Witam! Oto nowe opowiadanie. Takie coś mi wyszło, Przepraszam za wszystkie błędy, jeśli jakieś są :D Mam nadzieję, że wam się spodoba, czekam na waszą opinię i nie przedłużając zapraszam do czytania:
- To głupi pomysł! – krzykną brunet i staną w miejscu.
- Co jest Narfi? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się
boisz?
- Nie braciszku… Mówię tylko, że możemy zginąć. –
uśmiechną się. – po za tym ojciec będzie zły. – Rozległ się kobiecy śmiech.
- I tak się tym przejmujesz…?
- Tak Misteltein. Przejmuje się. Jako Wszechojciec ma
wystarczająco dużo problemów… Nasza nielegalna wyprawa do Jotunheimu przysporzy
mu jeszcze więcej zmartwień. Po za tym… Zdajecie sobie sprawę, że jeśli nas
złapią to mogą zrobić z nami co chcą? Jesteśmy na ziemiach i łasce króla tej
krainy, a tego co pamiętam to nie jest
przychylny Asgardowi.
- Jak zwykle marudzisz…- mrukną zirytowany Askur. – Nie
gadaj tyko chodź… Popatrzymy zabijemy paru olbrzymów i wrócimy. – Narfi
popatrzył na brata z niedowierzaniem.
- Wiesz czasami zastanawiam się czy my na pewno jesteśmy
spokrewnieni…
- Czemu?
- Nie radzę sobie za świadomością, że mam takiego idiotę
w rodzinie… - usta Askura zacisnęły się w wąską kreskę. – Następca trony!
Książę Askur! – szydził najmłodszy z braci. – Z chęcią zobaczę twój upadek… -
Askur zacisną pięści, Misteltein położyła mu rękę na ramieniu.
- Chodźmy… - Narfi westchną i poszedł za nimi. Oczywiście
kiedy tylko podeszli pod mury zostali pojmani.
- A nie mówiłem! – krzykną Narfi w przestrzeń.
- Zamknij się! – Warkną Askur. Zostali zaprowadzeni przed
Króla. Na lodowym tronie siedział ktoś kto różnił się od innych olbrzymów
jakich książęta dotąd widzieli. Był mniejszy od innych. Narfi pomyślał że gdyby
nie miałby błękitnej skóry wyglądałby jak Asgardczyk. Król był dość wysoki miał
długie czarne włosy. Jotun wstał i podszedł do młodych książąt.
-Kogo my tu mam? Synowie Wszechojca Thora. – zaśmiał się
szyderczo – Przychodzenie tu było nie rozważne.
- Nic nam nie możesz zrobić!- krzykną Askur. Narfi
pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Może. Jesteśmy na jego ziemi. Chyba już to mówiłem,
prawda? – mrukną. Wzrok króla skierował się na młodszego z braci. Narfi miał
wrażenie, że już kiedyś widział tego Jotuna, ale skąd mógł go znać. Król znów
usiadł na tronie.
- Wasz brat ma racje. Jesteście na mojej ziemi. Co więcej
jesteście tu bez mojej zgody i wiedzy.
- Nie ośmielisz się nam nic zrobić. Żądam… - przerwało mu
prychnięcie. Król gwałtownie wstał z tronu, podszedł do Askura i zmusił go do
uklęknięcia.
- Posłuchaj mnie rozwydrzony bachorze, bo nie będę się
powtarzał. Nie życzę sobie abyś mnie obrażał… Patrz na mnie kiedy do ciebie
mówię! – Askur nie podniósł wzroku. Król złapał go za włosy i podniósł jego
głowę. Chłopak skrzywił się z bólu. – Tak lepiej. Jesteś na mojej ziemi. Twoje
żądanie mnie nie obchodzą. Jesteś tak samo arogancki jak ojciec, jesteś takim
samym ignorantem i głupcem. Ani jego ani tym bardziej twoja władza tu nie
sięga. Okaż mi należny szacunek i przestań się unosić dumą a być może zamiast
trafić do lochu poczekasz na przybycie ojca, który niechybnie się tu zjawi, w
komnacie godnej króla. To się tyczy całej wasze trójki. – powiedział puszczając
następcę tronu i spojrzał na Misteltein i Narfiego. Dziewczyna patrzyła na
niego z nienawiścią, Narfi… Cóż Narfiemu bardzo się podobało to co przed chwilą
zaszło, a ostatnie słowa króla go zaintrygowały. Jego przygłupie rodzeństwo
pewnie nie skorzysta z propozycji ale on był bardziej niż zainteresowany. Askur
wstał.
- Nie mam do ciebie szacunku. – warkną.
- Ani ja. – dodała księżniczka. Narfi przyglądał się
przez chwilę królowi Mroźnej krainy, po chwili uklękną i pochylił głowę.
- Nie powinniśmy wkraczać na twoje tereny. Przyznaję się
do błędu królu i proszę o azyl.
-Zdrajca! – krzykną Askur. Zarówno król jak i Narfi
zignorowali go.
- Wstań. – przemówił Jotun. – Księciu nie godzi się klęczeć.
Udzielę ci azylu. Unchain honum! – krzykną, Narfi został rozkuty. – Książę jest
od dziś moim gościem. Ma prawo poruszać się po całym pałacu. – Król popatrzył
na Askura i Misteltein. – Wtrącić ich do lochu. Sami wybraliście swój los.
********
Narfi z ciekawością rozglądał się po lodowej komnacie.
Była… Imponująca. W krótce jednak znudziło mu się siedzenie w jednym miejscu.
Wyszedł i skierował się do Sali tronowej. Kiedy Narfi chciał wejść do środka
strażnicy zagrodzili mu drogę.
- Przepuście go. – rozkazał władca. Siedziawł na tronie z
przymkniętymi oczami. – Nie wyglądasz na przejętego losem twego rodzeństwa.
- Mylisz się panie jestem bardzo przejęty ich losem… -
mrukną Narfi.
- Mów mi Valehtelija… - Narfi przystaną.
- Kłamca?
- Znasz mój język?
- Częściowo. Pozwolisz że będę użyła swojego, Kłamco? –
Król kiwną głową. – Jestem Narfi.
- Wiem. Jesteś najmłodszym z synów Thora i magiem. –
brunet spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Skąd wiesz że jestem magiem?
~ Z twojej głowy. – Narfi podskoczył kiedy usłyszał głos
króla rozchodzący się w jego myślach. Po chwili uspokoił się.
- Podobno Jotunowie nie potrafią kontrolować magii. –
Kłamca uśmiechną się tajemniczo. – Żaden z nich nie mówi tak czysto moją mową.
Mówisz lepiej Kłamco od wielu Asgardczyków. Twoja twarz wydaje mi się znajoma,
ale nie potrafię sobie przypomnieć kim jesteś bądź byłeś.
- Jesteś bardzo spostrzegawczy. Mógłbym ci opowiedzieć to
o czym wszystkie kroniki Asgardu milczą od dobrych paru lat. Zostałem wymazany
z historii wiecznego królestwa. Przedtem po mimo mego statusu wygnany i
poniżony. Ale ta opowieść będzie miała też bardzo duży wpływa na twoje życie.
Czy jesteś gotowy aby poznać prawdę?
- Coś jest nie tak. Od dawna to czuję. Nie pasuje tam.
Mój ojciec nie rozumie magii w żadnym stopniu. Ja jestem z nią jednością. Chcę
wiedzieć dlaczego tak jest. Kim naprawdę jestem?
- Sam możesz dojść do odpowiedzi. Zadaj sobie pytanie
Dlaczego nie jest ci zimno Książę? – Narfi staną jak wryty. Król wstał i bardzo
powoli zaczął do niego podchodzić. – Chcesz znać prawdę więc ci ją przedstawię.
Wiedz że Asgard miał dwóch książąt. Byłem jednym z nich. Tym młodszym. Zwano
mnie Loki. Nie chciałem tronu, chciałem
tylko być stawiany na równi z Thorem. Niedługo przekonałem się dlaczego on był
zawsze ten lepszy. Poznałem prawdę o sobie. Dowiedziałem się, że w cale
nie jestem synem Odyna, ale Laufeya
Króla Jotunheimu. Mój świat zatrząsnął się w posadach. Niedługo potem moje
własne błędy i przewinienia doprowadziły do tego iż zostałem wygnany i wymazany
z pamięci wszystkich. Poznałem prawdę o sobie. – Kłamca wyciągną dłoń w stronę
Narfiego. – Daj rękę a dowiesz się kim jesteś. – Książę po chwili wahania
spełnił polecenie. Wspomnienia gwałtownie zaczęły do niego wracać. Przymkną
oczy i skupił się na nich. Po chwili odskoczył i spojrzał z niedowierzaniem na
Kłamcę.
- To nie prawda. – szepną.
- Możesz mi wierzyć lub nie. Objawiłem ci prawdę. Nie
będę cię prosić żebyś tu został wiem że to nie możliwe. Proszę abyś przyjął
prawdę i spróbował się z tym pogodzić. Okłamano cię i wprowadzono w błąd. Tak
samo jak mnie. – chłopak nie odpowiedział, odwrócił się i szybkim krokiem
wyszedł z Sali tronowej. Loki popatrzył za nim smutnym wzrokiem i westchną
cicho. Stracił go… Najprawdopodobniej na zawsze. Usiadł na tronie i przymkną
oczy. Po jego policzku spłynęła łza, nie powinien mówić Narfiemu prawdy.
Stracił go…
*******
Kiedy wrócili do Asgardu. Askur i Misteltein nie odzywali
się do niego. Odwdzięczył im się tym samym. Miał wielki żal do ojca i dziadka,
ale nie wypowiedział ani jednego słowa protestu. Wytrzymał trzy dni.
Wpadł do Sali
tronowej. Była tam cała jego rodzina rodzeństwo, rodzice i dziadkowie.
- Jak mogliście mi nie powiedzieć!?- wrzasną.- Miałem
prawo wiedzieć!
- Narfi… O co….
- Nie udawajcie idiotów. Dobrze wiecie o co chodzi! – po
jego policzkach zaczęły płynąć łzy. – Jak mogliście!? Zrobić coś takiego…
- Te braciszku uspokój się…- mrukną Askur
- Zamknij się kretynie! Nie jesteśmy braćmi! - Odyn, Thor, Sif i Frigg zamarli.
- Narfi… - Sif podeszła do niego. Chłopak cofną się.
- Nie dotykaj mnie. – sykną. – Zostawicie mnie w spokoju.
Zabiliście moją matkę i wygnaliście ojca… Jak, jak mogliście… - Odyn niezauważalnie
skiną na strażników, ci złapali Narfiego. Szarpał się, ale w końcu chłopaka opuściły siły. Spuścił
głowę i zawisł bezwładnie podtrzymywany przez strażników. Podniósł głowę, po
jego policzkach płynęły łzy, ale w jego zielonych oczach widać było wściekłość
i nienawiść. Odyn pamiętał to spojrzenie. Ten głęboko ukryty żal. – Nienawidzę
was…- szepną ledwo słyszalnie. Były wszechochojciec chciał odwołać strażników.
– Lepiej tego nie rób… Zapewniam cię, że jeśli dasz mi wolność to użyje
wszystkich swoich umiejętności aby cię zabić. – szeptał Narfi. – Lepiej zamknij
mnie w celi… Zabije cię Odynie – brunet spojrzał na niego. Jego oczy nie
wyrażały żadnych uczuć, były zimne. – jak tylko będę miał okazję. – Wszyscy
zamarli. Nagle rozległ się śmiech Askura.
- Ty!? Bardzo śmieszne… - w oczach Narfiego zagościła
dzika furia. Strażników odrzuciło. Brunet staną przed Askurem. Następca tronu
był nie na żarty przestraszony. Syn Lokiego przyparł go do ściany.
- Nie lekceważ mnie. Jesteś bezmyślnym aroganckim
kretynem.
- Narfi! – krzykną Thor. – zaraz go udusisz! –
rzeczywiście Askur ledwo łapał oddech. Strażnika zajęło sporo czasu zajęło
odciągnięcie bruneta i zakuli w kajdanki.
*******
Narfi położył się na łóżku w celi i przymkną oczy. Być
może zareagował zbyt gwałtownie… Nie powinien tego robić. Powinien być
spokojniejszy, nie grozić Odynowi, nie atakować Askura. Był zbyt wściekły i
rozżalony żeby o tym pomyśleć. Teraz już się uspokoił. Był zmęczony. Całą tą
sytuacją, tymi kłamstwami i niedopowiedzeniami. Zasną kilka minut później…
Narfiego nie
trzymano w celi przez długi czas, bądź co bądź był księciem. Odyn zdecydował
aby wysłać chłopaka do Asgardzkiej Akademii Magii. Wahał się dość długo, bał
się że wyszkoli własnego wroga, ale nie chciał trzymać Narfiego w celi, a tym
bardziej zabijać go. Akademia była ośrodkiem zamkniętym i najlepszym rozwiązaniem...
*******
Narfi był zdolnym i pojętnym uczniem. Chęć zemsty,
rozżalenie i smutek zagłuszył nauką. Nie zawsze uczył się tego czego powinien…
Włamanie się do biblioteki Arcymaga nie stanowiło dla niego problemu, a były
tam dzieła dotyczące też czarnej magii. Chłopak szybo stał się najlepszym z
uczniów, a niedługo potem przerósł nawet mistrzów. Niestety nadal był tylko
uczniem, musiał przestrzegać prawa. Czarna magia była zakazana. Kiedy mistrz
Narfiego dowiedział się, że chłopak zna zakazane techniki nie był zachwycony… Łagodnie
mówiąc…
- Złamałeś Asgardzkie prawo! I zasady Akademii!
- Nie pierwszy, nie ostatni raz..- mrukną chłopak.
- Narfi…! To- to jest karane śmiercią… Żeby uczyć się
czarnej magii trzeba mieć zgodę i.. i… Muszę to zgłosić Arcymagowi.
- Rób co musisz. – powiedział Narfi obojętnie.
- Czy ty nie rozumiesz? Mogą cię zabić!
- Więc niech to w końcu zrobią. – chłopak wyminą
nauczyciela i poszedł w sobie tylko znanym kierunku. Kilka godzin później
został wezwany do pałacu. Narzucił na siebie zielony płaszcz i wyszedł. Kilka
minut później był w Sali tronowej. Zastał tam Arcymaga, swojego mistrza,
Wszechojca i Odyna. Podszedł bliżej, ale nie uklękną przed władcą, skłonił
tylko głowę przed magami.
- Narfi…- szepną Thor patrząc na chłopaka, teraz już
właściwie mężczyznę. Gromowładny wychował Narfiego jak syna i kochał go. Młody
mag obdarzył go tylko chłodnym spojrzeniem i niechętnie schylił głowę.
- Wszechojcze. – Thor patrzył na niego ze smutkiem.
Pamiętał to spojrzenie niby zimne i obojętne, a jednak wyrażające tyle uczuć…
Rozczarowanie, poczucie zdrady, żal, wściekłość…Tak, tak samo patrzył na niego
Loki.
- Dopuściłeś się złamania prawa – powiedział Arcymag.
Narfi pochylił głowę.
- Wiem o tym mistrzu i jestem gotów ponieść konsekwencje.
- Dobrze… Jednakże postanowiliśmy, że nie rozważnie
byłoby stracić tak zdolnego maga. Niestety nie będziesz mógł kontynuować nauki
w Akademii.
- Rozumiem.
- Uklęknij. – Narfi spełnił polecenie. Arcymag wyją miecz
i dotkną nim ramion chłopaka. Jego płaszcz zaczął zmieniać barwę na czarną. –
Powstań Narfi Lokisonie pierwszy Czarny Magu Asgardu. Brunet wstał. – Pamiętaj
jednak, że jedno najmniejsze wykroczenie sprowadzi na ciebie nieszczęście. –
chłopak kiwną głową i wyszedł z sali. Oparty o ścianę naprzeciwko stał jakiś
brunet. Narfi przyjrzał się mu po czym zmrużył oczy.
- Więc tak na co dzień wyglądałeś? – Król Jotunheimu
spojrzał na niego.
- Tak.
- Dość… Normalnie… - mrukną i wyminą go. Loki poszedł za
nim.
- Proszę cię…
- O co? Żebym zamieszkał w Jotunheimie?
- Tak wiele od ciebie nie wymagam. Proszę żebyś przestał traktować mnie z góry.
- Wiesz… Jedno pytanie mnie dręczy. Czemu nic nie
zrobiłeś? Pozwoliłeś żebym tu został żebym żył w kłamstwie. Czemu?
- Przez długi czas miałem zbyt mało mocy żeby przenosić się
między krainami… A potem pilnowano cię bardziej niż skarbiec królewski… Nie
miałem jak.
- Po co mi to wszystko pokazałeś? – szepną Narfi po
chwili ciszy. – Gdyby nie to wszystko byłoby dobrze…
- Prędzej czy później byś się dowiedział… Byłoby dobrze?
Przyznaj się miałeś ochotę nie jeden raz zabić Askura za to co wygadywał… Jeśli
byś to zrobił na pewno komuś by się wymsknęło… Miałeś też w zwyczaju włamywać
się do biblioteki Odyna nieprawdaż? W końcu znalazł byś prawdziwą historię
Asgardu. Dowiedziałbyś się, że wcale nie jesteś synem Wszechojca Thora… Tak
byłoby lepiej?
- Nie wiem. – chłopak przymkną oczy. – Zostaw mnie w
spokoju… Po prostu odejdź – brunet uniósł dumnie głowę. – nie chcę mieć z tobą
nic wspólnego… - Loki pokiwał głową.
- Rozumiem cię. Pewnie nie zmienisz zdania, ale pamiętaj
że zawsze masz drugi dom. – szepną i rozpłyną się w powietrzu. Kłamca staną w
swoim pałacu i westchną ciężko. Stracił go… Stracił go na zawsze…
*******
Narfi był synem największego psotnika w dziejach Asgardu, ale
prócz zamiłowania do żartów odziedziczył po ojcu głód wiedzy, pragnienie
poznania więcej i to go zgubiło. Posuną się za daleko. Użył czarnej magii do
kradzieży i być może przy okazji zamordował jednego z handlarzy… Nie jego wina,
że ten idiota nie chciał mu sprzedać księgi…
Teraz Narfi klęczał przed tronem
Wszechojca, przed który został rzucony. Kilka dni wcześniej został skazany na
tortury… Na nadgarstkach miał mocno zaciśnięte kajdanki ograniczające jego
magię. Cały był we krwi – swojej, chociaż nie miał co do tego pewności bo dość
skutecznie się bronił i jego kat też nie wyszedł z tego spotkania bez szwanku.
Jego ubranie było postrzępione. Thor czuł się okropnie… Widok chłopaka w takim
stanie i świadomość że sam wydał taki rozkaz łamała mu serce. Wstał z tronu.
- Narfi Lokisonie… Zostajesz wygnany z królestwa Asgardu
i obdarty z tytułu księcia i Czarnego Maga.- chłopak podniósł się chwiejnie z
posadzki na jego twarzy widniał pogardliwy uśmiech.
- Jak sobie życzysz, Wasza królewska mość – wycharczał i
spluną krwią. Zdarł z siebie strzępki płaszcza i spojrzał wyzywająco na Thora.
- Wyprowadzić go. – rozkazał cicho Wszechojciec. Narfiego
wyrzucono poza mury miasta. Dopiero wtedy pozwolił sobie na łzy i krzyki. Wstał
powoli i resztkami mocy teleportował się do Jotunheimu. Po chwili staną w Sali
tronowej. Loki spostrzegł syna w opłakanym stanie, podbiegł do niego podtrzymują go.
- Narfi…! – po policzkach bruneta ciągle płynęły łzy,
przytulił się do ojca.
- Przepraszam…- wyszeptał. – przepraszam… tato… -
chłopaka opuściły siły, tortury, wygnanie to było dla niego za dużo - zemdlał. Loki zaniósł go do lodowej komnaty.
Przysiadł na skraju łóżka i przyglądał się.
Odzyskał go…
Odzyskał syna...