniczko *rzuca Starka na łóżko*
Rox: *Podchodzi do Lokiego i ciągnie go do tyłu za włosy* Stark ubieraj się! Już! *warczy*
Loki: *zaczyna się wyrywać*
Rox: Zabierzcie go ode mnie!
Tony: *podbiega do Lokiego i obejmuje go* spokojnie księżniczko, zaraz będziemy kontynuować *puszcza oczko* ale najpierw życzenia.
Loki: Dobra...*obrzuca Rox niezadowolonym spojrzeniem*
Loki&Tony&Rox: Wesołego Helloween!!!
piątek, 31 października 2014
piątek, 24 października 2014
Long live the King!!!
Oto przedstawiam wam nowe opowiadanie :D Proszę o komentarze. Co mogę jeszcze powiedzieć? Cóż : Long live the King!
Zapraszam:
Thor przyglądał
się uważnie Lokiemu. Kłamca kulił się w kącie celi. Patrzył na Gromowładnego
nieprzytomnym wzrokiem. Chociaż jedno oko było jadowicie zielone, a drugie
miało barwę szkarłatu oba wyrażały to samo – przerażenie. Ubranie Lokiego było
podarte i całe we krwi, na jego nadgarstkach lśniły mocno zaciśnięte kajdanki.
- Po co ci to
była ta ucieczka braciszku? – blond włosy bóg podszedł do szyby i położył na
niej rękę – po co? – wyszeptał.
Kilka tygodni wcześniej Loki uciekł z asgardzkiej
z celi. Heimdall orzekł, że widział go w Jotunheimie. Niedawno odnaleziono
zbiega, poza bramami miasta, był pół żywy. Wszystko wskazywało na to, że Lodowi
Olbrzymi przywitali go lochem i torturami. Tym sposobem Loki Laufeyson
przerażony, załamany i upokorzony znalazł się znów w Asgardzie.
*
Kłamca szedł
przez złotą salę w eskorcie ośmiu strażników. Przedstawiał sobą obraz dość
żałosny. Nie był to już ten dumny i arogancki książę, który z podniesioną głową
przyjął wcześniejszy wyrok Odyna. Teraz
przed tronem klęczała istota z której wszelka duma i arogancja zostały
wypędzone. Loki nie patrzył na nikogo, spuścił głowę i wbił spojrzenie w swoje
ręce. W sali nie było tłumów jak poprzednio, Odyn zrezygnował z publicznego
sądu, eskorta również została odprawiona. Wszechojciec przyglądał się chwilę
przybranemu synowi po czym zszedł z tronu i ukląkł przy zielonookim.
- Loki? – Kłamca nawet nie podniósł wzroku.
Dopiero kiedy Odyn zaczął zdejmować mu kajdanki brunet popatrzył na niego
oszołomiony.
- Jesteś wolny. Unieważniam Twoją karę, a
raczej uważam, iż zrozumiałeś swoje
winy. – przemówił król – szkoda tylko, że musiałeś tyle przejść aby je
zrozumieć – dodał ciszej. Loki podnosił się powoli. Kiedy spojrzał Odynowi w
oczy zobaczył łzy.
- Przepraszam…-
wyszeptał i spuścił głowę.
-Jesteś wolny, ale na razie nie wolno ci
opuszczać granic miasta. – brunet kiwną głową.
- Rozumiem.
*
Thor wziął
głęboki oddech i zapukał do drzwi.
- Loki? –
zawołał. Usłyszał ciche szczęknięcie klucza w zamku. Nacisną klamkę – otwarte.
Kłamca stał przy półce i porządkował książki. – Bracie!!! – wykrzykną
Gromowładny i objął mocno Lokiego.
- Thor… udusisz
mnie! – jękną brunet i zdecydowanym ruchem odsunął się od księcia Asgardu.
Wrócił do układania książek.
- Bracie,
proszę… pogódźmy się. – w oczach Thora było widać nadzieję. Kłamca obdarzył go
lodowatym spojrzeniem .
- Nie jestem twoim bratem – mruknął – Dlaczego niby mam się z tobą godzić?
- Nie jestem twoim bratem – mruknął – Dlaczego niby mam się z tobą godzić?
- Loki, ja… –
brunet pokręcił głową
- Nie Thorze, a
teraz… proszę cię wyjdź.
- Ale…
- Żadnych „ale”
wyjdź. – blondyn spuścił głowę i popatrzył z żalem na brata, ale wykonał
polecenie. Kidy drzwi się zatrzasnęły Kłamca usłyszał ciche parsknięcie.
- Doprawdy,
dziwię ci się, że tyle z nim wytrzymałeś. To kompletny idiota. – Loki
wyprostował się i odwrócił. Na fotelu siedział Laufey.
- Też się sobie
dziwię. Po co tu przybyłeś?
- Chciałem
sprawdzić czy twój plan się powiódł.
- Na razie tak,
a teraz bądź tak miły tato i również opuść moją komnatę. – Laufey wyglądał na
zirytowanego.
- Nie mów tak
do mnie. – warkną- Kłamca uśmiechną się złośliwie.
- Skoro tak
bardzo nie odpowiada ci przebywanie w moim towarzystwie to co tu jeszcze
robisz? – Jotun pokręcił głową ze zrezygnowaniem i po chwili rozpłynął się w
powietrzu. Loki usiadł na łóżku. Teraz czekało go najtrudniejsze. Musi zdobyć
zaufanie Odyna, z Thorem raczej nie będzie większych problemów. Blondyna bardzo
łatwo oszukać, ale z Wszechojcem nie będzie tak prosto.
*
Kłamca przez
kilka miesięcy grał przerażoną i zresocjalizowaną osobę. Chodził pod ścianami,
unikał towarzystwa. Wszyscy w pałacu zaczynali mu współczuć, a jeśli ktokolwiek
twierdził, że Lodowi olbrzymi mają jakieś dobre cechy to widząc Lokiego
zmieniał zdanie. Nawet Odyn, który obiecał sobie, że będzie ostrożny i uważny w
stosunku do byłego księcia, powoli zaczynał wierzyć Lokeimu. Brunet w niespełna
trzy miesiące odzyskał tytuł książęcy, a zakaz opuszczania miasta został
cofnięty.
Zielonooki szedł korytarzami pałacu prosto do
skarbca. Przed drzwiami stało dwóch strażników. Loki posłał w ich stronę
zaklęcie usypiające i usuną im pamięć. Wszedł do środka, na końcu pomieszczenia
stała szkatuła. Kłamca zdjął ją z podestu i postawił na podłodze, sam usiadł
naprzeciwko. Zaczął wypowiadać zaklęcie. Kiedy otworzył oczy w miejsce szkatuły
stała lodowa kula. Zabrał ją i wyszedł jak gdyby nic się nie stało.
Rano zjawił się na śniadaniu. Wszyscy byli
nie spokojni i obrzucali się podejrzliwymi spojrzeniami. Wszystko szło zgodnie
z planem. Teraz wystarczyło odegrać teatrzyk.
- Czy coś się stało? –zapytał Loki.
Wszechojciec popatrzył na niego z wahaniem.
- Wczoraj ktoś
włamał się do skarbca, ukradł szkatułę. Strażnicy nic nie pamiętają. Kłamca
zacisnął usta w wąską kreskę i popatrzył z niedowierzaniem na Odyna.
- Pozwoliłeś żeby
ktoś ukradł Szkatułę Starożytnych Zim !?
- Poszukiwania
trwają. – Kłamca wyglądał na przerażonego, jago klatka piersiowa unosiła się i
opadał coraz szybciej.
- Wszystko
dobrze? – brunet wstał gwałtownie i wyszedł z sali. Odyn znalazł go na jednym z
pałacowych balkonów. Zielonooki stał oparty o poręcz.
- Masz
całkowitą rację. Nie powinienem do tego dopuścić.
- Jeśli
szkatuła dostanie się w ręce Lodowych Olbrzymów to… nie wolę nie myśleć co się
w tedy stanie. – Loki wyminą Wszechojca i skierował się do swojej komnaty.
*
W pałacu
rozgrywało się istne piekło. Wojska Asgardu zostały zaatakowane z zaskoczenia
przez Jotun’ów. Nie mieli szans. Lodowe Olbrzymy miały przewagę liczebną i
szkatułę. Odyn, Thor, Lady Sif i Trzej wojowie wraz z jednym z oddziałów schronili
się w Sali tronowej. Na wrota Wszechojciec nałożył potężne zaklęcie.
- Panie, nie
wejdziemy. – Laufey zacisną zęby. „Cholerni tchórze” – mrukną pod nosem.
- Doprawdy
sądziłem, że potraficie otworzyć drzwi – zadrwił Kłamca.
- Otwórz je. –
warkną król. Loki uśmiechną się i podszedł do drzwi. Położył na nich rękę,
Jeśli chodzi o przełamywanie zaklęć to od zawsze najlepszy był w tym lód.
Oczywiście zależało to też od rodzaju zaklęcia, ale teraz nie to jest
najważniejsze.
Po wrotach zaczął wpinać się lód, a skóra
bruneta zmieniała kolor na błękitny. Nagle drzwi roztrzaskały się na małe
kawałki.
W kilka minut było po wszystkim. Odyn z
Thorem klęczeli na posadzce zakuci w kajdany , większość strażników zostało
zabitych. Loki siedział na tronie i przyglądał się kończącej się walce.
- Nie za
wygodnie ci ? – warkną Laufey, powalając ostatniego żołnierza.
- Mamy umowę. –
mrukną Kłamca.
- Owszem, nie
zamierzam jej zrywać, ale zostawiam tu dwa oddziały moich ludzi z Errimerem na
czele.
- Tylko nie on.
- Aż tak mnie
nie lubisz? – do sali wszedł młody Jotun.
- Odwal się
Erri. – brunet obrzucił olbrzyma lekceważącym spojrzeniem.
- Loki,
dlaczego? – odezwał się Thor – i…i… jak? Przecież kiedy cię znaleźliśmy…
-Thor, Thor,
Thor jesteś taki naiwny. – Kłamca spojrzał na blondyna z politowaniem i
pokręcił głową. – Erri skoro już tu jesteś, zrób użytek ze swoich ludzi, niech
odprowadzą ich do cel.
- Nie będziesz
mi rozkazywał! – warkną Jotun. Zielonooki westchną cicho.
- Ciekaw jestem
kim jest ten, który ośmiela się tak do ciebie zwracać. Każdego zwykłego
żołnierza zabiłbyś za niesubordynację bez mrugnięcia okiem. – mrukną
prowokacyjnie Odyn. Loki chciał odpowiedzieć, ale wyprzedził go Jotun.
- Och… cóż za
niedopatrzenie z mojej strony nie przedstawiłem się. Zwą mnie Errimer
Laufeyson. Do niedawna jedyny prawowity następca tronu Jotunheimu. – Książę
skłonił się po dworsku. – Ta dem!!!* - krzykną do żołnierzy, ci natychmiast
podeszli do więźniów i odeskortowali ich do cel. – Więc jak zmierzasz przekonać
do siebie ludzi? – Loki utkwił wzrok w jednej z kolumn.
- Powoli,
zaczynając od mieszkańców pałacu i wojska ,później mieszkańcy miasta.
Kłamca miał ułatwione zadanie. Odyn musiał
liczyć się ze zdaniem lordów Asgardu. Loki był dyktatorem, możni w żaden sposób
nie mogli go zaszantażować czy przekonać. Po prostu ich nie słuchał, a kiedy za
bardzo się naprzykrzali to odbierał im tytuł, zawsze działało. Jednocześnie
dzięki temu zyskiwał w oczach mieszczan. Nikt nie lubi napuszonych lordów
spacerujących codziennie po ulicach i patrzących na wszystkich z wyższością.
Wszyscy za to uwielbiali patrzeć na lordów pozbawionych tytułu i majątku.
Kłamca mianował nowych generałów armii, byli to bardzo często zwykli szeregowi.
Oczywiście posiadali odpowiednie umiejętności. Żeby poprzedni generałowie, nie
zaczęli podburzać ludu stworzył Radę
Wojenną i umieścił ich tam. Co prawda rada nie miała jeszcze żadnego celu, ale
jakiż to zaszczyt i wyróżnienie. W mieście szeptano, niektórzy już przekonali
się do nowego władcy i mówili, że jest on o wiele lepszy od Odyna, inni nadal
nieufnie odnosili się do Lokiego.
*
Thor siedział w
celi pod ścianą. Errimer Laufeyson… Trudno mu było się do tego przyznać nawet
przed samym sobą , ale był zazdrosny. Najzwyczajniej w świecie był zazdrosny o
Lokiego. Blondyn wyglądał jak szczeniak któremu odebrano kość. Nie potrafił
nienawidzić Lokiego, chciał żeby Kłamca znów był taki jak kiedyś, żeby byli
braćmi. Schował twarz w dłoniach. Wszystko było nie tak jak powinno. Loki na
tronie Asgardu. Nagle Thor usłyszał głos, dochodził jakby zewsząd. Kłamca
przemawiał. No tak. Odyn specjalnie umieścił lochy w takim położeniu aby
więźniowie słyszeli jego przemówienia. Miało to na celu zastraszenie ich.
Gromowładnemu nie pozostało nic jak tylko słuchać. Zobaczył jak Odyn, w celi naprzeciwko,
wstaje i podchodzi do szyby.
*
Kłamca chodził
nerwowo po holu. Miał na sobie lekką galową zbroję, a na kruczoczarnych włosach
spoczywała srebrna korona.
- Loki,
przestań tak się kręcić, bo uznam, że się denerwujesz.
- Bzdury –
prychną brunet. Erri uśmiechną się lekko.
- Jaasne… No to
wychodź, już.
- Już?
-Tak. Już.
Wychodź. – Jotun pchną go lekko w stronę balkonu. Kłamca wziął głęboki oddech i
odsunął zasłonę na placu zebrały się tłumy ludzi. Pierwsze publiczne
przemówienie.
- Zasiadłem na
tronie Asgardu jako wasz najgorszy wróg. Wiem, że wiele osób uważało, iż będę
bezwzględnym tyranem. Niektórzy z was nadal mi nie ufają i najprawdopodobniej
nie zaufają nigdy. Każdy z was wie, że jestem Kłamcą. Nie ufacie mi i macie
rację, ale mimo waszej bujnej wyobraźni, nie zamierzam przeprowadzać masowych
mordów – część ludzi roześmiała się cicho – Nie miało by to sensu. Asgard jest
teraz moim królestwem i chcę dla jego mieszkańców jak najlepiej. Nie proszę was
o wybaczenie, bo wiem, że tego co zrobiłem nie wybaczyć się nie da. Proszę
abyście dali mi drugą szansę i przysięgam wam na moją krew, że będę starał się
być dobrym władcą. Wszystko zależy od was. – zapadła cisza. Nagle rozległ się
krzyk.
- Niech żyje
Król!
- Niech żyje
Król! – krzyk powtórzył się, ale tym razem nie było to wołanie jednej osoby. Po
chwili cały plac wiwatował na cześć Lokiego. Na ustach nowego Króla pojawił się
uśmiech samozadowolenia, Kłamca odwrócił się i wszedł powrotem do pałacu. Erri stał pod ścianą ze
wzrokiem wbitym w przestrzeń.
- Wracam do
Jotunheimu. – mruknął. Loki rozpiął pelerynę
- Wreszcie. Co
się stało? – Jotun zacisną zęby.
- Był
posłaniec. Laufey nie żyje. – Errimer wziął głęboki oddech. – Muszę przejąć
tron. – Kłamca popatrzył przez chwilę na brata. Położył mu rękę na ramieniu.
- La den
kaldeste av stjernene belyse sti**- Olbrzym pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
- Du også***.
Liczę, że między naszymi królestwami zaistnieje pokój. – Loki kiwną głową.-
Bywaj… bracie.
- Żegnaj –
brunet patrzył jak Erri znika za drzwiami.
*
„Niech żyje
Król” – echo krzyku odbijało się od ścian lochu i uparcie powtarzało to samo.
Odyn chodził nerwowo po celi. Czyżby się pomylił co do Lokiego? To pytanie
dręczyło go nieustannie. Nie potrafił znaleźć na nie odpowiedzi. Wiwaty cichły
powoli, ale byłemu Królowi w głowie wciąż kołatało się: Niech żyje Król, Niech żyje
Król, Niech żyje Król… Ale czy to możliwe aby ten Kłamca i psotnik został
przyzwoitym władcą? Nie. Może…
*
- Daruj sobie
on nigdy tego nie zrobi – mruknął Thor. Loki obdarzył go lekceważącym
spojrzeniem i wbił wzrok w Odyna.
- Dobrze –
odezwał się były król – podpiszę akt abdykacji i przekażę ci tron Asgardu. – Na
ustach bruneta pojawił się szeroki uśmiech. Dał straży znak żeby rozkuli Odyna.
- Podjąłeś
rozsądną decyzję. – mrukną. Thor patrzył z niedowierzaniem na ojca, który
podpisywał dokument.
- Ale jak to? –
wyszeptał Gromowładny. Odyn spojrzał znacząco na Lokiego, ten tylko westchną.
- Dobrze już,
dobrze. Rozkuć go. – strażnicy wykonali rozkaz. Zielonooki usiadł na tronie.
- Kiedy
koronacja? – Kłamca spojrzał ze zdziwieniem na Odyn.
- Ja…
- Założyłeś już
koronę, ale wedle prawa nie jesteś jeszcze pełnoprawnym Królem. Kiedy
koronacja?
*
Odyn włożył na
głowę Lokiego koronę, po czym podał mu berło. Kłamca usiadł na tronie, sam nie
wierzył w to co się dzieje, nie wiedział dlaczego były Wszechojciec podpisał
akt abdykacji. Brunet miał wrażenie, że to tylko przepiękny sen i zaraz obudzi
się w celi. Ale tak się nie stało.
- W świetle
prawa i obyczajów Asgardu oto wasz nowy Król. – Po raz drugi mury pałacu
odbijały echo krzyków tłumu : Niech żyje Król! Niech żyje Król! Niech żyje Król!…
Ta dem*– Zabrać
ich
La den kaldeste
av stjernene belyse sti**– niech najzimniejsza z gwiazd oświetla ci drogę
Du også***-
Tobie również
sobota, 4 października 2014
Przepiękny sen
https://www.youtube.com/watch?v=NVt5yhZSvbc (zakochałam się w tej piosence *.*)
Widzicie ten przepiękny szablon? Na pewno widzicie. Szablon zrobiła dla mnie Kushina <3 za co bardzo jej dziękuję. Szczerze nie jestem pewna czy to opowiadanie wyszło. Nie jestem pewna,bardzo proszę o komentarze :D
_______________________
- Wybacz, bracie....
****** Loki siedział w oknie najwyższej wieży zamku, słońce powoli wschodziło. Kłamca obserwował jak królestwo budzi się do życia. Dziś na ulicach było cicho. Nie słychać było gwaru i radosnej muzyki. Nawet na rynku, wszyscy zachowywali się spokojnie. Na Wieczne Królestwo spłynęła żałoba. Tej nocy Królowa Frigg zmarła przy porodzie. Loki westchną cicho, kiedy dotarła do niego ta wieść miał ochotę zetrzeć w proch wszystko co było na około. Skończyło się na tym, że wypłakiwał się w ramię Thora, z którym wcześniej stoczył walkę niszcząc przy okazji parę posągów. Teraz było już lepiej, chociaż wciąż nie mógł uwierzyć, że Frigg, tak zdolna czarodziejka, tak odważna i wytrzymała kobieta, zmarła przy czymś tak błahym jak poród. No i był jeszcze Silfur. Kolejny przyrodni brat. Loki nawet na niego nie spojrzał. Nie za bardzo wiedział dlaczego. Bądź co bądź to że Frigg umarła nie było winą tego niemowlaka. Chociaż w pierwszej chwili właśnie takie odczucia towarzyszyły Kłamcy.
Ktoś zaczął łomotać do drzwi.
- Loki!!! Otwórz, proszę. Nie możesz się ciągle zamykać!!! - Drewniane drzwi lekko przytłumiały krzyki Thora. Brunet westchną cicho
- Mówiłeś, żebym nie zamykał się w swoich komnatach. Nie zamknąłem się w nich.
- Loki! - w głosie gromowładnego słychać było narastającą irytację - Dobrze wiesz o co mi chodzi. Otwórz. - Kłamca pokręcił głową, "åpen" szepnął, zamek w drzwiach zatrzeszczał i po chwili Thor był już w środku.
- Bracie proszę. Nie zamykaj się. Mamy brata. Jeśli to nie jest w stanie przekonać cię żeby wyjść. To zważ na to, że matka nie chciałaby... - gromowładny przerwał widząc wściekłe spojrzenie szmaragdowych oczu. Brunet zszedł z parapetu i staną kilka centymetrów przed bratem. Po jego policzku spłynęła łza.
- Nie możesz być pewien czego Ona by pragnęła. - wyszeptał i wyminął Thora. Nie wiedział gdzie dokładnie chce iść. Chciał być sam. Z dala od irytującego brata, a może nie, może chciał żeby ktoś się nim zajął, pocieszył, sam już nie wiedział. Był zagubiony. Wszystko wydawało się zamglone, oddalone. Ciemność spowijała wszystko wokół. Frigga zawsze była dla niego światłem. Pokazywała drogę. Dawała nadzieję. Teraz światło zgasło, a nadzieja prysła.
***** Kłamca stał na jednym z pałacowych balkonów. Nie miał odwagi stanąć, że wszystkimi. Po policzkach płynęły mu łzy. Patrzył jak strzała przeszywa nieboskłon, aby po chwili wbić się w dno łodzi i podpalić ją. Loki bardzo chciał pożegnać jakoś Frigg, pokazać wszystkim... właściwie co? Sam nie wiedział. Chciał uczynić tą ceremonię niezwykłą i niezapomniana. Zielonooki obserwował jak lampiony, świecąc jasno błękitnym światłem, wznoszą się do góry. Uśmiechną się smutno i szepną parę słów po staro nordycku. Lampiony na niebie zamigotały, a kolor ich światła zmienił się na zielony. Wszyscy zaczęli się obracać i patrzeć po sobie. Tylko jedna osoba wzniosła głowę do góry i spojrzał wprost na Lokiego. Był to nie kto inny jak - Odyn. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Brunet odwrócił się i "uciekł" wgłąb pałacu. Przechodząc obok komnat Frigg usłyszał płacz dziecka. Pchną drzwi i wszedł do środka. W kołysce leżało niemowlę. Kłamca skrzywił się lekko, przekrzywił głowę i przyjrzał się dziecku. Oczy koloru czystego srebra - zapewne oczom właśnie zawdzięczało imię. Silfur. Nagle na usta dziecka wpłyną uśmiech, zaczęło się śmiać.
- I co się cieszysz!? - warkną Loki.
- To niczyja wina, a na pewno nie jego. - Do komnaty wszedł Odyn. Zielonooki odwrócił się gwałtownie, na widok Wszechojca zmrużył oczy
- Zdaję sobie z tego sprawę - mrukną.
- To dobrze - Król oparł się o kołyskę - jest magiem - Kłamca uniósł lekko brwi
- To było do przewidzenia - szepną i skierował się do wyjścia
****** Silfur wyrósł na przystojnego, wysokiego młodzieńca o niemal białych włosach i przepięknych srebrzystych oczach. Te srebrne oczy towarzyszyły Kłamcy od kiedy Silfur nauczył się chodzić. Jak na złość nigdy nie chciały się odczepić. Lokiego najpierw to irytowało, ale kiedy chłopak podrósł stał się nawet ciekawy towarzyszem rozmów. Szczególnie, że był magiem. Po za tym Silfur był też sprytnym manipulatorem. Nikt nie potrafił mu niczego odmówić, wystarczyło jedno spojrzenie tych srebrzystych oczu. Kłamca obawiał się, że kiedy chłopak dowie się, że nie do końca są braćmi to odwróci się od niego. Ale kiedy postanowił mu to uświadomić, Silfur pokręcił głową i oznajmił, że nieważne bez względu na wszystko są braćmi i nic nigdy tego nie zmieni. Co prawda Thor mówił to samo, ale brunet chował do niego zbyt wiele urazy żeby tak po prostu mu uwierzyć i zapomnieć.
Chyba tylko dzięki Silfurowi Kłamca nie oszalał. Zdarzały się takie dni kiedy Loki zamykał się w komnatach, potrafił tam siedzieć przez kilka dni. Nikt nie był wstanie go stamtąd wyciągnąć, do czasu... do czasu kiedy najmłodszy z książąt nauczył się podstawowego zaklęcia przenikania. Nawet najbardziej obrazowe groźby nie zdołały przekonać srebrnookiego aby przestał naruszać przestrzeń osobistą Kłamcy.
******
Mijały lata, a Kłamca coraz gorzej sobie radził. Nie potrafił już tak dobrze panować nad emocjami. Tak naprawdę nikt oprócz Silfura tego nie wiedział. Loki nie był zbyt rozmowny, szczególnie jeśli chodziło o mówienie o sobie. Nawet srebronooki miał trudności żeby wyciągnąć od niego co się dzieje. Potem...potem było tylko gorzej. Można było myśleć, że kłamca zatracił umiejętność odróżniania dobra i zła, ale to nie była prawda. Loki bardzo dobrze wiedział co robi i jakie będą tego konsekwencje. Nie wiedział dlaczego to robi. Był bogiem chaosu i zniszczenia. Bardzo długo oddalał od siebie ten przydomek. Frigg mu w tym pomagała, pokazywała że to zła droga. Jednak kiedy ona odeszła Kłamca nie mógł już opierać się ciemności. Pragnął chaosu i zniszczenia. Takie przeznaczenie plotły mu Norny, nie mógł tego zmienić , a może nie potrafił? Ale w końcu stoczył się. Nie było już światła, które pokazałoby mu inną drogę. Kiedy spadł z Bifrostu poznał stworzenia bezwzględne i złe. Ogarną go mrok. W Asgardzie miał Silfura tutaj była tylko strach i ciemności. Loki stał się maszyną do siania chaosu. Niszczył wszystko na swojej drodze. Stał się kimś kim można było łatwo manipulować. Dostrzegł to Thanos, wskazał Kłamcy cel i dostarczył środków. Midgard. Nowy Jork zamienił się w istne piekło. Avengersi walczyli dzielnie, ale pojawiali się następni przeciwnicy. Thor wiele razy próbował nawiązać kontakt z Lokim. Nie udało się, brunet nic nie pamiętał, miał tylko jeden cel nic innego się nie liczyło, nic nie mogło go zatrzymać.
****
Zielonooki upadł z impetem na dach Stark Tower.
- Loki, proszę cię... - z ust Kłamcy wydobył się śmiech godny psychopaty. Podniósł się z ziemi. Jego oczy nie miały źrenic całe świeciły zielenią.
- Nie zdołasz mnie pokonać synu Odyn nie zatrzymasz mnie, nic nie zdoła mnie zatrzymać. Nagle coś odrzuciło ich obu do tyłu. powietrze zafalowała kolorami. Na środku stał Silfur. Chłopak rozejrzał się dookoła. W jego stronę poleciał impuls magiczny wysłany przez Lokiego. Srebrnooki szybko przteleportował się przed Kłamcę i złapał go za nadgarstki.
- Loki...pamiętasz mnie? - brunet przechylił lekko głowę, przyglądał się przez chwilę Silfurowi. Oczy Lokiego zaczęły wracać do normalności. Brunet popatrzył się na brata, potem rozejrzał się dookoła. w jego oczach widać było przerażenie. Kiedy Silfur go puścił, Kłamca podszedł do krawędzi wieży. Po policzkach płynęły mu łzy.
- Co ja zrobiłem... - wyszeptał
- Nie byłeś sobą, Loki. Wracajmy do Asgardu, proszę... - Kłamca odwrócił się Silfura i pokręcił głową.
- Nie, ja... ja to znów zrobię. To już nie zależy ode mnie. Nie mogę nic na to poradzić - jego oczy znów lekko pokryły się zieloną mgiełką. - nie mogę nic zrobić - powtórzył szeptem i spojrzał w dól na ulicę. "Możesz" podpowiedziała mu podświadomość. Brunet zacisną oczy i spojrzał na Thora, zrozumieli się bez słów. Obaj wiedzieli że nie da się tego rozwiązać. Gromowładny pokręcił głową, Kłamca przeniósł wzrok na Silfura.
- Wybacz, bracie. - powiedział i zrobił krok do tyłu. Spadał. Zdążył już tylko usłyszeć krzyk dwóch braci. Poczuł uderzenie w bruk , przed oczami miał już tylko mrok.
*****
Silfur wpadł do komnat Odyna.
- Ojcze widziałeś może Lokiego? - Wszechojciec otaksował syna spojrzeniem pełnym dezaprobaty
- Po pierwsze Silfurze powinieneś zapukać - powiedział spokojnie. Młody książę wywrócił w odpowiedzi oczami.- Po drugie... nie, nie wiedziałem go dzisiaj. Zapytaj Heimdalla, może on... - wypowiedź przewało mu pukanie do drzwi. Po chwili w drzwiach stał Gran - medyk nadworny, ale również mag i przyjaciel Lokiego.
- Panie - skłonił się Gran. Zanim Wszechojciec zdążył odpowiedzieć, odezwał się Silfur
- Gran? Wiesz może gdzie jest mój brat? - medyk odwrócił się gwałtownie i zmrużył oczy
- Który? - książę uśmiechną się lekko
- Thora raczej łatwo znaleźć.
- Cóż kiedy ostatnio go wiedziałem to usiłowałem go przekonać żeby nie zamykał się w komnacie, ale sam wiesz że on mnie nie słucha. - Silfur westchną ciężko i po chwili rozpłyną się w powietrzu
Pojawił się na środku komnaty Lokiego.
Kłamca leżał na podłodze przy oknie wpatrzony w sufit. Kiedy spostrzegł białowłosego, westchną cicho
- Czy wszyscy uparli się dziś, żeby mnie prześladować? - młody książę staną nad nim
- Nikt cię nie prześladuje. Wstawaj, nie będziesz tak leżeć cały dzień. - Loki wydał z siebie niezadowolony pomruk
- A chcesz się założyć? - Kłamca poczuł jak coś w niego uderza. Miał wrażenie, że jak zaraz nie wstanie to się udusi. Podniósł się do siadu, zmrużył oczy widząc triumfalny uśmiech Silfura. - Widzę, że nauczyłeś się nowego zaklęcia - wycharczał.
- Owszem. Jak widać jest bardzo przyda... - nie dokończył. Wylądował na przeciwległe ścianie. Kłamca tarzał się na podłodze ze śmiechu.
- Szkoda, że nie widzisz swojej miny. - Loki wstał i podał Silfurowi rękę, ale ten rzucił się na niego i obaj przewrócili się na łóżko. Kłamca skończył pokonany.
- Czy tak nie jest lepiej? - usłyszał nad sobą głos Silfura. Zielonooki uśmiechną się lekko i przytulił brata.
- Wygrałeś - szepną.
*********
Silfur obudził się ze łzami w oczach. To był piękny sen.
________________________
TA- DA!!!! :D
Widzicie ten przepiękny szablon? Na pewno widzicie. Szablon zrobiła dla mnie Kushina <3 za co bardzo jej dziękuję. Szczerze nie jestem pewna czy to opowiadanie wyszło. Nie jestem pewna,bardzo proszę o komentarze :D
_______________________
- Wybacz, bracie....
****** Loki siedział w oknie najwyższej wieży zamku, słońce powoli wschodziło. Kłamca obserwował jak królestwo budzi się do życia. Dziś na ulicach było cicho. Nie słychać było gwaru i radosnej muzyki. Nawet na rynku, wszyscy zachowywali się spokojnie. Na Wieczne Królestwo spłynęła żałoba. Tej nocy Królowa Frigg zmarła przy porodzie. Loki westchną cicho, kiedy dotarła do niego ta wieść miał ochotę zetrzeć w proch wszystko co było na około. Skończyło się na tym, że wypłakiwał się w ramię Thora, z którym wcześniej stoczył walkę niszcząc przy okazji parę posągów. Teraz było już lepiej, chociaż wciąż nie mógł uwierzyć, że Frigg, tak zdolna czarodziejka, tak odważna i wytrzymała kobieta, zmarła przy czymś tak błahym jak poród. No i był jeszcze Silfur. Kolejny przyrodni brat. Loki nawet na niego nie spojrzał. Nie za bardzo wiedział dlaczego. Bądź co bądź to że Frigg umarła nie było winą tego niemowlaka. Chociaż w pierwszej chwili właśnie takie odczucia towarzyszyły Kłamcy.
Ktoś zaczął łomotać do drzwi.
- Loki!!! Otwórz, proszę. Nie możesz się ciągle zamykać!!! - Drewniane drzwi lekko przytłumiały krzyki Thora. Brunet westchną cicho
- Mówiłeś, żebym nie zamykał się w swoich komnatach. Nie zamknąłem się w nich.
- Loki! - w głosie gromowładnego słychać było narastającą irytację - Dobrze wiesz o co mi chodzi. Otwórz. - Kłamca pokręcił głową, "åpen" szepnął, zamek w drzwiach zatrzeszczał i po chwili Thor był już w środku.
- Bracie proszę. Nie zamykaj się. Mamy brata. Jeśli to nie jest w stanie przekonać cię żeby wyjść. To zważ na to, że matka nie chciałaby... - gromowładny przerwał widząc wściekłe spojrzenie szmaragdowych oczu. Brunet zszedł z parapetu i staną kilka centymetrów przed bratem. Po jego policzku spłynęła łza.
- Nie możesz być pewien czego Ona by pragnęła. - wyszeptał i wyminął Thora. Nie wiedział gdzie dokładnie chce iść. Chciał być sam. Z dala od irytującego brata, a może nie, może chciał żeby ktoś się nim zajął, pocieszył, sam już nie wiedział. Był zagubiony. Wszystko wydawało się zamglone, oddalone. Ciemność spowijała wszystko wokół. Frigga zawsze była dla niego światłem. Pokazywała drogę. Dawała nadzieję. Teraz światło zgasło, a nadzieja prysła.
***** Kłamca stał na jednym z pałacowych balkonów. Nie miał odwagi stanąć, że wszystkimi. Po policzkach płynęły mu łzy. Patrzył jak strzała przeszywa nieboskłon, aby po chwili wbić się w dno łodzi i podpalić ją. Loki bardzo chciał pożegnać jakoś Frigg, pokazać wszystkim... właściwie co? Sam nie wiedział. Chciał uczynić tą ceremonię niezwykłą i niezapomniana. Zielonooki obserwował jak lampiony, świecąc jasno błękitnym światłem, wznoszą się do góry. Uśmiechną się smutno i szepną parę słów po staro nordycku. Lampiony na niebie zamigotały, a kolor ich światła zmienił się na zielony. Wszyscy zaczęli się obracać i patrzeć po sobie. Tylko jedna osoba wzniosła głowę do góry i spojrzał wprost na Lokiego. Był to nie kto inny jak - Odyn. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Brunet odwrócił się i "uciekł" wgłąb pałacu. Przechodząc obok komnat Frigg usłyszał płacz dziecka. Pchną drzwi i wszedł do środka. W kołysce leżało niemowlę. Kłamca skrzywił się lekko, przekrzywił głowę i przyjrzał się dziecku. Oczy koloru czystego srebra - zapewne oczom właśnie zawdzięczało imię. Silfur. Nagle na usta dziecka wpłyną uśmiech, zaczęło się śmiać.
- I co się cieszysz!? - warkną Loki.
- To niczyja wina, a na pewno nie jego. - Do komnaty wszedł Odyn. Zielonooki odwrócił się gwałtownie, na widok Wszechojca zmrużył oczy
- Zdaję sobie z tego sprawę - mrukną.
- To dobrze - Król oparł się o kołyskę - jest magiem - Kłamca uniósł lekko brwi
- To było do przewidzenia - szepną i skierował się do wyjścia
****** Silfur wyrósł na przystojnego, wysokiego młodzieńca o niemal białych włosach i przepięknych srebrzystych oczach. Te srebrne oczy towarzyszyły Kłamcy od kiedy Silfur nauczył się chodzić. Jak na złość nigdy nie chciały się odczepić. Lokiego najpierw to irytowało, ale kiedy chłopak podrósł stał się nawet ciekawy towarzyszem rozmów. Szczególnie, że był magiem. Po za tym Silfur był też sprytnym manipulatorem. Nikt nie potrafił mu niczego odmówić, wystarczyło jedno spojrzenie tych srebrzystych oczu. Kłamca obawiał się, że kiedy chłopak dowie się, że nie do końca są braćmi to odwróci się od niego. Ale kiedy postanowił mu to uświadomić, Silfur pokręcił głową i oznajmił, że nieważne bez względu na wszystko są braćmi i nic nigdy tego nie zmieni. Co prawda Thor mówił to samo, ale brunet chował do niego zbyt wiele urazy żeby tak po prostu mu uwierzyć i zapomnieć.
Chyba tylko dzięki Silfurowi Kłamca nie oszalał. Zdarzały się takie dni kiedy Loki zamykał się w komnatach, potrafił tam siedzieć przez kilka dni. Nikt nie był wstanie go stamtąd wyciągnąć, do czasu... do czasu kiedy najmłodszy z książąt nauczył się podstawowego zaklęcia przenikania. Nawet najbardziej obrazowe groźby nie zdołały przekonać srebrnookiego aby przestał naruszać przestrzeń osobistą Kłamcy.
******
Mijały lata, a Kłamca coraz gorzej sobie radził. Nie potrafił już tak dobrze panować nad emocjami. Tak naprawdę nikt oprócz Silfura tego nie wiedział. Loki nie był zbyt rozmowny, szczególnie jeśli chodziło o mówienie o sobie. Nawet srebronooki miał trudności żeby wyciągnąć od niego co się dzieje. Potem...potem było tylko gorzej. Można było myśleć, że kłamca zatracił umiejętność odróżniania dobra i zła, ale to nie była prawda. Loki bardzo dobrze wiedział co robi i jakie będą tego konsekwencje. Nie wiedział dlaczego to robi. Był bogiem chaosu i zniszczenia. Bardzo długo oddalał od siebie ten przydomek. Frigg mu w tym pomagała, pokazywała że to zła droga. Jednak kiedy ona odeszła Kłamca nie mógł już opierać się ciemności. Pragnął chaosu i zniszczenia. Takie przeznaczenie plotły mu Norny, nie mógł tego zmienić , a może nie potrafił? Ale w końcu stoczył się. Nie było już światła, które pokazałoby mu inną drogę. Kiedy spadł z Bifrostu poznał stworzenia bezwzględne i złe. Ogarną go mrok. W Asgardzie miał Silfura tutaj była tylko strach i ciemności. Loki stał się maszyną do siania chaosu. Niszczył wszystko na swojej drodze. Stał się kimś kim można było łatwo manipulować. Dostrzegł to Thanos, wskazał Kłamcy cel i dostarczył środków. Midgard. Nowy Jork zamienił się w istne piekło. Avengersi walczyli dzielnie, ale pojawiali się następni przeciwnicy. Thor wiele razy próbował nawiązać kontakt z Lokim. Nie udało się, brunet nic nie pamiętał, miał tylko jeden cel nic innego się nie liczyło, nic nie mogło go zatrzymać.
****
Zielonooki upadł z impetem na dach Stark Tower.
- Loki, proszę cię... - z ust Kłamcy wydobył się śmiech godny psychopaty. Podniósł się z ziemi. Jego oczy nie miały źrenic całe świeciły zielenią.
- Nie zdołasz mnie pokonać synu Odyn nie zatrzymasz mnie, nic nie zdoła mnie zatrzymać. Nagle coś odrzuciło ich obu do tyłu. powietrze zafalowała kolorami. Na środku stał Silfur. Chłopak rozejrzał się dookoła. W jego stronę poleciał impuls magiczny wysłany przez Lokiego. Srebrnooki szybko przteleportował się przed Kłamcę i złapał go za nadgarstki.
- Loki...pamiętasz mnie? - brunet przechylił lekko głowę, przyglądał się przez chwilę Silfurowi. Oczy Lokiego zaczęły wracać do normalności. Brunet popatrzył się na brata, potem rozejrzał się dookoła. w jego oczach widać było przerażenie. Kiedy Silfur go puścił, Kłamca podszedł do krawędzi wieży. Po policzkach płynęły mu łzy.
- Co ja zrobiłem... - wyszeptał
- Nie byłeś sobą, Loki. Wracajmy do Asgardu, proszę... - Kłamca odwrócił się Silfura i pokręcił głową.
- Nie, ja... ja to znów zrobię. To już nie zależy ode mnie. Nie mogę nic na to poradzić - jego oczy znów lekko pokryły się zieloną mgiełką. - nie mogę nic zrobić - powtórzył szeptem i spojrzał w dól na ulicę. "Możesz" podpowiedziała mu podświadomość. Brunet zacisną oczy i spojrzał na Thora, zrozumieli się bez słów. Obaj wiedzieli że nie da się tego rozwiązać. Gromowładny pokręcił głową, Kłamca przeniósł wzrok na Silfura.
- Wybacz, bracie. - powiedział i zrobił krok do tyłu. Spadał. Zdążył już tylko usłyszeć krzyk dwóch braci. Poczuł uderzenie w bruk , przed oczami miał już tylko mrok.
*****
Silfur wpadł do komnat Odyna.
- Ojcze widziałeś może Lokiego? - Wszechojciec otaksował syna spojrzeniem pełnym dezaprobaty
- Po pierwsze Silfurze powinieneś zapukać - powiedział spokojnie. Młody książę wywrócił w odpowiedzi oczami.- Po drugie... nie, nie wiedziałem go dzisiaj. Zapytaj Heimdalla, może on... - wypowiedź przewało mu pukanie do drzwi. Po chwili w drzwiach stał Gran - medyk nadworny, ale również mag i przyjaciel Lokiego.
- Panie - skłonił się Gran. Zanim Wszechojciec zdążył odpowiedzieć, odezwał się Silfur
- Gran? Wiesz może gdzie jest mój brat? - medyk odwrócił się gwałtownie i zmrużył oczy
- Który? - książę uśmiechną się lekko
- Thora raczej łatwo znaleźć.
- Cóż kiedy ostatnio go wiedziałem to usiłowałem go przekonać żeby nie zamykał się w komnacie, ale sam wiesz że on mnie nie słucha. - Silfur westchną ciężko i po chwili rozpłyną się w powietrzu
Pojawił się na środku komnaty Lokiego.
Kłamca leżał na podłodze przy oknie wpatrzony w sufit. Kiedy spostrzegł białowłosego, westchną cicho
- Czy wszyscy uparli się dziś, żeby mnie prześladować? - młody książę staną nad nim
- Nikt cię nie prześladuje. Wstawaj, nie będziesz tak leżeć cały dzień. - Loki wydał z siebie niezadowolony pomruk
- A chcesz się założyć? - Kłamca poczuł jak coś w niego uderza. Miał wrażenie, że jak zaraz nie wstanie to się udusi. Podniósł się do siadu, zmrużył oczy widząc triumfalny uśmiech Silfura. - Widzę, że nauczyłeś się nowego zaklęcia - wycharczał.
- Owszem. Jak widać jest bardzo przyda... - nie dokończył. Wylądował na przeciwległe ścianie. Kłamca tarzał się na podłodze ze śmiechu.
- Szkoda, że nie widzisz swojej miny. - Loki wstał i podał Silfurowi rękę, ale ten rzucił się na niego i obaj przewrócili się na łóżko. Kłamca skończył pokonany.
- Czy tak nie jest lepiej? - usłyszał nad sobą głos Silfura. Zielonooki uśmiechną się lekko i przytulił brata.
- Wygrałeś - szepną.
*********
Silfur obudził się ze łzami w oczach. To był piękny sen.
________________________
TA- DA!!!! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)