Do Turnieju zostało parę dni, Kłamca powinien zachować spokój i opanowanie, ale wcale tak nie było. Gdyby ktoś od tak przypadkiem spotkał Lokiego na korytarzu pałacu powiedziałby, że jest to jeden z najspokojniejszych ludzi jakich kiedykolwiek widział. Brunet potrafił oszukać wielu lecz nadal w Asgardzie pozostawały przynajmniej cztery osoby, które były w stanie przejrzeć Lokiego w mniej niż minutę. Nie trudno było się domyślić, że tymi osobami byli: Ignis, Odyn, Gran i ku największej irytacji Lokiego -Thor. Zielonooki unikał Gromowładnego jak tylko mógł, ale trudno było się od niego uwolnić. Blondyn ciągle nachodził Kłamcę, nawet pomimo że Loki go obrażał, wyzłośliwiał się i rzucał na niego najbardziej bolesne i nieprzyjemne zaklęcia. Thor ciągle wracał. Brunet za każdym razem był okrutniejszy, a mimo to blondyn się nie zniechęcał.
Loki skulił się pod kołdrą, po policzkach płynęły mu łzy. Powinno być dobrze, a jednak nie było.
Kłamca wiele by dał żeby to wszystko to był tylko zły sen. Chciał obudzić się rano, właśnie w tym łóżku, przed atakiem na Nowy Jork, przed tym wszystkim. Chciał po prostu mieć spokój. Nagle rozległo się pukanie.
- Loki...? - brunet wziął głęboki oddech.
- Odejdź Thor! - wiele kosztowało go to aby głos mu się nie załamał.
- Bracie proszę. Chcę porozmawiać, chcę cię zobaczyć... Proszę. - Kłamca wstał.
- Proszę bardzo! - warknął. Otworzył gwałtownie drzwi. - Teraz mnie widzisz! - Thorowi ukazał się obraz dość żałosny. Oczy Lokiego były zaczerwienione od płaczu, a na policzkach były mokre ślady. Ciemne kosmyki włosów Kłamcy wysunęły się z niedbale zawiązanego kucyka. Jego komnata nie przedstawiała się lepiej, wszystko było zniszczone i po przewracane. Na podłodze było szkło, a na szafce stały puste butelki po miodzie. - Zadowolony? Widzisz mnie. - blondyn był przerażony.
- Loki... - Thor wszedł powoli do komnaty. - Loki... - Gromowładny spojrzał na brata, przytulił go. Kłamca szarpał się, kopał, ale blondyn go nie puścił. - Loki.
- Nienawidzę cię! - brunet uderzył w klatkę piersiową Thora. - Nienawidzę...-szepną.
- Bracie proszę, błagam przestań. - blondyn usiadł na łóżku ciągnąc za sobą Lokiego. - proszę. Zielonooki jakby wahał się przez chwilę, nakrył się pierwszą rzeczą jaką znalazł pod ręką - peleryną Thora, wszedł mu na kolana i oparł się o niego.
- Nadal cię nienawidzę. - mruknął.
- Nie wierzę ci. Już nigdy ci nie uwierzę.
- Zmądrzałeś... - uśmiechną się smutno Loki.
- Dlaczego się na to zgodziłeś? Po co? Przecież to... Byłeś wolny, czemu nie uciekłeś? - brunet pociągnął nosem.
- Jednak nadal jesteś idiotą. - mokre od łez zielone oczy przyjrzały się Thorowi. - Mam syna. Kocham go. Nie chcę żeby został sam, ale teraz... teraz... co jeśli zginę. Bracie ja się boję. - szepnął. Blondyn przytulił go mocno. Odpiął pelerynę i otulił nią Lokiego.
- Spokojnie, nie wiem jak ci pomóc. Nie mogę nic zrobić. Mogę jedynie cię wspierać, ale musisz mi na to pozwolić... - Kłamca wstał powoli, zabierając pelerynę. Spojrzał przed siebie po czym odwrócił się przodem do Thora. Uśmiechnął sztucznie, ledwo powstrzymywał łzy.
- Wiesz...?Jestem skończonym kretynem. - brunet wybuchnął płaczem. Gromowładny wstał i objął brata. - Przepraszam. Tak bardzo przepraszam...- szepnął Loki.
*********
- Jeszcze raz! - krzyknął rozbawiony Gran.
- Wystarczy - mruknął Loki gasząc płomień na rękach.
- Oj, nie odmawiaj mi tej przyjemności chce to zobaczyć jeszcze raz.
- Zobaczysz. Na Turnieju, za dwa dni. - Gran westchnął ciężko.
- Jak chcesz... To zabieramy się za teorie. - czarnoksiężnik zatarł ręce. Przed Lokim pojawiła się magiczna makieta areny. Gran po kolei wskazywał na części areny i mówił kto lub co tam się znajduję. Pokazywał słabe punkty areny, opowiadał o zawodnikach i zasadach Turnieju.
- Po co mówisz mi to wszystko...
- Pomoże ci to przeżyć, wierz w to albo nie, ale jestem twoim Patronem i uważam że to wszystko ci się przyda. - Kłamca westchnął ciężko.
- Co mnie podkusiło żeby cię wybrać..
- Kiedyś mi podziękujesz. Siedź cicho i słuchaj. Turniej trwa cztery dni. Pierwszy dzień to jatka. Dosłownie. Każdy ma możliwość zabicia każdego. Po śmierci jednego zawodnika przerywa się walkę. Przez kolejne dni losuje się pary. Każdego dnia walczysz jeden raz. Jeśli wala trwa dłużej niż 15 min. przerywa się ją na pięć minut i wznawia się z powrotem. Jeszcze jedno. Każdy czarny mag uważa ten Turniej za obrazę najgorszego stopnia. Żaden z twoich przeciwników nie będzie zadowolony, że tu jest. Wykorzystaj to. Nie radzę zawierać sojuszy.
*********
- Loki musimy już iść, - Kłamca rozglądał się gorączkowo.
- Nie. Muszę jeszcze...
- Nie czas na sentymenty, Loki! - warknął Gran. Brunet odepchnął Patrona.
- Czekaj na mnie! - Zielonooki pobiegł w stronę komnat. Wpadł do pokoju syna. Chłopak siedział na łóżku wpatrzony przed siebie. Loki podbiegł do niego i przytulił go. Narfi otrząsnął się z otępienia.
- Tato... - brązowe oczy spojrzały z żalem na Kłamcę. Po policzkach chłopaka płynęły łzy. Loki otarł je.
- Spokojnie...
- Nie chcę żebyś tam szedł. - jęknął chłopak. Zielonooki uśmiechną się smutno.
- Obawiam się, że teraz już nie mogę zrezygnować...- szepną - Narfi...obiecaj mi jedno. Nie będziesz oglądał Turnieju. Proszę. - Narfi pokiwał głową.
- Nie chcę żebyś tam szedł. - jęknął chłopak. Zielonooki uśmiechną się smutno.
- Obawiam się, że teraz już nie mogę zrezygnować...- szepną - Narfi...obiecaj mi jedno. Nie będziesz oglądał Turnieju. Proszę. - Narfi pokiwał głową.
- Nie będę - szepnął - Nawet nie miałem takiego zamiaru. - Loki przytulił go mocno.
- To dobrze. Bardzo dobrze,
- Ale ty dotrzymasz obietnicy. - to nie było pytanie i Kłamca bardzo chciał dotrzymać danego słowa, tylko kiwną głową. - Powinieneś już iść...- szepnął Narfi.
- Powinienem. Nawet muszę. Kocham cię. - Kłamca wstał i spojrzał na syna. - Żegnaj.
- Do zobaczenie. - powiedział Narfi z naciskiem - I powodzenia. - Loki kiwnął głową.
Kłamca wyszedł z komnaty i pobiegł w stronę areny. W pomieszczeniu przygotowanego dla zawodnika Asgardu zastał Grana.
Kłamca wyszedł z komnaty i pobiegł w stronę areny. W pomieszczeniu przygotowanego dla zawodnika Asgardu zastał Grana.
- Jeszcze raz zrobisz mi taki numer a przysięgam przeciwnicy będą twoim najmniejszym problemem-warkną czarnoksiężnik.
- Przegapiłem coś?
- Ognistego Feniksa, jakieś bliżej nieokreślone coś, nawet nieźle zrobionego Sfinksa i Lodowego Feniksa - majstersztyk. Niedługo wchodzisz.-. Nagle rozległ się dźwięk gongu. - Wchodzisz. - Kłamca wziął głęboki oddech. Gran otworzył przed nim drzwi. - Teraz już nie ma odwrotu.
*********
Loki wyszedł na arenę z podniesioną głową i dumnie wyprostowany. Nie miał na sobie swojego zielono złotego stroju. Jego ubranie miało jednolitą czarną barwę. Zrezygnował z naszywki z herbem Asgardu. Całe odzienie uszyte było z materiałów nie palnego i przepuszczającego magię. Dzięki temu Kłamca mógł spokojnie założyć skórzane rękawiczki. Chociaż Gran zarzucił mu, że zachowuje się jak młoda panienka to Loki nie odrzucił tej części garderoby. Brunet uważnie zlustrował całą arenę. Z boku stali zawodnicy, którzy już się zaprezentowali. Trybuny były podzielone na siedem części. W założeniu każde z części miała być zajmowana przez obywateli danego świata, ale oczywiści nikt nie zastosował się do tej zasady. W części Asgardzkiej Loki dostrzegł Doktora Strange'a. Kiwnął mu głową, zastanawiając się jak ten Midgardzki mag się tu dostał. Czarodziej odwzajemnił gest i wzruszył ramionami jakby czytając w myślach Kłamcy i Loki wcale by się nie zdziwił gdyby się okazało że własnie to zrobił. Brunet wziął głęboki oddech i stanął przed lożami królewskimi. Siedem tronów, siedmiu królów, siedmiu doradców... Od lewej Władczyni Muspellheimu : Królowa Astala, Laufey, Malekith z mniej morderczym wyrazem twarzy niż zwykle, Faron - Król Wanaheimu, Odyn, Zawsze idealnie wyglądający Afaren - Król Alfheimu i Brokk - Włsadca Nirvadellu. Posadzić elfa i krasnoluda obok siebie? Odyn to samobójca, przecież oni przy najbliższej okazji skoczą sobie do gardeł.
Kłamca skłonił się i rozpalił oba żywioły. Tak na prawdę nikt prócz Odyna i Laufeya nie wiedział, że Loki nie jest asgardczykiem. Wszechojciec nie wiedział o planach użycia obu żywiołów, nie wiedział, że jego największa tajemnica wyjdzie dziś na jaw, bo za każdym razem gdy Kłamca korzystał z lodu jedna połowa jego twarzy zmieniała barwę na błękitną. Loki zrobił gwałtowny obrót. Żywioły zaczęły wirować w okół niego. Brunet był w środku. On widział tylko ogień i kryształki lodu. Widownia ujrzała potężną, uskrzydloną bestię. Ostre lodowe kły iskrzyły się w słońcu, mocne skrzydła rozciągały się nad całą polem areny. Kłamca wykonał gwałtowny ruch ręką. Smok wzbił się w powietrze, zionął ogniem i przeleciał nad widownią. Reakcja była natychmiastowa niektórzy pochylili się z przestrachem, inni patrzyli na bestię z nieskrywanym podziwem, a Astala i Laufey wpatrywali się w Lokiego ze wściekłością. Smok powoli zaczął się zmniejszać aż w końcu stanął na wzniesieniu nad areną obok innych podobizn zwierząt. Brunet skłonił się jeszcze raz. Na trybunach rozległy się oklaski, nawet zawodnicy i Królowie innych krain, co prawda z niechęcią, ale klaskali. Błękitna barwa powoli schodziła z twarzy Lokiego. Dostrzegł to Erwartung i z zaszokowanie przyglądał się zawodnikowi Asgardu. Zielonooki stanął obok niego.
- Kim jesteś? - Jotun spojrzał na niego.
- Twoim bratem. - odpowiedział Loki.
- Nie kpij. - warknął młodszy Laufeyson.
- Nie śmiał bym. - Kłamca obdarzył go chłodnym spojrzeniem. - A tak przy okazji. Ojczulek musiał się na ciebie nieźle wkurzyć, że posłał cię do zawodów...
- Nie wiem czemu to zrobił powiedział tylko: " Niech wygra lepszy". - Loki zmrużył oczy i spojrzał na Laufeya, który uważnie obserwował synów. Król uśmiechnął się drapieżnie do Kłamcy. Brunet natychmiast pojął plan Króla.
- Pomyśl książę. Skoro jestem tu ja i jesteś tu ty...
- Teraz rozumiem. - mruknął ponuro Erwartung i spojrzał na brata. - Niech wygra lepszy. - Loki kiwnął mu głową.
Minęło piętnaście minut zanim wszyscy przedstawili swoje umiejętności. Przyszedł czas na pierwszą część turnieju. Jak trafnie nazwał to Gran : jatka. Wszyscy zawodnicy zmierzyli się wzrokiem.
- Zanim zaczniemy. - odezwał się krasnolud. - Ktoś ma ochotę się poddać ? Zapewniam szybką śmierć. - zawodnicy spojrzeli na niego wściekle. Ta propozycja była jak najbardziej na miejscu, ale mimo wszystko Loki i reszta czarnoksiężników poczuli się urażeni.
- Trzeba było tego nie mówić. - warknął elf i rzucił się na krasnoluda. Nie było żadnych zasad. Kłamca walczył właśnie z Muspellem i doszedł do wniosku, że zdecydowanie nie chciałby spotkać się z nim na arenie. Najgorsze było chyba to, że wyglądało na to że Loki ma skręconą rękę. Odwrócił się gwałtownie aby uniknąć ciosu i miał duże szczęście. Lodowy sztylet zamiast trafić w jego szyję, przeleciał raniąc go boleśnie w policzek i na koniec wbijając się w ramię Muspella. Brunet spojrzał na Jotuna stojącego kilka metrów przed nim.
- Nie ładnie atakować kogoś od tyłu. - Erwartung uniósł lekko brew.
- Doprawdy? - Loki przywołał sztylet i stanął w rozkroku. Nagle rozległ się dźwięk gongu. Wszyscy przerwali walkę i rozejrzeli się dookoła. Krasnolud leżał martwy na piachu nad nim stał elf. Kłamca znów spojrzał na Jotuna.
- Wygląda na to, że będziemy musieli przełożyć naszą walkę.
- Obyśmy się jeszcze spotkali. - Loki odwrócił się w stronę drzwi prowadzących do jego pomieszczeń. Były otwarte. Schował nóż, krzywiąc się. Miał nadzieje, że Gran naprawi mu tą rękę do jutra. Wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
- Siadaj. - usłyszał krótkie polecenie, nie protestował. Usiadł na łóżku. Gran podszedł do niego i uniósł jego podbródek, żeby bliżej przyjrzeć się ranie na policzku. Kłamca skrzywił się lekko.
- Myślę, że ręka stanowi poważniejszy problem.
- To ja tu jestem medykiem, prawda? - Patron podszedł do blatu stołu i podał Lokiemu kubek. - Wypij to.
- Co to?
- Po prostu to wypij. - Gran podszedł z powrotem do bruneta i zaczął oglądać jego rękę. - Muszę ci ją nastawić...
- Rób co chcesz. - Kłamca skrzywił się kiedy Gran mocno pociągną jego rękę. Wziął łyk płynu i wypluł go z niesmakiem. - Co to!?
- Nie musisz wiedzieć, musisz to wypić.- Loki przełknął płyn.
- Mówiłem ci już, że cię nienawidzę?
- Tak. Przyjąłem to do wiadomości. Pij to.
*******
Narfi obserwował arenę z balkonu swej komnaty. Mimo prośby ojca obserwował Turniej. Niektórzy powiedzieliby, że można się było tego po nim spodziewać w końcu jest synem Kłamcy. Cóż... gwoli ścisłości Narfi nigdy nie powiedział "obiecuję".